Politycy, wróćcie na Majdan

Politycy, wróćcie na Majdan

Dodano:   /  Zmieniono: 
Mówiąc wprost, właśnie tracimy Ukrainę. A na pewno historyczną szansę na trwałe zbliżenie polsko-ukraińskie i ukraińsko-unijne.
Polskie władze nabrały wody w usta w sprawie, która nie jest ani daleka, ani obca. A  przecież jest wiele narzędzi, których można użyć, by doprowadzić do  szybkiego uwolnienia Julii Tymoszenko. Nie chodzi o dołączanie do  bojkotu, tak chętnie zapowiadanego przez Niemcy – i jakże niemądrze podchwyconego przez Jarosława Kaczyńskiego. Interesy Berlina nie są zgodne z naszymi. Niemcy nigdy nie traktowali Ukrainy jako poważnego partnera. Zachęcając innych do bojkotu, Niemcy testują własną siłę w  Europie, zarazem próbują wypchnąć Wiktora Janukowycza z Europy. W  przypadku Ukrainy może to oznaczać tylko jedno: wciąganie kraju w  objęcia Rosji. Dla nas byłoby to fatalne.

Bojkot nawet tak wielkiej imprezy jak piłkarskie mistrzostwa Europy byłby bronią obosieczną i zarazem krótkowzroczną. Euro szybko minie – i  co dalej? Jakie jeszcze narzędzia nacisku będą mieli realnie politycy europejscy? Widać, że Janukowycz jest gotów zaryzykować bardzo wiele. Nic nie jest dla niego tak cenne jak perspektywa trwałego izolowania czołowej opozycjonistki. Byłej premier, której partia w październikowych wyborach parlamentarnych wystartuje w bloku mogącym ( jeśli wierzyć sondażom) odebrać władzę Janukowyczowej Partii Regionów.

W ostatnich tygodniach nie zdarzyło się nic, co by zmieniło nasze postrzeganie wydarzeń na Ukrainie. Wiemy, że sprawa przeciw Tymoszenko dotycząca kontraktów gazowych była dęta. Trzeba było znaleźć paragraf na ambitną i twardą szefową opozycji – i paragraf się znalazł. Tak jak znalazła się też swoboda, jaką dano służbie więziennej – by mogła traktować najpotężniejszą kobietę w kraju gorzej niż zwykłych kryminalistów.

Wiemy też, że nikt na Ukrainie nie  grał ani nie gra czysto. Ani Janukowycz, ani Tymoszenko, ani Juszczenko, nie wspominając już o Kuczmie – nie mają czystych sumień. Właśnie dlatego ukraińscy liderzy dotąd nie pastwili się nad sobą. Janukowycz tę  zasadę złamał, w poczuciu bezkarności. Do ostatnich dni żadne retorsje go nie dotknęły. Ale i jego bezkarność musi mieć swoje granice.

Polscy politycy powinni piętnować postępowanie prezydenta Ukrainy najgłośniej w Europie. Właśnie dlatego, że razem z Ukraińcami jesteśmy współorganizatorami wielkiej sportowej imprezy. Smutna prawda jest taka, że wspólne mistrzostwa Polski i Ukrainy były od początku wspólne tylko z  nazwy. Kiedy nam je „dano" w 2007 r., UEFA miała polityczno-piłkarskie intencje, by zbliżyć Wschód do Europy. Ten efekt nie został osiągnięty. Dziś Polska i Ukraina kończą przygotowania do dwóch oddzielnych turniejów. Nasze dwa kraje dzieli dziś wszystko, od poziomu życia, przez przepisy i rozwój infrastruktury, po zwyczaje polityczne.

Czy to oznacza, że mamy wzruszyć ramionami? Że piłka i Euro są ponad wszystko, więc należy powściągać emocje i zamknąć oczy? Sport nigdy nie  był całkiem niezależny od polityki. Od lat nie było wielkiej sportowej imprezy, która oparłaby się wpływowi wydarzeń bieżących. Nie udawajmy, że teraz będzie inaczej. Osiem lat temu polscy politycy sprawdzili się jak nigdy w czasie pomarańczowej rewolucji. Pora, by znów stanęli na  wysokości zadania. Tymoszenko powinna być wolna, a Ukraińcy powinni móc jesienią wybrać władze w sposób przejrzysty i demokratyczny.

Więcej możesz przeczytać w 19/2012 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.