We wtorek 1 lipca mieszkańcy Warszawy musieli się liczyć z ogromnymi utrudnieniami komunikacyjnymi. Wszystko z powodu pożaru, do którego doszło na podstacji sterowania ruchem w okolicach stacji Racławicka.
W związku z awarią, ruch na pierwszej linii metra został całkowicie wstrzymany. Druga linia funkcjonowała, jednak pociągi jeździły rzadziej niż normalnie – co 6 minut.
Warszawa. Pożar w metrze. Ratusz o przyczynach
W związku z zaistniałą sytuacją Rafał Trzaskowski powołał sztab kryzysowy przy Stołecznym Centrum Bezpieczeństwa. Po zakończeniu posiedzenia uspokajano, że według ustaleń służb nic nie wskazuje na udział osób trzecich w pożarze a cała awaria była najprawdopodobniej efektem zwarcia.
W środę 2 lipca nadal nie wszystkie stacje na pierwszej linii metra były czynne a mieszkańcy stolicy musieli się liczyć z korkami i utrudnieniami. Pociągi kursują aktualnie w dwóch pętlach: Młociny-Świętokrzyska, (w kierunku Młocin pociągi rozpoczynają bieg na stacji Centrum) oraz Wilanowska-Kabaty. W okolicy pozostałych stacji uruchomiona została zastępcza komunikacja autobusowa.
Zadymienie na stacji metra. Niepokojące doniesienia
Tymczasem tuż przed godziną 14 w pomieszczeniu technicznym na poziomie -1 stacji metra Racławicka w Warszawie ponownie doszło do zadymienia. Rzeczniczka stołecznego metra Anna Bartoń przekazała, że na miejscu pracowało siedem zastępców straży pożarnej. Zapewniła, że zadymienie było krótkotrwałe i nie stworzyło zagrożenia.
W rozmowie z TVP Info Łukasz Zagdański z zespołu prasowego Komendy Miejskiej PSP m.st. Warszawy przyznał, że służbom nie udało się namierzyć źródła zadymienia. Wiadomo jedynie, że objęło ono transformatory, które nie były objęte pożarem w nocy z poniedziałku na wtorek.
Czytaj też:
Brutalny atak na Uniwersytecie Warszawskim. Policja potwierdzaCzytaj też:
Rodzina Kulczyka na celowniku? Szokujące ustalenia
