Ofiary przecieków
Ostatnie porwania dla okupu dowodzą, że bandyci często dysponują dokładną wiedzą o majątku swoich ofiar, znają stan ich kont, mają informacje o tym, kto sprzedał atrakcyjne grunty, na przykład pod budowę hipermarketu lub stacji benzynowej. Jak ustaliliśmy, w wypadku kilku ostatnich porwań informacje te pochodziły z kancelarii notarialnych, w których zawierano umowy kupna-sprzedaży. Pochodziły też od skorumpowanych bądź zastraszonych pracowników banków czy biur maklerskich. Obecna seria porwań w Warszawie i podwarszawskich miejscowościach - w Piasecznie i Konstancinie - to dzieło gangu mokotowskiego, do niedawna kierowanego przez Andrzeja Horycha, ps. Korek. Pozbawiony szefa gang odrabia w ten sposób straty finansowe, bo załamał się przemyt narkotyków, który wcześniej był głównym źródłem dochodów.
W przeszłości porwania dotyczyły w dużym stopniu biznesmenów powiązanych z przestępczym podziemiem. Najnowsza seria porwań obejmuje prawie wyłącznie biznesmenów, którzy z przestępcami nie mają nic wspólnego. Tak było zarówno w wypadku Mirkowskiego, jak i Hitangiego. Tak było też kilka miesięcy temu, gdy próbowano porwać jednego z szefów Nordeabanku w Gdańsku.
Według gdańskiego prokuratora Janusza Kaczmarka, autora książki "Porwania dla okupu", za porwaną osobę przestępcy żądają do miliona złotych, ale zdarza się, że chcą miliona lub kilku milionów dolarów. Od Zbigniewa U., byłego współwłaściciela myślenickiej TeleFoniki, zażądano miliona dolarów okupu za uwolnienie jego 19-letniego syna Bartka. Zbigniew U. zapłacił, a policję powiadomił dopiero po złożeniu okupu i powrocie syna do domu. Z tej sumy policji udało się odzyskać 350 tys. dolarów, które jeden z porywaczy, Tomasz P., schował w piecu swojego domu. Włodzimierz Olewnik, przedsiębiorca spod Płocka, ojciec porwanego Krzysztofa Olewnika, w ciągu trzech lat wydał około miliona dolarów, chcąc odzyskać syna. Zawiadomił policję, zatrudnił też detektywa Rutkowskiego (dotychczas kosztował go on ponoć milion złotych). Zapłacił okup i mimo że operacja była prowadzona przez policję, nie odnaleziono ani syna, ani porywaczy.
Ciemna liczba
Jak mówi inspektor Jerzy Skrycki, zastępca dyrektora Biura Taktyki Zwalczania Przestępczości Komendy Głównej Policji, liczba porwań dla okupu będzie wzrastać, bo polskie społeczeństwo się bogaci. Będzie też wzrastać dlatego, że po ostatnich wypadkach zabijania ofiar - gdy rodziny zwlekały z wypłatą okupu, dając czas negocjatorom policji bądź detektywa Rutkowskiego - wiele osób woli zapłacić od razu niż ryzykować życie bliskich. I te osoby nie informują policji o porwaniach. - W Warszawie w tym roku zgłoszono policji 12 uprowadzeń, podczas gdy nieoficjalnie wiadomo już co najmniej o 27 - podlicza Marcin Popowski ze Stowarzyszenia Detektywów Polskich.
Jak zauważa Eugeniusz Szczerbak, zastępca komendanta głównego policji, porwanie dla okupu jest wprawdzie przestępstwem ściganym z urzędu, lecz trudno ścigać coś, o czym się nie wie. Nawet wtedy, gdy funkcjonariusze dowiadują się o uprowadzeniu, rodziny nie chcą tego potwierdzić. Najczęściej boją się kolejnego porwania lub zemsty bandytów. Tak było niedawno w wypadku 27-letniego Piotra P. z Gdańska, syna przedsiębiorcy z branży budowlanej. - Cały czas byłem oszołomiony narkotykami podawanymi dożylnie. Straszono mnie, że jeśli rodzina nie zbierze pół miliona dolarów, wrócę do domu w kawałkach. Skończyło się na pocięciu żyletką. Po wpłaceniu okupu ojciec znalazł mnie kompletnie zaćpanego na wydmach za miejscowością Mechelinki. Nie zgłosił sprawy policji, bo dostał SMS, że następnym razem porwą mu wnuczkę - opowiada "Wprost" Piotr P.
