Polityk roku? Kaczyński!

Polityk roku? Kaczyński!

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jarosław Kaczyński w 2011 roku przegrał wszystko co było do przegrania. Po raz szósty z rzędu Polacy wybrali ciepłą wodę w kranie serwowaną przez Donalda Tuska zamiast IV RP obiecywanej przez prezesa PiS. Mało tego – od prezesa odeszli najwierniejsi z wiernych: Zbigniew Ziobro, Jacek Kurski, Beata Kempa. Przez 12 miesięcy PiS w żadnym sondażu nie wyprzedziło Platformy Obywatelskiej. A mimo to bez Jarosława Kaczyńskiego polska polityka nie istnieje.
Osoby interesujące się polityką w Polsce dzielą się zasadniczo na dwie grupy: na tych, którzy krzyczą: „Jarosław, Polskę zbaw!" i na tych, którzy Jarosława Kaczyńskiego wysłaliby najchętniej na Wyspę Św. Heleny, czy inną Elbę. Tertium non datur. Zwolennicy Kaczyńskiego – piszą o Kaczyńskim. Przeciwnicy Kaczyńskiego – straszą Kaczyńskim. Ludzie głosują na PiS – bo Kaczyński jest dla nich mężem stanu (bo przecież nie dlatego, że w tej partii są Hofman i Błaszczak - nie oszukujmy się). Ludzie głosują na PO – bo Kaczyński jest dla nich krwawym tyranem. Tusk musi – bo Kaczyński nie może. Palikot osiąga sukces – bo drwił z Kaczyńskiego (z obu Kaczyńskich – żeby być precyzyjnym). Kluzik-Rostkowska sukcesu nie odnosi – bo zdradziła Kaczyńskiego. Ba, nawet Radosław Sikorski wygłaszający w Berlinie najważniejsze przemówienie od czasów, gdy Bolesław Chrobry zaprosił do Polski cesarza Ottona III – nawet on, jak się potem okazuje, mówi Kaczyńskim (wprawdzie Lechem, ale wiadomo przecież czyimi słowami mówił zawsze Lech…). Jedne dzieci Kaczyńskim się straszy – inne recytują mu wiersze. Nie zdziwicie się, gdy znajdziecie Kaczyńskiego ukrywającego się w waszej szafie.

Kaczyński to prawdziwy polityczny fenomen – rządził Polską dwa lata (jako premier nieco ponad rok), nic nie wskazuje na to, aby miał to kiedykolwiek powtórzyć, a i tak analiza kolejnych słów, gestów, grymasów prezesa PiS zajmuje od 70 do 90 procent czasu poświęconego na analizę polskiej sceny politycznej. W tym roku doszło do tego, że Polacy zamiast pasjonować się układaniem rządu przez Donalda Tuska (bo to w końcu od niego zależy wiele żywotnych dla nas spraw) z wypiekami na twarzy śledzili Ziobrogate czyli historię trzech opozycyjnych eurodeputowanych, którzy postanowili rozstać się z prezesem PiS. Jaki to miało wpływ na życie przeciętnego (albo i nieprzeciętnego) Polaka? Żaden. Tymczasem obserwując emocje jakie wzbudziła ta historia można było odnieść wrażenie, że oto rozpadła się koalicja, wyschła Wisła i spełniła się przepowiednia Majów dotycząca końca świata. Skąd te emocje? Ano stąd, że jednym z bohaterów tej historii był Kaczyński.

Donald Tusk jako pierwszy premier wygrał wybory parlamentarne – za co należy mu się uznanie. Ale o ileż większe uznanie należy się Jarosławowi Kaczyńskiemu, który po raz szósty przegrał – a wszyscy traktują go z taką powagą, jakby od sześciu lat nie wychodził z gabinetu premiera. A to wszystko przy braku jakiegokolwiek spójnego programu (solidarna społecznie IV RP obniżała podatki, antykomunistyczny PiS zawierał telewizyjne alianse z SLD, prawicowy Jarosław Kaczyński chce odbierać pieniądze bankom – przykłady, gdy „mądrość etapu" decyduje o aktualnych poglądach prezesa PiS można by mnożyć w nieskończoność). Dlatego jeśli ktoś spytałby mnie o to, kto był politykiem roku 2011 w Polsce bez wahania odparłbym: Jarosław Kaczyński. Nie dlatego, że coś zrobił, albo czegoś nie zrobił – ale dlatego, że – obserwując polską debatę publiczną – można odnieść wrażenie, iż gdyby w Polsce zabrakło Kaczyńskiego, polityka skończyłaby się bezpowrotnie.

W 2012 roku pozostaje więc mieć nadzieję, że światowy kryzys ekonomiczny przestraszy się prezesa PiS.