Polska krzyżem podzielona

Polska krzyżem podzielona

Dodano:   /  Zmieniono: 
"Obrona krzyża" ukazała głębokie podziały kulturowe i pokoleniowe w polskim społeczeństwie – pisze Vanessa Gera, dziennikarka Assosiated Press. "Obserwując wydarzenia ostatnich kilku tygodni na Krakowskim Przedmieściu można dojść do wniosku, że Polskę zamieszkują dwa różne narody posługujące się jednym językiem" - uważa dziennikarka.
Dyskusja dotycząca losu krzyża przebiega wzdłuż linii podziałów między ubogimi a zamożnymi, między konserwatystami a liberałami, między tradycyjną a nowoczesną Polską. Pierwsza grupa to bardzo religijni, często nastawieni nacjonalistycznie, zwolennicy byłego prezydenta. Żądają wybudowania monumentu godnie upamiętniającego katastrofę. Niektórzy z nich wierzą także w teorie spiskowe związane z wypadkiem - ocenia Gera.

Drudzy to przedstawiciele społeczeństwa świeckiego, odrzucający teorie spiskowe i nie zgadzają się z umieszczaniem symboli religijnych przy budynkach administracji publicznej. Powołują się przy tym na zagwarantowany w konstytucji rozdział państwa i religii i domagają się przeniesienia krzyża do świątyni - pisze dziennikarka. Ostatnie wydarzenia odsłaniają kulturowy podział, jaki dokonał się w polskim społeczeństwie w ciągu ostatnich 20 lat. Pod koniec lat 80-tych, gdy Polska zrzuciła jarzmo komunizmu przy wydatnym udziale Kościoła katolickiego, krzyż umieszczany w miejscach publicznych był dla wielu symbolem wyzwolenia - dodaje.

Dziś, dla młodszego pokolenia, które nie doświadczyło walki z systemem, Kościół jawi się jako zdecydowanie zbyt potężna instytucja. Niebagatelne znaczenie dla tego zjawiska miała także śmierć Jana Pawła II, po której to Kościół w Polsce przyjął kierunek bardziej konserwatywny, jeszcze wyraźniej odcinając się od młodych. Krzyż pod Pałacem Namiestnikowskim okazał się wentylem, przez który uchodzi także frustracja związana z wieloma kwestiami, często wcale niezwiązanymi z samym krzyżem, jak niskie zarobki czy obawa przed globalizacją. Z drugiej strony, stał się on także pretekstem do wyrażenia antyklerykalizmu i zeświecczenia części społeczeństwa - podsumowuje amerykańska publicystka.

PAP