Europa zmaga się z prawicowym populizmem, a tymczasem na Półwyspie Iberyjskim wyborcy ukochali sobie lewicę w jej najbardziej radykalnych odmianach.
Emocje, które targają dziś mieszkańcami Europy, zdają się omijać Hiszpanię i Portugalię. Niemcy wychodzą na ulice, żeby protestować przeciwko polityce imigracyjnej kanclerz Angeli Merkel, Brytyjczycy zastanawiają się, czy opuścić zbiurokratyzowaną Unię Europejską, ale za Pirenejami nie chwytają eurosceptyczne hasła. I choć te dwa sąsiadujące ze sobą narody otwarcie się nie lubią, to polityką rządzą tam podobne zasady. Większość Hiszpanów i Portugalczyków ma serca po lewej stronie.
Podemos rośnie. Podczas gdy w całej Europie z powodu presji wywołanej kryzysem liberalizuje się prawo pracy, Portugalczycy przymierzają się na poważnie do skrócenia tygodnia pracy z 40 do 35 godzin. Ma to co prawda obowiązywać tylko w administracji państwowej, ale w parlamencie pojawiła się już propozycja Zielonych (na razie odrzucona), żeby taką samą zasadę wprowadzić w sektorze prywatnym. Portugalczycy planują też złagodzenie cięć budżetowych, wprowadzonych przez poprzedni rząd w zamian za pakiet pomocowy z UE, który wyciągnął z opresji gospodarkę, porównywaną często do bankrutującej Grecji. Nie bez przyczyny zresztą, bo rozrzutność kolejnych dwóch rządów socjalisty José Socratesa była legendarna. Portugalczycy idą też pod prąd w kwestiach światopoglądowych. Gdy większość Europy w mniej lub bardziej zawoalowany sposób stara się pozbyć imigrantów, oni organizują prywatne konwoje, którymi przewożą z Niemiec imigrantów do siebie. W mainstreamowych mediach próżno też szukać jakichś większych sporów na temat konfliktu z islamem. Plany budowy meczetu na placu Mouraria w centrum Lizbony nikogo nie bulwersują. Podobna atmosfera panuje w Hiszpanii, mimo że szaleje tam bezrobocie, będące pożywką dla populistów. Jednak zmęczeni kryzysem Hiszpanie autentycznie boją się krążącej po Europie plagi eurosceptycyzmu i populizmu. Na Półwyspie Iberyjskim wszystko jest na odwrót. Prawica kojarzy się tam większości wyborców z zagrożeniem, a lewica ze stabilizacją. W Portugalii wielobarwna koalicja lewicy, łącznie z autentycznymi komunistami, zadomowiła się na dobre u steru władzy. W Hiszpanii wszystko może się jeszcze zdarzyć. 26 czerwca odbędą się tam przyspieszone wybory, ponieważ po ubiegłorocznych, będących generalnie sukcesem różnych partii lewicowych, żadnej z nich nie udało się sformować rządu. Teraz może się to zmienić, bo według najnowszych sondaży, opublikowanych przez dziennik „El Mundo”, wschodząca gwiazda hiszpańskiej lewicy, partia Podemos, w sojuszu wyborczym z komunistami ze Zjednoczonej Lewicy (IU), staje się na kilka tygodni przed nowymi wyborami drugą siłą polityczną i wyprzedza mainstreamową Hiszpańską Socjalistyczną Partię Robotniczą (PSOE), która zawsze dotąd rządziła na zmianę z prawicową Partią Ludową (PP).
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.