Miszcz, leming z TVN

Miszcz, leming z TVN

Dodano:   /  Zmieniono: 
Polska się rozgotuje. A potem wysprząta. Albo wszystko naraz. Taką wizję naszej ojczyzny kreuje Edward Miszczak, dyrektor programowy TVN.
O firmie TVN mówi się, że to niebo, o Edwardzie Miszczaku, od 15 lat dyrektorze programowym i głównym rozgrywającym stacji – bóg, pasterz nawet, który na swoich halach wypasa piękne owieczki: Kingę Rusin, Jolantę Pieńkowską, Magdę Mołek i Kubę Wojewódzkiego. I jeszcze kilka innych osobowości telewizyjnych. Jak Magda Gessler i od niedawna perfekcyjna pani domu Małgorzata Rozenek. Jest pasterzem zaprawdę sprawiedliwym. Posłuszne owieczki hołubi, podkarmia, niegrzecznych się pozbywa. Bez mrugnięcia okiem. Szybko. Zrzuca ze skały i patrzy z góry, czy się roztrzaskują, czy stają na nogi i idą dalej… No, ale już dość tej opowieści o władczym pasterzu. – Wojewódzkiego pan zostawił w TVN – zagajam na początek. – Zostawiłem? Nikt nigdy nie stawiał takiej kwestii. Wojewódzki to gigant, to wielka osobowość – mówi ciepłym głosem. Uśmiecha się do mnie. I zmienia temat. Opowiada o chorej nodze. O morfinie, którą bierze na noc, wreszcie na swoim smartfonie pokazuje zdjęcia kończyny przed operacją. Cyk. I następne po przeszczepie skóry. Podwija nogawkę i prezentuje opuchniętą zabandażowaną prawą nogę. – Cierpię. I tak jeszcze z miesiąc. Przychodzę tu, do firmy, na dwie, trzy godziny. Dłużej nie daję rady – wyjaśnia. Pracownicy lekko ironicznie mówią o nim, że „Edek to człowiek z sercem na dłoni”. I zaraz potem dodają: „Twoim sercem, na jego dłoni”. Pokrwawionej, bo wyrwał je właśnie z piersi krnąbrnego gwiazdora. Ostatnio dzierży struchlały organ Szymona Majewskiego. Do niedawna ulubionego ulubieńca. Wielbił go przez lata, świetnie opłacał, nie bał się wpuszczać „na żywo” na wizję, na wszystko pozwalał. No, prawie na wszystko. – Takie są prawa rynku: wszyscy, którzy zawodzą, wylatują – mówi bez ogródek dyrektor. Przypomnijmy, Szymon Majewski zawiódł, bo wziął udział w reklamie banku. Do mediów wyciekła informacja, że zarobił na tym ponad trzy miliony złotych. I od tamtej pory jest na czarnej liście Miszczaka. Choć rozrywkowego filaru dyrektor pozbywał się powoli. Jesienią zeszłego roku zaproponował Majewskiemu program „HDw3D”, o którym sam prowadzący mówił mi, że to beznadzieja. Wiosną wystartował z programem „Szymon Majewski na żywo”, ale co chwila słychać było, że „Szymonowi spada”.

– Spadało? – wypytuję dyrektora, a on twierdzi, że owszem, spadało. Nie wiem, czy ta kasa tak Miszczaka zdenerwowała, czy to, że Majewski nie skonsultował z nim udziału w reklamie. – Gwiazdy takie kwestie konsultują z naszym szefem. I to się stało. Tu nie idzie o finanse. Wiele rzeczy można było obejść. Gwiazdy są po to, żeby zarabiały pieniądze. I dla stacji. I dla siebie też. To tylko wtedy się kręci, jeśli wszyscy zarabiają. Pracuję w mediach komercyjnych od jesieni 1989 r. i wiem, że jeśli ty dasz zarobić innym, to sam też zarobisz.

– Czyli problem w tym, że on się nie podzielił?
(Cisza)
– Już mówiłem, że nie było takiej kwestii. To wszystko co się stało, wynika bardziej z bandyckich praw na tym rynku. I braku menedżerów gwiazd z prawdziwego zdarzenia. Szymon miał trochę pecha…
Więcej możesz przeczytać w 34/2012 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.