Znamienna bierność prokuratora. „Pomylić w liczeniu to się może sprzedawca jajek na rynku”

Znamienna bierność prokuratora. „Pomylić w liczeniu to się może sprzedawca jajek na rynku”

Urna wyborcza / zdjęcie ilustracyjne
Urna wyborcza / zdjęcie ilustracyjne Źródło: Shutterstock / FotoDax
W mediach, zwłaszcza społecznościowych, zatrzęsienie jest zadziwiających apeli posłów i polityków koalicji rządzącej, pod adresem Prokuratora Generalnego, o podjęcie dynamicznych działań przez organy ścigania – chyba chodzi o postawienia zarzutów i aresztowanie członków komisji wyborczych – w związku z ujawnionymi już i potencjalnie możliwymi wieloma kolejnymi „nieprawidłowościami” przy liczeniu głosów w czasie ostatnich wyborów prezydenta RP. Zarówno te apele (do siebie?) jak i używane eufemizmy (błędy zamiast oszustwa, przestępstwa) mają swoje żenująco smutne uzasadnienie.

Od kiedy Polska uważa się za wolny kraj, czyli od ponad 36 lat, martwe są przepisy o odpowiedzialności karnej funkcjonariuszy publicznych za popełnione przez nich przestępstwa w ramach realizacji funkcji publicznych. Powszechne jest domniemanie, że funkcjonariusz publiczny działa legalnie, czyli na podstawie i w granicach prawa, bo tak zgodnie z Konstytucją ma działać. Rzadko wykazywana, w postępowaniu sądowym czy odwoławczym, niezgodność ich działania z prawem nigdy do tej pory nie była traktowana jako przestępstwo, a co najwyżej błąd wynikający z ich przepracowania lub niejasności przepisów mających zastosowanie w sprawie.

Dlatego do tej pory żadnemu urzędnikowi/funkcjonariuszowi publicznemu nie postawiono zarzutu, a tym bardziej nie skazano za oszustwa, czyli celowe działanie na szkodę obywatela.

A przecież nie jest możliwe, aby w kilkusettysięcznej armii funkcjonariuszy nie było przestępców.
Artykuł został opublikowany w 26/2025 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.