Porwanie "na policję"
Zanim bandyci wybiorą cel, obserwują rodzinę, poznają jej zwyczaje, oceniają, kogo najłatwiej "trafić" - przedsiębiorcę czy jego dziecko. Gdy ofiara zatrudnia ochronę, najczęściej zastawia się na nią pułapkę. W taką pułapkę wpadł chroniony przez firmę detektywistyczną potentat branży paliwowej z Warszawy. Bandyci dowiedzieli się, że biznesmen ubiega się o kredyt na budowę sieci stacji benzynowych. Podstawili mu więc człowieka, który mógł rzekomo załatwić preferencyjny kredyt. Na spotkanie z nim przedsiębiorcę zaproszono do Radomia, dokąd miał przyjechać bez ochroniarzy. Na trasie do Radomia na przedsiębiorcę czekali w kilku samochodach porywacze. Dopadli go na przydrożnym parkingu.
Często stosowaną przez porywaczy metodą są uprowadzenia "na policję". W taki sposób porwano przed rokiem biznesmena Romana B. z Łodzi. Porywacze zajechali mu drogę samochodem pomalowanym jak policyjny radiowóz, w strojach antyterrorystów. Mieli przy sobie podrobione legitymacje.
Pierwsze minuty
Dla życia porwanej osoby decydujące są pierwsze minuty po uprowadzeniu, bo sprawcy są wówczas najbardziej zdesperowani. Aby przeżyć, najlepiej jest wykonywać ich polecenia. Kiedy bandyci zaczynają mówić o pieniądzach, zakładnik powinien powątpiewać, czy rodzina będzie w stanie sprostać ich żądaniom. Okazały dom może być przecież obciążony hipoteką, samochody mogą pochodzić z leasingu, a prowadzona przez rodzinę osoby uprowadzonej firma może być kredytowana przez bank. Takie przedstawienie stanu majątkowego ułatwia pertraktacje z porywaczami, a rodzina ma szanse na szybkie zgromadzenie mniejszego okupu. Policjanci zauważają, że jeśli ktoś zostanie wytypowany jako ofiara porwania dla okupu, ma niewielkie szanse, żeby się tego ustrzec. Chyba że zatrudnia sztab ochroniarzy.
Jak zmniejszyć ryzyko porwania |
---|
nie ujawniać nowo poznanym osobom istotnych informacji o swojej działalności gospodarczej i stanie majątkowym nie podawać osobom postronnym adresów członków rodziny ani innych ważnych danych regulować wszystkie zobowiązania zainstalować urządzenia zabezpieczające w pomieszczeniach firmy i w domu |
Co robić, gdy dojdzie do porwania |
---|
odmówić zapłaty okupu jak najszybciej powiadomić policję nagrać głos osoby negocjującej okup zapisywać wyświetlające się numery telefonów, z których korzystają sprawcy w wypadku bezpośredniego kontaktu z porywaczami zapamiętać jak najwięcej szczegółów, w tym rysopisy |
Co robić, gdy zostaniemy porwani |
---|
krzycz i uciekaj tylko wtedy, gdy masz realną szansę na ucieczkę bądź bandyci dopadną cię w miejscu publicznym nie stawiaj oporu, gdy nie ma nadziei na pomoc nie lekceważ przestępców, nie obrażaj ich, nie naśmiewaj się z żądań, które stawiają przestępca powinien być przekonany, że wszystko przebiega zgodnie z jego planem: zapewniając go, że nie będziesz utrudniać mu zadania, redukujesz jego agresję i osłabiasz czujność próbuj nawiązać rozmowę i emocjonalny kontakt z kidnaperem musisz wierzyć, że bliscy zrobią wszystko, by cię uratować, nie trać więc nadziei, nie popadaj w otępienie zachowaj sprawność fizyczną: nie odmawiaj przyjmowania posiłków - siły będą ci potrzebne, by uciec, jeśli nadarzy się taka okazja. |
Według Biura Taktyki Zwalczania Przestępczości KGP
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.