Nic tak nie uczy jak doświadczenie czegoś na własnej skórze. Polacy zauważyli, że nalewanie wody do dziurawej beczki, czyli podnoszenie podatku zdrowotnego bez prywatyzacji służby zdrowia, nie ma sensu. Zauważyli to dopiero, gdy dodatkowej części składki nie mogą już odliczać od podatku. Okazuje się, że zaklęcia ministra Łapińskiego, iż warunkami dobrej jakości usług medycznych są centralistyczny system państwowy i podnoszenie podatku zdrowotnego, prawie połowa Polaków traktuje jako zwykłą propagandę. Parlament stworzył niebezpieczny precedens: może pełzająco podnosić podatki, nie dając nic w zamian. Jest niemal pewne, że uzyskana z podwyżki podatku suma (800 mln zł) tylko powiększy skalę marnotrawstwa w służbie zdrowia.
Reformy ministra Łapińskiego to właściwie przywracanie państwowej kontroli nad tym, co już zaczynało podlegać regułom wolnego rynku, czyli zastąpienie skromnych, ale twardych realiów maksymalistycznymi złudzeniami. Wbrew oczekiwaniom ministra zdrowia Polacy nie chcą być mamieni gruszkami na wierzbie. Bodaj po raz pierwszy w badaniach opinii prawie dwie trzecie obywateli widzi w prywatyzacji jedyną receptę na poprawę jakości usług medycznych. Jest to tym bardziej godne podkreślenia, że protestujący w ostatnich dniach górnicy uważają prywatyzację za największe zło.
Więcej możesz przeczytać w 49/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.