MEN ogranicza wagary uczniów. Nauczyciele mają „ale”

MEN ogranicza wagary uczniów. Nauczyciele mają „ale”

Barbara Nowacka
Barbara Nowacka Źródło: PAP / Maciej Kulczyński
Senat przyjął nowelizację prawa oświatowego, w którym zaostrzono zasady ws. wagarów. Nauczyciele zwracają uwagę, że zmiana jest symboliczna, ale według ZNP to „krok w dobrą stronę”.

W czwartek 27 listopada Senat przyjął bez poprawek nowelizację prawa oświatowego. Znalazły się w nim surowsze zasady dotyczące nieusprawiedliwionych nieobecności (tzw. wagarów). Za niespełnianie obowiązku szkolnego uznano nieusprawiedliwioną nieobecność co najmniej 50 proc. dni zajęć w miesiącu lub minimum 25 proc. dni zajęć w okresie całego roku szkolnego. Z 50 proc. do 25 proc. obniżono też próg klasyfikowania ucznia w przypadku nieusprawiedliwionych nieobecności.

„Uczeń może nie pojawiać się na lekcjach przez 80, a nawet 90 proc. godzin, i nadal zostać sklasyfikowany, jeśli tylko rodzice każdą nieobecność usprawiedliwią, a uczeń uzyska we wrześniu choć jedną pozytywną ocenę” – skrytykował nową wykładnię MEN w liście do Strefy Edukacji nauczyciel z 14-letnim stażem. Zauważył, że w pracy w takiej sytuacji osoba dostałaby wypowiedzenie. Podsumował, że jest to nieuczciwe wobec rzetelnych uczniów.

Mieszane uczucia po zmianie prawa przez MEN. „Krok w dobrą stronę” vs. „Para w gwizdek”

Na problem znikania po osiągnięciu pułapu 50 proc. obecności zwróciła też uwagę „Gazeta Wyborcza”. Problem zauważył zarówno wieloletni nauczyciel licealny, jak i matka 16-latka. Wiceprezes ZNP Urszula Woźniak zaznaczyła jednak, że zmniejszenie dopuszczalnej liczby nieusprawiedliwionych nieobecności „to krok w dobrą stronę i szansa na zdyscyplinowanie młodych”. Nowe przepisy mają wejść w życie od września 2026 r. Ustawa czeka jednak na podpis prezydenta.

Już wcześniej pojawiały się jednak głosy, że zmiany są pozorne. Argumentowano, że nieobecności można usprawiedliwić. Robią to np. uczniowie pełnoletni lub sami rodzice, którzy mogą wpisać wszystko: od ważnych spraw rodzinnych do złego samopoczucia. Stąd opinia jednej nauczycielki z krakowskiego LO, że „ta zmiana prawa to para w gwizdek”. Dyrektor LO w Krakowie wspomniał, że w latach 90. przy nieobecności trzech dni „ciurkiem” potrzebne było zwolnienie lekarskie.

Czytaj też:
Wiceszefowa MEN odpowiada ws. głośnej reformy. „Nikt przy zdrowych zmysłach tego nie robi”
Czytaj też:
Tak wygląda praca w polskich szkołach. Nauczyciele stawiają sprawę jasno

Źródło: WPROST.pl / Strefa Edukacji / Gazeta Wyborcza