Przegląd prasy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Czy Jacek Kurski jest obcokrajowcem czy niepełnosprawnym, czy PiS doprowadzi do rozłamu w LPR, dlaczego oficerowie CBŚ łapią kieszonkowców, co robił ojciec Rydzyk na Teneryfie - o tym piszą dzisiejsze gazety.
Tylko obcokrajowcy, niepełnosprawni i poseł PiS Jacek Kurski zdają egzaminy na prawo jazdy w sposób indywidualny. W sali są wtedy tylko dwie osoby: zdający i egzaminator - pisze "Gazeta Wyborcza" w artykule "Poseł Jacek Kurski, przypadek szczególny". W przypadku posła był to jego przyjaciel. Do listopada 2004 r. Jacek Kurski, wówczas wiceprzewodniczący sejmiku pomorskiego, był piratem drogowym - za wielokrotne przekroczenie dozwolonej prędkości policja zatrzymała mu prawo jazdy. Musiał ponownie zdawać egzaminy - teoretyczny i praktyczny. I zdawał. W sali był tylko on i egzaminator. - Taki indywidualny tryb zdawania stosuje się jedynie w dwóch przypadkach. Pierwszy dotyczy obcokrajowców. Drugi - osób niepełnosprawnych, które mają zaświadczenie, że nie mogą obsługiwać komputera - mówi Adam Langer, główny egzaminator w Pomorskim Ośrodku Ruchu Drogowego w Gdańsku. Kurski nie spełniał tych kryteriów, dlaczego więc potraktowano go w sposób szczególny? - To VIP, osoba z pierwszych stron gazet - mówi Ewa Radziejowska, dyrektor PORD. - Obecność w ośrodku takich osób zawsze wzbudza niezdrowe zainteresowanie. Prosił mnie o jak najszybsze znalezienie wolnego terminu, więc zrobiłam wyjątek. Żeby odzyskać prawo jazdy, Kurski musiał zdawać dwa razy - za pierwszym oblał teorię. Przy powtórce obowiązywała ta sama zasada - w sali tylko zdający i egzaminator, którym tym razem był Andrzej Pepliński, wieloletni przyjaciel Jacka Kurskiego.

Do czwartej już w tej kadencji limuzyny przymierza się marszałek Mazowsza, który codziennie podróżuje do Warszawy z Płocka. W ten sposób zajeździł trzy poprzednie samochody - czytamy w "Gazecie Wyborczej", w tekście "Podróże marszałka Struzika". Gdy z początkiem 2002 r. Adam Struzik został marszałkiem województwa, musiał się zadowolić daewoo leganzą. Już po kilku miesiącach wojażowania trzyletnią leganzę trzeba było sprzedać z powodu "poważnego wyeksploatowania". Marszałek i dwóch jego zastępców przesiedli się do grafitowych nissanów primera. Te padły po niespełna dwóch latach. Na początku 2004 r. marszałek Struzik przesiadł się do skody superb. Za kilka dni okaże się, czym jeździć będzie w końcówce tej kadencji. Urząd marszałkowski poszukuje bowiem dostawcy trzech nowych limuzyn. Marszałek Struzik bije licznik codziennymi dojazdami z Płocka. Przez ostatni rok marszałkowi i jego urzędnikom udało się ustanowić rekord. "W sumie przejechali 1,5 mln km" - wyliczył lider opozycji w sejmiku Ireneusz Tondera (SLD). Przejechać 1,5 mln km to tyle, co 40 razy okrążyć Ziemię albo pięciokrotnie pokonać drogę na Księżyc.

