****
Victor Bockris to błyskotliwy młody autor piszący tylko o trzech osobach: Williamie Burroughsie, Muhammadzie Alim i o mnie. Nie znam też nikogo, kto miałby tyle energii co on. Pisze na maszynie, jak Van Cliburn gra na pianinie. Cały czas nagrywa i robi zdjęcia. Nie mogę za nim nadążyć - tak pisał o młodym i zdolnym dziennikarzu Andy Warhol w wydanym w 1979 r. albumie fotograficznym "Exposures". Już wtedy intuicyjnie czuł, że Bockris napisze o nim biografię, o jakiej mogą pomarzyć inne sławy. Mimo to Warhol relegował Bockrisa (bo miał taki kaprys) ze swej słynnej Fabryki za wywiad dla niemieckiej edycji "Playboya". Pierwsze sensowne propozycje pojawiły się już w 1983 r. Jedno z wydawnictw zaoferowało Bockrisowi 100 tys. dolarów zaliczki za napisanie biografii króla pop-artu. I tak oto powstała najlepsza książka o tym artyście. Już po kilkudziesięciu stronach można odnieść wrażenie, że Warhol miał więcej twarzy niż bogini Siwa rąk. Raz jawi się nam jako antypatyczny, zdegenerowany typ i bezwzględny sadysta, który w swoim studiu urządzał imprezy, jakich pozazdrościłby mu sam Belzebub. Innym razem widzimy go jako kruchego i zagubionego w wielkim świecie konkurencji dzieciaka. Ten osobliwy potomek słowackich emigrantów to nadal enfant terrible - przynajmniej dla wielu historyków sztuki. Fascynuje przede wszystkim dlatego, że jego życie to przykład spełnionego mitu american dream. Ale tego, czy sen o sukcesie nie przeradzał się niekiedy w koszmar, można się tylko domyślać. Bockris nie ocenia i nie wartościuje, ale jedynie fascynująco opowiada.
Łukasz Radwan
Victor Bockris "Andy Warhol. Życie i śmierć" (W.A.B.)
Victor Bockris to błyskotliwy młody autor piszący tylko o trzech osobach: Williamie Burroughsie, Muhammadzie Alim i o mnie. Nie znam też nikogo, kto miałby tyle energii co on. Pisze na maszynie, jak Van Cliburn gra na pianinie. Cały czas nagrywa i robi zdjęcia. Nie mogę za nim nadążyć - tak pisał o młodym i zdolnym dziennikarzu Andy Warhol w wydanym w 1979 r. albumie fotograficznym "Exposures". Już wtedy intuicyjnie czuł, że Bockris napisze o nim biografię, o jakiej mogą pomarzyć inne sławy. Mimo to Warhol relegował Bockrisa (bo miał taki kaprys) ze swej słynnej Fabryki za wywiad dla niemieckiej edycji "Playboya". Pierwsze sensowne propozycje pojawiły się już w 1983 r. Jedno z wydawnictw zaoferowało Bockrisowi 100 tys. dolarów zaliczki za napisanie biografii króla pop-artu. I tak oto powstała najlepsza książka o tym artyście. Już po kilkudziesięciu stronach można odnieść wrażenie, że Warhol miał więcej twarzy niż bogini Siwa rąk. Raz jawi się nam jako antypatyczny, zdegenerowany typ i bezwzględny sadysta, który w swoim studiu urządzał imprezy, jakich pozazdrościłby mu sam Belzebub. Innym razem widzimy go jako kruchego i zagubionego w wielkim świecie konkurencji dzieciaka. Ten osobliwy potomek słowackich emigrantów to nadal enfant terrible - przynajmniej dla wielu historyków sztuki. Fascynuje przede wszystkim dlatego, że jego życie to przykład spełnionego mitu american dream. Ale tego, czy sen o sukcesie nie przeradzał się niekiedy w koszmar, można się tylko domyślać. Bockris nie ocenia i nie wartościuje, ale jedynie fascynująco opowiada.
Łukasz Radwan
Victor Bockris "Andy Warhol. Życie i śmierć" (W.A.B.)
Więcej możesz przeczytać w 34/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.