Chorwacja za przymkniętymi drzwami Generał Gotovina nigdy się nie podda", "Unia Europejska nie jest warta ofiary złożonej z generała" - czytamy na stronie internetowej założonej przez wielbicieli Ante Gotoviny, chorwackiego generała oskarżonego o zbrodnie wojenne. 17 marca upłynął termin postawionego Zagrzebowi przez Unię Europejską ultimatum, które uzależniło rozpoczęcie rozmów akcesyjnych z Chorwacją od wydania generała poszukiwanego przez trybunał haski. Unia spełniła swoją groźbę - rozmowy z Chorwacją odłożono. To czytelny znak dla pozostałych krajów bałkańskich i Turcji - nie rozliczone zbrodnie wojenne i łamanie praw człowieka mogą im przymknąć, a może nawet zamknąć drzwi do Europy.
50-letni Ante Gotovina odpowiada za akcję "Burza" - wypędzenie latem 1995 r. z Krajiny kilkuset tysięcy Serbów. Trybunał w Hadze oskarża go o spowodowanie śmierci co najmniej 150 osób. Dla wielu Chorwatów Gotovina jest jednak symbolem walki o niepodległość i suwerenność kraju, męczennikiem. To właśnie oni oklejają Zadar i Split plakatami z wizerunkiem wojskowego, piszą o nim wiersze i bałwochwalcze biografie. W 2001 r. trybunał w Hadze rozesłał list gończy za generałem. Wówczas ślad po nim zaginął. Prokurator Carla Del Ponte oskarża chorwackie władze o ciche sprzyjanie Gotovinie, ba, nawet o szpiegowanie haskich śledczych i przekazywanie generałowi tajnych informacji, dzięki którym może się bezkarnie ukrywać w Chorwacji. Rząd chorwacki, coraz mocniej przyciskany przez Brukselę, zajął majątek Gotoviny. - To spóźniona i chybiona akcja - stwierdziła Del Ponte. - Gotoviny nie ma w Chorwacji. Przykre jest to, że sprawa jednego człowieka przekreśla naszą współpracę z Hagą. Dlaczego nie mówi się o dziesiątkach oskarżonych, którzy sami zgłaszają się do trybunału? - pyta Kolinda Grabar-Kitarović, chorwacka minister spraw zagranicznych. Istotnie - w ostatnich tygodniach do Hagi dobrowolnie poleciało wielu chorwackich, a także serbskich podejrzanych. Konieczność, wręcz obowiązek współpracy z trybunałem w Hadze łączy dziś wczorajszych wrogów: Serbię i Chorwację. Serbskimi odpowiednikami Gotoviny są gen. Ratko Mladić i Radovan Karadzić, przywódca bośniackich Serbów. Także oni, od lat bezskutecznie ścigani przez siły międzynarodowe, dla wielu rodaków są bohaterami. Schwytanie tej dwójki to dla Serbii warunek otrzymania zaproszenia do rozmów o członkostwie w unii. Decyzja w tej sprawie ma zapaść w Brukseli pod koniec marca.
I Serbia, i Chorwacja są w niezręcznej sytuacji - z jednej strony presja wywierana przez unię jest coraz silniejsza, a groźba kolejnego międzynarodowego ostracyzmu coraz poważniejsza, z drugiej - schwytanie poszukiwanych - nie daj Boże przy użyciu siły i z przelewem krwi - mogłoby wywołać niepokoje społeczne. Ostatnia decyzja Brukseli to woda na młyn serbskich i chorwackich eurosceptyków, którzy buntują się przeciw obcej interwencji w "wewnętrzne sprawy" kraju.
- To nie koniec świata. Decyzja o rozpoczęciu rokowań została jedynie odroczona. Czerwcowe spotkanie będzie decydujące - jeśli wtedy usłyszymy podobną odpowiedź, będzie to oznaczać poważne przesunięcia w kalendarium akcesyjnym - mówi anonimowo chorwacki polityk.
Decyzja unijnych ministrów jest sygnałem dla postjugosłowiańskich krajów oraz Turcji - Bruksela nie będzie się dłużej bawić w kotka i myszkę, a prawa człowieka nie są kwestią marginalną. To także próba odroczenia trudnych decyzji. Bruksela, stawiając warunki niemożliwe do zrealizowania, próbuje zyskać na czasie. Pisanie scenariusza dla rozrastającej się wspólnoty przerasta siły unijnych strategów. Mimo że w sprawie akcesji państw bałkańskich istnieje zgoda polityczna (teoretycznie zmniejszy to ryzyko wybuchu kolejnej wojny), nie ma pomysłów na praktyczne rozwiązanie tej kwestii.
I Serbia, i Chorwacja są w niezręcznej sytuacji - z jednej strony presja wywierana przez unię jest coraz silniejsza, a groźba kolejnego międzynarodowego ostracyzmu coraz poważniejsza, z drugiej - schwytanie poszukiwanych - nie daj Boże przy użyciu siły i z przelewem krwi - mogłoby wywołać niepokoje społeczne. Ostatnia decyzja Brukseli to woda na młyn serbskich i chorwackich eurosceptyków, którzy buntują się przeciw obcej interwencji w "wewnętrzne sprawy" kraju.
- To nie koniec świata. Decyzja o rozpoczęciu rokowań została jedynie odroczona. Czerwcowe spotkanie będzie decydujące - jeśli wtedy usłyszymy podobną odpowiedź, będzie to oznaczać poważne przesunięcia w kalendarium akcesyjnym - mówi anonimowo chorwacki polityk.
Decyzja unijnych ministrów jest sygnałem dla postjugosłowiańskich krajów oraz Turcji - Bruksela nie będzie się dłużej bawić w kotka i myszkę, a prawa człowieka nie są kwestią marginalną. To także próba odroczenia trudnych decyzji. Bruksela, stawiając warunki niemożliwe do zrealizowania, próbuje zyskać na czasie. Pisanie scenariusza dla rozrastającej się wspólnoty przerasta siły unijnych strategów. Mimo że w sprawie akcesji państw bałkańskich istnieje zgoda polityczna (teoretycznie zmniejszy to ryzyko wybuchu kolejnej wojny), nie ma pomysłów na praktyczne rozwiązanie tej kwestii.
Więcej możesz przeczytać w 12/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.