Politycy PiS spotkali się już z trzema potencjalnymi koalicjantami. Wstępne rozmowy z Ligą odbyły się bez Romana Giertycha - donosi "Rzeczpospolita" w artykule "PiS wybiera partnerów". W weekend wiceszef klubu PiS Krzysztof Tchórzewski spotkał się z Bogusławem Kowalskim, wiceszefem klubu LPR i liderem grupy rozłamowców chcących współpracy z PiS. Spotkanie było utrzymywane w tajemnicy przed władzami Ligi. - Nie chcemy Giertycha w rządzie, dlatego rozmawiamy z innymi posłami chętnymi do współpracy - opowiada "Rz" prominentny polityk PiS. Koalicja z Samoobroną i PSL to niewiele głosów ponad wymaganą większość. Dlatego PiS ma nadzieję na rozłam w Lidze i utworzenie nowego koła parlamentarnego popierającego rząd. - Jego członkowie mogliby liczyć na jakąś reprezentację w rządzie - zachęca poseł PiS. Trudno przewidzieć, jak będą wyglądały negocjacje z Ligą. Wczoraj wczesnym popołudniem Roman Giertych oświadczył, że LPR nie otrzymała żadnego zaproszenia do rozmów. Zastrzegł równocześnie, iż nie zamierza negocjować z szefem Klubu PiS Przemysławem Gosiewskim, bo ten wcześniej oznajmił, że nie wyobraża sobie współpracy z Giertychem. PiS zareagowało błyskawicznie, chwilę później wysyłając zaproszenie do Ligi. Jednak nie na ręce Giertycha, ale Anny Sobeckiej, wiceszefowej klubu. - W LPR jest różnica zdań, więc skierowaliśmy je do osoby, która wypowiadała się za porozumieniem rządowym z PiS i Samoobroną - tłumaczył Gosiewski.

Panie prezydencie, nie niszczmy tradycji Virtuti Militari - apelują historycy i kombatanci. Prezydent i szef MON chcą, żeby order mogli dostać polscy żołnierze w Iraku - pisze "Rzeczpospolita" w tekście "Komu przyznać order Virtuti Militari". - To najpiękniejszy i najwspanialszy order w Polsce. Nadawany za wielkie bohaterstwo w walce o wolność i niepodległość ojczyzny - mówi historyk Andrzej Krzysztof Kunert. - Przy całym szacunku dla powodów naszej obecności w Iraku i dla walczących tam żołnierzy uważam, że to nie jest order dla nich. Podobnie argumentuje Krzysztof Filipow, historyk i autor książki o najwyższym polskim orderze. - Virtuti Militari to nagroda za obronę ojczyzny i za wybitne czyny na polu walki. Czy my jesteśmy na wojnie? Poza tym nigdy nie był nadawany żołnierzom armii najemnej, którzy służą za pieniądze! - mówi historyk. Ministerstwo Obrony Narodowej przygotowało zmiany w przepisach, według których ustanowiony w1792 roku przez króla Stanisława Augusta Poniatowskiego order Virtuti Militari mógłby być przyznany w czasie pokoju, np. żołnierzom polskich kontyngentów służącym poza granicami kraju. Ryszard Kaczorowski, ostatni prezydent Rzeczypospolitej na uchodźstwie, mówi: Virtuti Militari ma chwalebną tradycję i zmiana zasad nadawania obniżyłaby jego rangę. Nie sądzę, by została dobrze przyjęta przez kawalerów tego orderu.

Policjanci z CBŚ do końca świąt wielkanocnych będą patrolować Warszawę. Zamiast rozpracowywać najgroźniejsze gangi, mają łapać kieszonkowców, sprawców ulicznych rozbojów i pilnować banków - pisze "Życie Warszawy" w artykule "Policjanci z CBŚ wysłani na stołeczne ulice". - Od minionego piątku codziennie ubrani po cywilnemu musimy patrolować ulice. Nikogo nie obchodziło, że mamy na głowie poważne śledztwa i terminy wykonania konkretnych czynności - mówi jeden z oficerów warszawskiego CBŚ. Na stołeczne ulice trafiło kilkudziesięciu funkcjonariuszy tej elitarnej formacji. - Rozdysponowano ich w newralgicznych punktach miasta, w miejscach, gdzie najczęściej przed świętami działają kieszonkowcy, złodzieje torebek - mówi nadkom. Mariusz Sokołowski, rzecznik komendy stołecznej. Jak twierdzą policjanci, patrole to zwykła fikcja, a nawet chęć upokorzenia funkcjonariuszy. Co ciekawe, policjanci z CBŚ nie zostali przez swoich przełożonych poinformowani, dlaczego wysłano ich na patrole. - Dla CBŚ ważna jest pomoc lokalnej policji w rekrutacji najlepszych funkcjonariuszy, którzy mogliby zasilić tą formację. Komendant stołeczny obiecał pomoc, w zamian jednak poprosił o wsparcie w sprawach, którymi zajmuje się warszawska policja - tłumaczy podinsp. Zbigniew Matwiej, rzecznik Komendy Głównej Policji.

