Piloci specpułku latają niezgodnie z przepisami

Piloci specpułku latają niezgodnie z przepisami

Dodano:   /  Zmieniono: 
Fot. Wikipedia
Piloci specpułku nagminnie łamali procedury lądując na międzynarodowych lotniskach - wynika z dokumentów do których dotarła "Rzeczpospolita". Piloci bronią się, że latając na starych Tupolewach nie są w stanie sprostać wymogom zachodnich lotnisk.
– Najczęściej skargi na polskich pilotów przysyłali Szwajcarzy, ale tam się naprawdę trudno lata, nie tylko nam. Skargi napływały też z lotnisk niemieckich czy austriackich – mówi jeden z pilotów wojskowych. "Rzeczpospolita" dotarła do skargi władz lotniska w Zurychu na pilotów Jaka 40 wiozącego szefa polskiej dyplomacji Radosława Sikorskiego do Marsylii. Z dokumentów wynika, że załoga zignorowała zalecenia kontrolerów lotu na lotnisku w Szwajcarii. Wieża kontroli lotów wyznaczyła im określony Standard Instrument Departure (SID, rodzaj nakazanej trasy odlotu z danego lotniska do dróg lotniczych). Piloci zignorowali tę komendę i przelecieli nad osiedlem mieszkalnym, zamiast wejść w wyznaczony korytarz powietrzny. – Odchylenie od określonej trasy, w tym wypadku SID, jest niedopuszczalne bez zgody kontrolera lotów – oburza się były pilot wojskowy kpt. Robert Zawada.

Władze lotniska skierowały skargę do Sił Powietrznych. Jako dowód złamania przepisów przez pilotów dołączyły wykresy i mapy.  – Jak 40, by zachować warunki bezpieczeństwa podczas startu, musiał wykonać taki manewr startu, jaki wykonał. Wynika to z ograniczeń technicznych maszyny – wyjaśnia płk Robert Kupracz, rzecznik prasowy dowództwa Sił Powietrznych.

Piloci tłumaczą się, że mają stare maszyny, na których nie da się latać zgodnie z przepisami. Ale Janusz Walczak, ekspert wojskowy, jest zdania, że piloci wojskowi są niedoszkoleni i nikt ich nie kontroluje. – Nie zgodzę się, że nie mogą czegoś zrobić, bo mają stary sprzęt. Jeśli tak, nie powinni latać! W lotnictwie nie może być tak, że coś jest na 70 proc. sprawne. Albo jest sprawne, albo nie. Tak samo pilot – wyszkolony na 70 proc. to pilot niewyszkolony - mówi.

Wobec załogi jaka lądującego w Zurychu nie wyciągnięto konsekwencji. Ale jak zapewnia płk Ryszard Raczyński, dowódca 36. pułku, incydent został omówiony. Dodaje, że wprowadzono działania naprawcze, by w przyszłości do takich zdarzeń nie dochodziło.

"Rzeczpospolita", arb