Próba zmiany trybu obrad Senatu. Teraz to PiS gra na zwłokę

Próba zmiany trybu obrad Senatu. Teraz to PiS gra na zwłokę

Budynek Senatu
Budynek Senatu Źródło:Senat Rzeczypospolitej Polskiej/Sławomir Kaczorek
We wtorek 5 maja Senat odrzucił wniosek o zmianę trybu obrad, zgłaszany przez senatora Marka Martynowskiego z PiS. Jak dowiedział się Onet, to część nowej strategii rządzących, polegającej na maksymalnym przedłużaniu prac w Senacie, a w konsekwencji - przyjęcia przepisów wyborczych w kształcie ustalonym przed miesiącem w Sejmie.

Marek Martynowski domagał się, by Senat zmienił sposób prowadzenia obrad z hybrydowych na stacjonarne. Oznaczało to, że parlamentarzyści musieliby stawić się w Warszawie. – My, jako klub PiS, nie jesteśmy przeciwko zdalnym obradom, ale jesteśmy przeciwko takiej formie, jaka jest w tej chwili. Jeżeli komisje muszą zbierać się w Senacie i nie mogą zdalnie debatować i obradować, to nielogiczne jest to, że na posiedzeniu plenarnym, możemy zdalnie głosować. O tyle to nielogiczne, że na podstawie art. 19 ust. 1 Regulaminu, senatora obowiązuje obecność i czynny udział w posiedzeniu Senatu oraz organów Senatu. Ja nie rozumiem, czemu raz jest tak, a raz tak – mówił Martynowski.

Przedstawiciel opozycyjnej większości senackiej zwrócił mu uwagę, że podobnych wątpliwości nie zgłaszał wcześniej, na poprzednim posiedzeniu Senatu. Marszałek Tomasz Grodzki początkowo nie chciał w ogóle głosować nad wnioskiem polityka PiS, jednak inni senatorowie obozu rządzącego zgłosili sprzeciw. Ostatecznie po przerwie zagłosowano nad wnioskiem. Opozycji udało się go odrzucić większością 51 głosów. Jak pisze Onet, gdyby do tego nie doszło, senatorowie PiS-u byli gotowi przyjechać do stolicy i w zdobytej w ten sposób większości przejąć porządek prac izby wyższej. Portal zwraca uwagę, że w obradach nie uczestniczy dziś niezrzeszona senator Lidia Staroń, a jeden z senatorów PO miał zgłaszać problemy z logowaniem do systemu.

Opozycja zauważyła, że PiS gra na czas. Przepisy przewidują bowiem, że w przypadku przekroczenia 30-dniowego terminu przez Senat i braku decyzji w sprawie ustawy, trafia ona automatycznie do prezydenta, w brzmieniu ustalonym jeszcze w Sejmie. W tym konkretnym wypadku chodzi oczywiście o przeprowadzenie wyborów prezydenckich w formie głosowania korespondencyjnego.

Czytaj też:
Kiedy odbędą się wybory prezydenckie? Przedstawiamy możliwe scenariusze
Czytaj też:
„Wprost”: Jeśli PiS przegra głosowanie, ogłosi stan klęski żywiołowej i połączy wybory prezydenckie z parlamentarnymi
Czytaj też:
Poczta Polska gotowa na wybory? „Rz”: Rodzimy operator na tle innych europejskich poczt wypada fatalnie