Kiedy o. dr Kazimierz Szymczycha podaje rękę na przywitanie, lewą dłoń kładzie na prawym przegubie. To taki kongijski obyczaj. Właściwie to też jego obyczaj, bo chociaż wrócił do Polski ponad trzy lata temu, kiedy opowiada o Kongu, mówi jak o swojej ojczyźnie: u nas w Kongu przez lata nie było prądu. U nas w Kongu mówi się w 370 językach. U nas w Kongu, w mojej Afryce, mówi o. Szymczycha, chociaż dzisiaj jest sekretarzem Komisji Episkopatu Polski ds. Misji, która opiekuje się polskimi misjonarzami i siostrami rozsianymi po całym świecie. Po naszej rozmowie o. Szymczycha jedzie do MSZ na spotkanie o kryzysowej sytuacji polskich misjonarzy w Republice Środkowafrykańskiej. – Braciszkowie trochę piszczą, ale to dlatego, że są w Afryce raptem dwa lata. Ci, którzy są 20, już się przyzwyczaili – rzuca wesoło ojciec, choć zaraz poważnieje: – Ale ich rozumiem. Wojna może przerazić. Przeżyłem jedną w Kongu. Cztery miesiące siedziałem w lesie. Poza tym to dobrze, że krzyczą. Trzeba o sobie przypomnieć.
Misjonarz nie wraca
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.