Amerykanie kochają Busha... ale tylko na Facebooku

Amerykanie kochają Busha... ale tylko na Facebooku

Dodano:   /  Zmieniono: 
Były prezydent USA George W. Bush potrzebował zaledwie jednego dnia, żeby się przekonać, że Ameryka kocha go bardziej jako swojego byłego prezydenta, niż w czasie gdy sprawował najważniejszy urząd w państwie. W ciągu zaledwie jednego dnia od założenia oficjalnej strony na portalu społecznościowym Facebook, internetowymi fanami i przyjaciółmi byłego polityka stało się aż 62 tysiące użytkowników strony.
Bush był bardzo niepopularny podczas sprawowania władzy w Białym Domu, teraz jednak może cieszyć się z ciepłych słów, które internauci zostawiają na jego internetowym profilu podkreślając jak bardzo za nim tęsknią. Komentarze mają przeróżny charakter, począwszy od „Niech pana Bóg błogosławi, panie Bush", przez „Jesteś wielkim człowiekiem i bardzo za tobą tęsknimy” do wyrażających troskę o spokój byłego prezydenta „Mam nadzieję, że ktoś to monitoruje i wykasowuje negatywne komentarze. On ich nie potrzebuje i zasługuje, by ich nie widzieć”.
 
Inni gloryfikują byłego prezydenta, który był krytykowany za swoją prowojenną politykę „Niektórzy ludzie mogą go nazywać zbrodniarzem wojennym i z pewnością może nim jest z 'definicji', ale ten człowiek jest BOHATEREM. BOHATEREM". Oczywiście jednak nawet odejście z Białego Domu i wycofanie się ze świata polityki nie mogło zaskarbić Bushowi sympatii wszystkich Amerykanów. Dlatego też pojawili się internauci, którzy twierdzili „Tęsknię za nim jak za ospą” lub jasno zadawali pytanie „co zbrodniarz wojenny robi na internetowych łączach” lub jeszcze bardziej dosadnie wyrażali swoje uczucia względem Busha: „miliony ofiar przez ciebie... jesteś najgorszy... nienawidzę cię”.
 
George W. Bush pozostawał z dala od centrum uwagi od kiedy opuścił Biały Dom i także teraz wydaje się tego nie zmieniać. Jak na razie na Facebooku zostawił jedynie dwa komentarze na swoim profilu, a na dodatek zrobił to w trzeciej osobie, co sugeruje, że jego oficjalny profil uaktualnia ktoś inny niż on sam.
 
Daily Mail, KK