Igrzyska megagwiazd

Igrzyska megagwiazd

Dodano:   /  Zmieniono: 
Amerykańscy sportowcy jadą do Aten po sukces, polscy - by poprawić statystykę
Michael Phelps ma tylko 19 lat, a już jest milionerem i kandydatem na gwiazdę Igrzysk Olimpijskich w Atenach. Jako jedyny pływak w historii pobił pięć rekordów świata podczas tej samej imprezy - na ubiegłorocznych mistrzostwach świata w pływaniu (zdobył tam 6 złotych medali). To dopiero początek wielkiej kariery. Ten fenomenalny zawodnik szykuje się do skoku na szczyt sportowego Olimpu. W Atenach spróbuje pobić fantastyczny rekord: zdobyć 7 złotych medali w czasie jednych igrzysk (ten rekord ustanowił w 1972 r. w Monachium jego rodak, obecnie 54-letni Mark Spitz). Phelps wie, że tylko taki wyczyn może być dla niego przepustką do elity, czyli najsowiciej opłacanych i najbardziej popularnych sportowców - w Stanach Zjednoczonych i na całym świecie.

W czasie największej sportowej imprezy świata, jaką są igrzyska, odbywa się tyle konkurencji, że aby przyciągnąć uwagę kibiców (i sponsorów), nie wystarczy nawet zdobycie złotego medalu. Prawdziwymi bohaterami zostają tylko wyjątkowe indywidualności - multimedaliści. Albo osoby zdecydowanie dominujące w swej dyscyplinie - jak uznawany obecnie za lekkoatletę wszechczasów Carl Lewis, który zdobywał złote medale w sprincie i skoku w dal (ma ich 9, w tym 4 zdobyte podczas jednych igrzysk).

Młodzi kontra starzy

Zanim pojawią się nowe gwiazdy (na przykład Jelena Isinbajewa, która tuż przed igrzyskami pobiła rekord świata w skoku o tyczce), uwaga kibiców będzie skupiona właśnie na starych mistrzach. Takich jak Mike Powell, 41-letni rekordzista świata w skoku w dal, który w historii sportu zapisał się pobiciem wieloletniego legendarnego rekordu Boba Beamona (8,90 m), czy brytyjski trójskoczek Jonathan Edwards - był rekordzistą świata już w 1995 r. i pierwszym człowiekiem, który w tej konkurencji pokonał 18 m. Igrzyska będą okazją dla Jana Ulricha do powetowania jego niepowodzeń z Tour de France. Niemiecki kolarz raz zwyciężył podczas Wielkiej Pętli, ale potem był wiecznie (pięciokrotnie) drugi - za Lancem Armstrongiem (w tym roku znalazł się poza podium). W Atenach, pod nieobecność Armstronga, Ulrich będzie głównym faworytem (cztery lata temu, w Sydney zdobył złoto w wyścigu szosowym i srebro w jeździe na czas). Stary mistrz ma za sobę ciężkie chwile - dwa lata temu został zdyskwalifikowany za używanie amfetaminy i za jazdę samochodem po pijanemu.

Gwiazdami zostają także sportowcy, którzy w inny sposób potrafią przykuć uwagę mediów i publiczności: wyjątkową osobowością, zmaganiami z problemami zdrowotnymi, czy nie opuszczającym ich pechem. Takim nieszczęśnikiem bieżni jest Marokańczyk Hachim El Guerroy, który po zdobyciu czterech tytułów mistrza świata, będąc murowanym faworytem igrzysk, upadł w olimpijskim finale biegu na 1500 m podczas igrzysk w Atlancie, a potem zupełnie niespodziewanie przegrał złoto także w Sydney. Teraz postanowił wystartować dodatkowo na 5000 m, by zwiększyć prawdopodobieństwo, że wreszcie nie wróci do domu bez upragnionego olimpijskiego złota.

Nie gorzej niż w Sydney

Polaków nie znajdziemy nie tylko w pierwszej, ale i w drugiej lidze najlepiej zarabiających sportowców. Ostatnią polską prawdziwą gwiazdą był w latach 80. Zbigniew Boniek. W tenisie Wojciech Fibak należał do grona dziesięciu najlepiej opłacanych graczy, ale to było jeszcze dawniej - w latach 70. Największą gwiazdą w polskiej ekipie jadącej do Aten jest Robert Korzeniowski. Zanim ten niewątpliwie świetny sportowiec zaczął wygrywać, mało kto w Polsce (podobnie jak w innych krajach) wiedział, że w ogóle istnieje taka dyscyplina jak chód sportowy.

Kiedy czołowe potęgi - USA, Chiny czy Rosja - będą rywalizować o palmę pierwszeństwa w liczbie zdobytych medali, kraje takie jak Polska dokonują prestidigitatorskich sztuczek, by poprawić swój statystyczny wynik - wystawiając najliczniejszą reprezentację w mało liczących się konkurencjach. Stefan Paszczyk, prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego, zapowiada, że Polacy przywiozą z Aten 17 medali. Ma być "nie gorzej niż w Sydney".

W rezultacie trzon naszej reprezentacji stanowią znów wioślarze i kajakarze. Ale nawet, gdyby wszyscy wrócili z igrzysk z medalami, to i tak każdy kibic bez zastanowienia zamieniłby je na jeden złoty krążek zdobyty przez koszykarzy, piłkarzy czy biegaczy. W Atenach przeciętny bilet na zawody wioślarskie kosztuje 10 euro, a na konkurencje pływackie 70 euro. Biznesmeni nie mają ochoty łożyć na rozwój kajakarstwa, bo nikt się nim nie interesuje.

Polska wrażliwość

Najlepsi ze światowych medalistów zapowiadają pogrążenie przeciwników i zdobycie kilku złotych medali. Przewodzą im właśnie Phelps i Thorpe. Tymczasem polscy zawodnicy milczą przed igrzyskami, jakby nie wiedzieli, że to wyjątkowa okazja do promocji. Zaszywają się na obozach kondycyjnych, z dala od dziennikarzy, a Paszczyk apeluje, by nie przeszkadzać im w koncentrowaniu się przed startem. - Nie mamy tak odpornych psychicznie zawodników jak Amerykanie, którzy mówią: "Przyjeżdżam, by wygrać". Nasza mentalność jest inna, wrażliwsza - tłumaczy Paszczyk.

Juliusz Urbanowicz. Współpraca: Kaja Szafrańska

Pełny tekst w najnowszym numerze tygodnika "Wprost". W sprzedaży od poniedziałku, 9 sierpnia.

W tym samym numerze: Amnezja Putina (Dlaczego Rosjanie mordują pamięć o zbrodni katyńskiej) oraz Polnisch verboten! (Cóż to byłby za skandal, gdyby Niemcom na Śląsku zabroniono rozmawiać z dziećmi po niemiecku)