Milczenie dowódców

Milczenie dowódców

Dodano:   /  Zmieniono: 
Polacy nie chcą wyjeżdżać z Afgańczykami na patrole. Nowość jest taka, że po raz pierwszy o tym problemie mówią Polacy. Amerykanie, Brytyjczycy, Kanadyjczycy, a nawet sami Afgańczycy debatują na ten temat od kilku lat.
Co więcej, problem służby na dwa fronty czyli za dnia dla sił koalicji a nocą dla talibów był przedmiotem kilkunastu głośnych debat w afgańskim parlamencie. By zapobiec temu problemowi uchwalono nawet co najmniej trzy ustawy. Opowiadał o tym wielokrotnie w wywiadach dla zachodnich mediów między innymi prezydent Hamid Karzaj. U nas dopiero teraz zaczyna się mówić o tym problemie. Ale jakby półgębkiem, ustami anonimowych żołnierzy, którzy po raz kolejny za pośrednictwem mediów swoimi problemami próbują zainteresować dowodzących nimi generałów i polityków.

Konflikt w Afganistanie – gdzie służy 1200 Polaków, a wkrótce służyć będzie jeszcze więcej – to wciąż wojna, której jakby nie ma. Tak samo było wcześniej z Irakiem. Ktoś wysłał naszych żołnierzy gdzieś daleko z mało zrozumiałych dla większości Polaków powodów. I większości to się nie podoba. Lepiej więc oficjalnie nie mówić o problemach żołnierzy, by nie narażać się na gniew opinii publicznej.

Dotąd ta praktyka się sprawdzała. Można sobie życzyć, by do końca misji polskich żołnierzy w Afganistanie, bez względu jak długo ona potrwa, można było milczeć. By wracali bezpiecznie i po cichu do domu. Tylko, że Afganistan robi się coraz niebezpieczniejszy. Czerwiec już ogłoszono najgorszym miesiącem od 2001 roku, gdy zaczęła się ta wojna.

Milczenie dowódców i polityków często jednoznaczne z niedostrzeganiem problemów żołnierzy, a wynikające tchórzostwa przed opinią publiczną, staje się igraniem z ich życiem.