Nie żałuje pani wizyty u Andrzeja Dudy?
Nie. Jestem polityczką, posłanką, ale przede wszystkim pielęgniarką. Jak widzę rzeczy, które uderzają w system ochrony zdrowia, w którym przepracowałam 37 lat, to krew się we mnie burzy.
Razem z Magdaleną Biejat przekonywała pani prezydenta, aby zawetował ustawę obniżającą składkę zdrowotną, którą dopiero co Sejm przyjął.
Jestem przekonana, że to jest bardzo szkodliwa ustawa. Nasza ochrona zdrowia i tak ledwo zipie. To, że ministrowie finansów i zdrowia mówią, że nakłady się zwiększyły, to jest prawda. Ale prawda jest też taka, że system był niedofinansowany przez ostatnie lata. Wyrównanie tych braków to nie jest prosta sprawa. Rozumiem, z czym się ministerstwo mierzy, a pieniądze nie rosną na drzewach. Natomiast jak już nie ma z czego dodać więcej, to gdzie jest logika w ujmowaniu? Ja jej nie widzę.
Jeżeli pan minister Domański mówi, że ma luźno leżące ponad 5 miliardów złotych, bo będzie mógł oddać do NFZ to, co zniknie z powodu obniżki składki zdrowotnej przedsiębiorcom, to świetnie. Skoro tyle mamy, to po prostu to dodajmy. Trzeba podnieść nakłady na ochronę zdrowia. Wydajemy na zdrowie około 6 procent PKB, a średnia unijna przekracza 10 procent.
To oczywiste, że każdy chciałby płacić mniej, ale dlaczego mamy dać przywileje przedsiębiorcom kosztem pracowników etatowych i całego systemu ochrony zdrowia, który jest jednym z najgorzej dofinansowanych sektorów?
Udało się przekonać prezydenta?
Prezydent powiedział, że ochrona zdrowia zawsze leżała mu na sercu, nie ma między nami protokołu rozbieżności jeżeli chodzi o składkę zdrowotną, on też uważa, że zmniejszanie wpływów do NFZ nie jest dobre. Nie usłyszeliśmy czy będzie weto, czy jednak nie. Prezydent stwierdził, że czeka jeszcze, co się wydarzy w Senacie. Tam mogą pojawić się zmiany, poprawki i w zależności do tego będzie decydował.
Ale nie wiem, co można byłoby w tym projekcie zmienić, bo moim zdaniem to jest projekt, który powinien powstać od nowa.
Czytaj też:
Bunt, pozwy i chaos w szpitalach. Pielęgniarki alarmują. „Naszym kosztem ratuje się sytuację”
Spotkanie w pałacu prezydenckim nie spodobało się reszcie koalicji rządzącej, pojawiają się nawet głosy mówiące o zdradzie.
Nie jest tak, że Lewica teraz nagle wzięła sobie ochronę zdrowia na sztandary. Troska o wspólne dobro, w tym zdrowie, jest w DNA lewicy. Nie przez przypadek jako pielęgniarka dołączyli do lewicowej partii, która zawsze stała po stronie pracowników ochrony zdrowia. Na lewicy od zawsze mówiliśmy, że trzeba podnieść nakłady na ochronę zdrowia, które są żenująco niskie. Od samego początku, kiedy ten projekt był na etapie dyskusji rządowych i ministerialnych, mówiliśmy, że będziemy przeciw.
Jaki pani zdaniem projekt powinien zatem powstać?
Po pierwsze w 2024 roku obniżaliśmy już składkę zdrowotną dla najmniej zarabiających przedsiębiorców, likwidowaliśmy składkę od sprzedaży środków trwałych. Wtedy Lewica to poparła, poza mną, bo konsekwentnie nie głosuję za obniżaniem pieniędzy na ochronę zdrowia. Gdy zaczynała się dyskusja o dalszym obniżeniu składki, były różne projekty. Każdy z klubów przyniósł swój, Trzecia Droga też się podzieliła.