Ojciec Tadeusz Rydzyk musiał skrócić o kilka dni tropikalne wakacje na hiszpańskiej Teneryfie - donosi "Superexpress" w artykule "Zawrócony z raju". Ojcu Rydzykowi zaczął się palić grunt pod nogami, bo Watykan nakazał biskupom podjęcie ostrych kroków w sprawie jego medialnego imperium. Z kolei media ujawniły podejrzane operacje finansowe współpracowników ojca dyrektora. Do ciepłych krajów ojciec Tadeusz Rydzyk wyleciał 2 kwietnia z asystentem ojcem Grzegorzem Mojem. Właśnie tego dnia wszyscy Polacy wracali pamięcią do wydarzeń sprzed roku, kiedy odszedł od nas papież Jan Paweł II. Już na warszawskim lotnisku Okęcie podczas odprawy inni pasażerowie nie szczędzili pod adresem ojca dyrektora krytycznych uwag. Jeden z nich zarzucił mu, że za pieniądze biednych ludzi, rok po śmierci Wielkiego Polaka, zamiast się modlić wyjeżdża na tropikalną wyspę. Dziennik postanowił sprawdzić, czy ojciec Tadeusz udał się na wyspę w sprawach zakonnych. Niestety - w żadnym z zakonów nie spędził ani jednej doby. - Nie, u nas nie ma i nie było takiego ojca. Na liście mam tylko niemieckich zakonników - powiedział ojciec Beningo, odpowiadający za wszystkie trzy zakony w Puerto de la Cruz.

ČEZ przygotowuje prospekt emisyjny, aby jeszcze w tym półroczu wejść na warszawską giełdę. Po debiucie będzie największą pod względem wartości spółką notowaną na GPW. Dwa kolejne miejsca zajmą również firmy zagraniczne - BACA i MOL informuje "Parkiet" w tekście "ČEZ nadchodzi po cichu". - Nasze deklaracje o tym, że w maju lub w czerwcu akcje ČEZ pojawią się na warszawskiej giełdzie, wciąż są aktualne - mówi Eva Nováková, rzecznik ČEZ. - Teraz intensywnie pracujemy nad prospektem - dodaje. Czeska spółka nie przewiduje nowej emisji. Na warszawskiej giełdzie mają być notowane w systemie równoległym te same papiery, którymi dziś handluje się w Pradze. Grupa ČEZ to ósmy co do wielkości koncern energetyczny w Europie i największa firma w naszym regionie. Kapitalizacja ČEZ po poniedziałkowej sesji w Pradze przekraczała 496 mld CZK, czyli ponad 69 mld zł. Tymczasem największa spółka notowana na GPW - austriacki Bank Austria Creditanstalt - warta jest ok. 61 mld zł. Druga co do wielkości firma z warszawskiej giełdy - węgierski MOL - ma 38 mld zł kapitalizacji. Największa polska spółka notowana w Warszawie to PKO BP, z kapitalizacją 35 mld zł, czyli ponad dwa razy mniejszą, niż ma dziś ČEZ.

Przegląd prasy przygotował
Sergiusz Sachno

Przegląd prasy

Od poniedziałku, 13 lutego 2006, publikujemy codzienny przegląd prasy. Możesz go zamówić w formie newslettera, odwiedzając stronę: http://www.wprost.pl/newsletter/