MUSIAŁ TO BYĆ POCZĄTEK LAT 80. CZYTAŁO SIĘ WÓWCZAS „TYGODNIK POWSZECHNY”, a w nim przede wszystkim kilka rubryk. Do szczególnie cennych należał krótki felieton Piotra Wierzbickiego, opozycjonisty skądinąd. Pewnego dnia napisał pan Piotr o zdjęciu z Janem Pawlem II, papieżem o ciepłym spojrzeniu – cóż, niby dobrze, że ciepłym, ale co chce Wierzbicki napisać coś o tych (jak byśmy dzisiaj, hm, powiedzieli) mordach zdradzieckich, to mu ten wzrok papieża, cholera, przeszkadza. I jakoś wychodzi łagodniej...Autor kultowego w dziejach drugiego obiegu „Traktatu o gnidach” pisał, jak na tamte czasy i tamten etos, ostro, strach pomyśleć, co by się stało, gdyby zdjęcie z naszym papieżem zgubił.
W każdym razie trudno uchronić się przed tęsknotą, aby każdy piszący o Polsce rycerz stawiał sobie przed nosem hologram ze św. Karolem, aby się swoich słów nie musiał potem wstydzić. Pomijam, rzecz jasna, skutek uboczny – jakaś część piszących poddana tej opresji dostawałaby za każdym razem furii i pisała językiem klątwianym, ale niech tam i będzie na zdrowie, radykalna lewica z zasady tryska jadem, co zabawne, że i na prawo, i na lewo, miałaby dodatkowy bodziec. W polskiej publicystyce przeważa w swej masie rycerstwo konserwatywne i parakonserwatywne. Gdyby takfiltr świętego spojrzenia zaordynować tym pułkom, kraj stałby się piękniejszy, a szlachetność nie byłaby emigrantką. Nas, tych kilku, którzy tamtego zdjęcia nie zgubili, przestałoby dręczyć poczucie osamotnienia.

Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Komentarze