My proponowaliśmy podatek zdrowotny zamiast składki, żeby ciężar utrzymania systemu ochrony zdrowia nie leżał na pracownikach etatowych, tylko aby wszyscy mieli składki zależne od dochodu. Konsekwentnie trzymamy się tego pomysłu, będziemy nad nim pracować. To nie jest jeszcze gotowa ustawa, ale główne założenia już mamy. Jeżeli ostatecznie przegłosowane zostanie obniżenie składki, to wniesiemy ten projekt poselski.
Jednak wcale bym się nie zdziwiła, gdyby ta ustawa nie weszła w życie.
Czytaj też:
Biejat o Funduszu Kościelnym. Stanowcza deklaracja. „Odłączyć tę kroplówkę”
W ogóle?
Na czas kampanii wyborczej i wymiany prezydenta. Temat budzi duże emocje, widzimy oburzenie z różnych stron, bo przecież listy otwarte poszły od rezydentów, organizacji pacjenckich, związku lekarzy.
Do ludzi dociera, że to nie jest tylko pokrzykiwanie lewicy, która wzięła to sobie sztandary wyborcze, tylko głos płynący ze środowisk medycznych, które wiedzą, o czym mówią. Rezydenci napisali, że oni nie będą brać odpowiedzialności za zdrowie i życie pacjentów, jeżeli zacznie ubywać pieniędzy, bo już pracują na oparach, personelu brakuje.
Temat systemu ochrony zdrowia pojawia się w kampanii wyborczej, choć niekoniecznie dyskutuje się o wysokości składki zdrowotnej. Z ust Nawrockiego i Mentzena wielokrotnie padały hasła, że Ukraińcy korzystają z naszej służby zdrowia bezpłatnie i to oni tworzą kolejki do lekarzy. Kandydat popierany przez PiS widziałby w kolejkach najpierw Polaków, a za nimi Ukraińców.
Takie hasłapodnoszą mi ciśnienie. Większość pracy zawodowej spędziłam w szpitalu dziecięcym. Jeszcze przed wojną w firmie sprzątającej pracowali głównie Polacy, najczęściej osoby starsze, bo młodsze nie chciały się podejmować takiej pracy. Po wybuchu wojny zaczęły do nas przychodzić osoby z Ukrainy – sprzątały sale, odprowadzały dzieci na badania i tak dalej.
Jak słyszę pana Nawrockiego, to mam ochotę go zapytać, czy jeżeli jego dziecko leżałoby w szpitalu, czego oczywiście mu nie życzę, i salę sprzątałaby pani z Ukrainy, jedzenie podawałaby pani z Ukrainy, śmierci wynosiłby pan z Ukrainy, to czy by mu to przeszkadzało? A jeśli dziecko tej pani czy tego pana będzie potrzebowało pomocy w przychodni czy szpitalu, to ma się ustawić na końcu kolejki?
Nie wyobrażam sobie, jak miałoby to wyglądać. Przychodzą trzy mamy, czekają w kolejce, pierwsza jest pani z Ukrainy, lekarz wychodzi i pyta, kto z czekających jest z Ukrainy? Pani podnosi rękę i słyszy, że musi czekać, bo są cztery osoby z Polski. I co będzie kolejne, oddzielne miejsca w autobusach? Poza tym zdecydowana większość osób z Ukrainy, które do nas przyjechały, pracuje i odprowadza składki, czyli też dokładają się do budżetu ochrony zdrowia. Te osoby też mają być dyskryminowane i otrzymywać opiekę na końcu?
To jest straszna rzecz, nie rozumiem, jak na potrzeby kampanii mogą komuś przyjść do głowy tak obrzydliwe pomysły.
Czytaj też:
Pielęgniarki idą na wojnę z dyrekcją szpitala. „Arbitralne, niesprawiedliwe, bezprawne”Czytaj też:
Trzy debaty i jeden zdecydowany zwycięzca. To nie żaden z kandydatów
