Amber Gold to wina "kultury przymusu zarabiania"?

Amber Gold to wina "kultury przymusu zarabiania"?

Dodano:   /  Zmieniono: 
W Amber Gold winna jest kultura? (fot. sxc.hu) Źródło:FreeImages.com
Polskie państwo zbyt mocno ingeruje w sferę prywatną obywatela, natomiast w sferze gospodarczej panuje "gospodarka rynkowa spuszczona z łańcucha" - powiedział redaktor naczelny "Krytyki Politycznej" Sławomir Sierakowski.
- Z pewnością państwo poniosło porażkę – stwierdził Sierakowski pytany o sprawę Amber Gold. - Nie okazało się nawet skutecznym stróżem prawa – dodał. Jest jednak zdania, że premier nie zawinił w tym przypadku osobiście. - Nie widzę tego miejsca, w którym mógłby się zachować lepiej, niż się zachował. Nie jest tak, że stróżem prawa powinien być jednoosobowo Donald Tusk. Przez państwo rozumiemy przecież cały skomplikowany zestaw instytucji – powiedział.

Mieszane uczucia Sierakowski ma za to, co do prokuratora generalnego. - Andrzej Seremet prawdopodobnie najwięcej zapłaci za całą tę aferę, ale jak się przyjrzeć jego kompetencjom, to one też są bardzo ograniczone. Jego wpływ na funkcjonowanie lokalnych prokuratur, na odwoływanie i powoływanie prokuratorów na kolejnych szczeblach jest bardzo ograniczony – stwierdził.

Kluczowa jest kultura

Dla Sierakowskiego afera Amber Gold powinna być przyczynkiem do rozmowy o Polsce i kulturze, która panuje w naszym kraju. - Dla mnie ciekawa jest odpowiedzialność Donalda Tuska, ale nie jako premiera, ale jednego z przedstawicieli tej części klasy politycznej odpowiedzialnej za wprowadzanie w Polsce specyficznej kultury "sukcesu", kulturowego przymusu zarabiania, dobijania się do lepszej sytuacji materialnej za wszelką cenę – powiedział.

Redaktor naczelny "Krytyki Politycznej" rozumie, że pęd do kariery i szybkich pieniędzy był naturalny w latach 90. Ludzie odreagowywali w ten sposób według niego czasy komunizmu. - Natomiast dziwiłbym się, gdyby moje pokolenie było nadal zupełnie bezmyślnie zakochane w neoliberalizmie, skoro już wie i doświadcza, jakie są problemy z taką zupełnie spuszczoną z łańcucha gospodarką rynkową – stwierdził.

Zinstytucjonalizowana hipokryzja

Zdaniem Sierakowskiego, w kwestiach społecznych państwo uprawia zinstytucjonalizowaną hipokryzję. - W jednej sferze państwo wyjątkowo mocno ingeruje w nasze życie. Nie wiadomo, z jakiego powodu pozwala pić wódkę do granic samobójstwa, a nawet czerpie z tego korzyści finansowe. Z drugiej strony, gdy chodzi o 2,8 grama marihuany, to nagle staje się niezwykle restrykcyjne – powiedział.

- Ogromne pieniądze idą na łapanie nie przestępców, ale zwykłych obywateli, to jeszcze do tego masowo łamie się im życia – stwierdził Sierakowski. - Jak się już kogoś wsadzi, to się robi z niego bandytę, bo takie są konsekwencję wsadzenia młodego chłopaka do więzienia – tłumaczył.

jl, PAP