Reżyser „Ciemno, prawie noc” Borys Lankosz i autorka książki Joanna Bator uważają, że bez pani ten film by nie powstał. Miała pani wątpliwości, czy w nim zagrać?
Wątpliwości aktorskich nie miałam, bo nie często zdarza się tak ciekawa rola, w dodatku oparta na pierwowzorze literackim. Jeśli jakieś wątpliwości były, to dotyczyły pytania, jak taką książkę przenieść na ekran. Było dla mnie jasne, że z wielu wątków trzeba będzie zrezygnować, zastanawiałam się więc, jaką właściwie historię opowiemy w filmie. Ta zawarta w książce jest bowiem bardzo bogata i wielowątkowa. Właściwie szkatułkowa.
Co było najtrudniejsze w przeniesieniu książkowej postaci Alicji na ekran?
Najtrudniejsze było to, że właściwie nic nie musiałam grać, a nie jestem do tego przyzwyczajona. Zwykle wymaga się ode mnie bardzo wysokiej emocjonalności, ekspresji, często fizycznej. Tutaj było odwrotnie – musiałam się wyciszyć, wycofać, powściągnąć aktorskie ego i przyglądać się moim kolegom, którzy dawali popis różnych ekstremów aktorskich. Tymczasem ja musiałam grać podskórnie, bardzo wewnętrznie, minimalnie. Nie rzucać się w oczy, również jeśli chodzi o wygląd. W filmie mam tylko jeden kostium, tylko raz krzyczę, a głównie słucham.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.