Rosyjskie MSW wydało w tej sprawie specjalny komunikat. "3 października rosyjska misja dyplomatyczna znalazła się pod ostrzałem pocisków moździerzowych. Jeden z nich eksplodował na terenie ambasady, nieopodal mieszkań pracowników. Na szczęście nikt nie został ranny. Ucierpiała natomiast konstrukcja placówki. Dwa kolejne pociski eksplodowały tuż obok ambasady" – wynika z oświadczenia. Pracownicy ministerstwa wezwali także do skoordynowania działalności antyterrorystycznej.
"Konsekwencja działań USA"
W poniedziałek Stany Zjednoczone i Rosja zerwały kruche porozumienie o współpracy w Syrii. USA stwierdziły, że Kreml nie spełnił swoich zobowiązań. Minister spraw zagranicznych Rosji łączy tę decyzję z poniedziałkowym ostrzelaniem ambasady. – W naszych oczach ten ostrzał jest konsekwencją działań tych, którzy tak jak USA i ich sojusznicy, prowokują brutalny konflikt w Syrii, wdzięcząc się do różnego rodzaju bojówkarzy i ekstremistów – mówił.
Rosjanie, w przeciwieństwie do Amerykanów, uznają wszystkich rebeliantów walczących w Syrii za terrorystów. Amerykanie starają się oddzielić tych, którzy walczą przeciwko prezydentowi Assadowi, od ekstremistów, takich jak bojownicy Frontu Al-Nusra, wcześniej należącego do Al-Kaidy.