Kownacki - poseł PiS, adwokat smoleński

Kownacki - poseł PiS, adwokat smoleński

Dodano:   /  Zmieniono: 
Bartosz Kownacki posel PiS fot. Jacek Herok --- Newspix.pl Źródło:Newspix.pl
Bartosza Kownackiego do PiS przyprowadził były szef Zarządu Studiów i Analiz SKW Piotr Bączek. Powiedział, że ma zaufanego, młodego i nieuwikłanego prawnika, który może pomóc. W 2009 r. został asystentem posłów PiS w komisji do spraw nacisków.
– Zaangażowany, z otwartą głową, bardzo się wtedy spodobał – wspomina poseł Arkadiusz Mularczyk z Solidarnej Polski, który kilka miesięcy później wsadził go do organizowanego przez siebie zespołu prawników pomagających rodzinom smoleńskim. Kownacki reprezentuje do dziś sześć rodzin, m.in. córkę minister rozwoju Klarę Gęsicką i trzy wdowy: Magdalenę Mertę, Dorotę Skrzypek i Ewę Błasik. Nie był tak przebojowy jak mecenas Rafał Rogalski ani tak kontrowersyjny. Jak twierdzi jeden z posłów PiS, od czasu katastrofy smoleńskiej trwa korespondencyjny pojedynek między dwoma adwokatami, którzy poznali się podczas aplikacji prokuratorskiej. Rogalski znacznie lepiej organizował szum wokół swojej osoby, sugerując raz po raz możliwość zamachu. Kownacki nigdy granicy dobrego smaku nie przekroczył i systematycznie przegrywa wizerunkowy bój o rozgłos.

– Nie ukrywajmy, gdy trafił do zespołu prawników smoleńskich, nie miał żadnego doświadczenia. Robił to, co robiłoby 90 proc. adwokatów na jego miejscu, a Rogalski od samego początku był ideowo zaangażowany w sprawę – mówi jeden z posłów PiS.

Szybko się jednak uczył. Ewa Błasik zawdzięcza mu ofensywę w sprawie obrony honoru męża, generała Błasika, którego raport MAK oskarżał, że był pod wpływem alkoholu. A Magdalena Merta rozgłos, jaki zrobił w sprawie zaginionej już w Polsce obrączki męża. Skutecznie w tej sprawie nękał prokuraturę.

W 2011 r. liderzy PiS Jarosław Kaczyński i Zbigniew Ziobro wytoczyli proces reżyserowi Kazimierzowi Kutzowi, który oskarżył ich o zamordowanie niewinnej Barbary Blidy. Tę prestiżową sprawę powierzyli do prowadzenia właśnie młodemu prawnikowi Bartoszowi Kownackiemu. Kilka miesięcy później dostał propozycję startu w wyborach. Miał do wyboru Podkarpacie albo województwo bydgosko-toruńskie. Wybór był prosty – na Podkarpaciu nie miał szans, bo tam nie głosują na spadochroniarzy z Warszawy, a w Bydgoszczy atutem była jego smoleńska rozpoznawalność. Startował z trzeciego miejsca na liście. Murem stanęli za nim Radio Maryja, „Nasz Dziennik” i Zbigniew Ziobro, który pojechał wesprzeć mało znanego kandydata. Mówił na spotkaniach, że gdyby przejeżdżał przez Bydgoszcz w dniu wyborów, na pewno by zagłosował na Bartosza Kownackiego, bo to solidny człowiek. – Mecenas Kownacki nigdy nie dał ciała – mówił Ziobro.

Jednak po kilku miesiącach zmienił zdanie i powtarzał już znajomym, że się zawiódł na mecenasie. W Bydgoszczy faworytką prezesa była Magdalena Żuraw, zwana aniołkiem Kaczyńskiego, a akcja wspierania Kownackiego bardzo ją osłabiała. Ziobro więc stawiał sprawę jasno. Mówił, że za poparcie i pomoc oczekuje tego samego, gdy prezes będzie próbował go usunąć po wyborach z partii. – Po wyborach był roztrzęsiony i przerażony. Przyszedł do nas, gdy go postawiliśmy pod ścianą – mówi jeden z posłów Solidarnej Polski. Jedyną osobą, z którą Kownacki poważnie rozmawiał o odejściu z PiS, był Jan Olszewski. Olszewski mówi, że to wielki błąd.– Dałem słowo Zbyszkowi, że go nie zostawię – zakomunikował.

Cały tekst Cezarego Łazarewicza w najnowszym numerze "Wprost", który od niedzielnego wieczora jest dostępny w formie e-wydania .


Najnowszy "Wprost" jest także dostępny na Facebooku .