Dwa miliardy złotych może zapłacić skarb państwa za opieszałość wymiaru sprawiedliwości
Wprost" dotarł do poufnego pisma z końca stycznia 2003 r., w którym Ministerstwo Sprawiedliwości zaleca prezesom sądów okręgowych i rejonowych natychmiastowe przyspieszenie biegu postępowań trwających dłużej niż trzy lata. Jeśli bowiem ze skargą do Strasburga zgłoszą się wkrótce wszyscy uprawnieni (około 100 tys. osób), państwo będzie musiało im zapłacić przynajmniej 2 mld zł!
Trzy rozprawy - tyle, według Szczepana Styranowskiego, emerytowanego sędziego z Olsztyna, powinno w najgorszym wypadku zająć sądowi rozpatrzenie jego sprawy o wysokość naliczonej przez ZUS emerytury. - Tymczasem minęły cztery lata i miesiąc - wylicza Styranowski, pierwszy Polak, który wywalczył w Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu odszkodowanie za opieszałość krajowego sądu. 30 października 1998 r. trybunał zasądził na jego rzecz 15 tys. zł od naszego państwa (wówczas za piętnaście miesięcy opóźnienia). Za żółwie tempo pracy sądów skarb państwa zapłacił między innymi 20 tys. zł Januszowi Podbielskiemu, biznesmenowi ze Świdnicy, 22 tys. Zygmuntowi Mączyńskiemu z Michałowic, 32 tys. zł Henrykowi Fuchsowi z Ozorkowa. Od 2002 r. liczba podobnych spraw rośnie lawinowo.
Granat i Strasburg
Zygmunt Mączyński z Michałowic wykazał się wielką cierpliwością. Ponad 25 lat czekał na rozstrzygnięcie sprawy o podział majątku między nim a byłą żoną. W 1996 r., w dwudziestą rocznicę złożenia pozwu w Sądzie Rejonowym w Pruszkowie, zdesperowany zagroził, że rozerwie się granatem w sali rozpraw, jeżeli nie uzyska natychmiast wyroku. W końcu uznał, że skuteczniejsze będzie złożenie skargi do Trybunału Praw Człowieka. Ten wziął pod uwagę jedynie 8 lat i 7 miesięcy procesu, bo tyle minęło od 1 maja 1993 r., kiedy Polska uznała prawo swoich obywateli do składania skarg w Strasburgu. W połowie stycznia 2002 r. trybunał zasądził na korzyść Mączyńskiego 22 tys. zł zadośćuczynienia od państwa polskiego.
20 tys. zł skarb państwa musi wypłacić Januszowi Podbielskiemu, biznesmenowi ze Świdnicy, który 25 maja 1992 r. pozwał samorząd miasta, żądając zapłaty za prace wykonane przez jego firmę budowlaną i odszkodowania za złamanie warunków umowy. Sprawa przeszła przez wszystkie instancje, nie wyłączając Sądu Najwyższego. Nie mogąc się doczekać wyroku, po trzech latach poskarżył się w Strasburgu. Trybunał podzielił zdanie biznesmena, że 5 lat, 5 miesięcy i 29 dni to trochę za długo jak na rozpatrzenie sprawy tej wagi.
Czekając na wyrok
Około 100 tys. Polaków wypatruje wyroku całymi latami! Zachęceni wieściami ze Strasburga mogą "zalać" sekretariat TPC wnioskami o odszkodowanie za przewlekłe postępowania. Tylko w 2002 r. do trybunału trafiło ponad 4 tys. skarg z Polski, ponad 80 proc. dotyczy zbyt długiego czasu rozpatrywania spraw. W grę wchodzą odszkodowania o łącznej wartości co najmniej 2 mld zł. W kolejce do Strasburga po raz wtóry ustawiają się też ci, którzy już raz tam wygrali. Sylwester Pogorzelec z Zabrza w 1995 r. złożył w Strasburgu skargi na ciągnące się postępowania w czterech sprawach. Najdłuższa trwa od 1983 r., kiedy pozwał spółdzielnię mieszkaniową do Sądu Rejonowego w Zabrzu, domagając się zamiany przyznanego mu lokalu - pełnego usterek - na nowy. Trybunał nie miał wątpliwości, że naruszono prawo do uzyskania wyroku w rozsądnym terminie i 17 stycznia 2001 r. nakazał Polsce wypłatę 50 tys. zł zadośćuczynienia. Jedna ze spraw Pogorzelca przed naszymi sądami wciąż się toczy...
Niezawiśli od pracy
Dziewięć na dziesięć skarg kierowanych przez naszych obywateli do Strasburga dotyczących przewlekłych postępowań sądowych kończy się przegraną Polski. Wydawałoby się, że kolejne porażki przyspieszą reformę sądownictwa i sprawią, że praca sądów stanie się bardziej efektywna. Dziś tylko krakowskie sądy pracują na dwie zmiany. - Tych, którzy proponują wprowadzenie podobnego rozwiązania w innych miastach, tamtejsi sędziowie traktują jak sabotażystów. Chcą być niezawiśli również od pracy - komentuje prof. Andrzej Rzepliński z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
W Niemczech sprawy przed tamtejszymi sądami prowadzone są codziennie aż do wydania wyroku. Uchylających się od przybycia do sali rozpraw natychmiast doprowadza policja. Tymczasem Pogorzelec - mimo wyroku trybunału - od dwudziestu lat czeka na ostateczne orzeczenie polskiego sądu. Właśnie posłał kolejny wniosek do Strasburga. W oczekiwaniu na odpowiedź z Francji udziela innym rad, jak składać skargi w Trybunale Praw Człowieka. Zdążył już zachęcić ponad 30 osób. - Nasze państwo upomina się o przestrzeganie praw człowieka w Chinach czy Rosji, a samo łamie prawa tysięcy swoich obywateli - mówi rozżalony Pogorzelec. Za bałagan w systemie sprawiedliwości oraz wolne dla sędziów po godzinie 16.00 każdemu z nas przyjdzie zapłacić po 50 zł.
Na Strasburg! Jak się skarżyć na opieszałość polskich sądów |
---|
|
Więcej możesz przeczytać w 10/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.