Wydanie antologii własnej twórczości łatwe nie jest. Zwłaszcza w przypadku artysty, którego solowa kariera (niewątpliwie imponująca – kilkadziesiąt płyt, nieskończenie wiele przebojów i wręcz ikoniczny status) i tak nigdy nie dogoni niecałej dekady spędzonej z The Beatles pół wieku temu. McCartney długo mierzył się z obciążeniami przeszło ści i dopiero po latach oparł swój koncertowy dwugodzinny zestaw na twórczości liverpoolskiej czwórki. Najnowszym, prawie 70-piosenkowym wydawnictwem znów porywa się na niemożliwe. Oddajmy mu sprawiedliwość – egocentryczno-komercyjny podtekst kolejnej próby i powierzenie samemu sobie roli kuratora własnego dorobku nie przyćmiewają zdumiewającej wszechstronności artysty. Co więc tym razem dostajemy? Niechronologicznie ułożony zestaw, który pokazuje, jak trafnie muzyk potrafi ocenić własną twórczość – ewidentne „szmoncesy”, nawet te najlepiej sprzedawane, są tu w zasadzie nieobecne, za to ambitne projekty, typu producencki „Fireman”, „Band on the Run” czy ostatni, bardzo udany album „New” – jak najbardziej. Rządzi muzyka, a w niej Sir Macca jest przecież mistrzem świata.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.