Stalin na krótko zamienił łagry w sanatoria - ze strachu przed brakiem siły roboczej
Łagry, obozy koncentracyjne Rosji Sowieckiej, zwane oficjalnie poprawczymi obozami pracy, nie bywały jak w systemie nazistowskim miejscem masowej eksterminacji. Śmierć nie była tam celem; śmierć była u Sowietów jedynie następstwem operacji. Cele były dwa: sparaliżowanie całego społeczeństwa strachem przed uwięzieniem i bezwzględna eksploatacja łagierników. Śmierć stawała się z reguły prostym kosztem produkcji. W 1946 r. okazała się kosztem za wysokim. Na krótko.
Dieta śmierci
Od 1929 r. liczba więźniów Gułagu systematycznie rosła, a od roku 1933, kiedy osiągnęła 300 tys. osób, zaczęła się zwiększać skokowo, by już w drugiej połowie lat 30. znacznie przekroczyć milion osób. Przy dużej podaży niewolniczej siły roboczej, używanej do wydobywania surowców, zagospodarowywania dziewiczej Syberii czy prowadzenia wielkich budów stalinizmu, zdrowie i życie więźnia nie miało wartości.
W łagrach panował głód. Normy żywieniowe wszędzie ustalane były poniżej elementarnego minimum. Zwykle na dobę był to niewielki kawałek gliniastego chleba oraz "zupa" - rzadka lura, gotowana na zwierzęcych odpadkach. Taka dieta, szczególnie przy wycieńczającej pracy, starczała na zachowanie sił najwyżej na dwa, trzy miesiące. Potem człowiek zaczynał powoli ginąć. Nic dziwnego, że warunki życia w łagrach niemal nigdy nie były rejestrowane na kliszy fotograficznej czy filmowej. Przetrwały jedynie propagandowe obrazy "pracy poprawczej" na rzecz Kraju Rad. Tym wymowniejszy staje się wykonany przez sowieckiego funkcjonariusza album, w którym przedstawione zostało nie eksploatowanie więźniów, ale ich uzdrawianie. Na zdjęciach widać, jak "inwestowano tam w człowieka".
Uzdrawianie nad grobem
60 lat temu, 8 marca 1946 r., naczelnik Gułagu wysłał do łagru w Borowsku w obwodzie mołotowskim polecenie, by w dwa miesiące "wyleczyć 300 więźniów". Naczelnik łagru wykonał rozkaz gorliwie, dokumentując jakość swej pracy (25 marca - 25 maja 1946). Po jej zakończeniu wysłał do centrali w Moskwie "ściśle tajny" album fotograficzny, mający dowieść, że "wyleczenie" jest możliwe. Album został odtajniony w 1993 r. w Państwowym Archiwum Federacji Rosyjskiej (zesp. 9414, vol. 40), gdzie odnalazł go i skopiował fotografik Tomasz Kizny współpracujący z Ośrodkiem Karta.
Przełom lat 1945 i 1946 był okresem drastycznego zmniejszenia się liczby więźniów Gułagu (na skutek wojny, ale i amnestii w 1945 r.). Życie niewolników zaczęło nabierać wartości, skoro jednych trudniej było zastąpić drugimi. Doświadczenie skutecznego "wyleczenia" postanowiono wykorzystać i jeszcze w 1946 r. rozkazem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych ZSRR utworzono sieć łagrów mających za zadanie przywrócenie zdolności do pracy więźniom III kategorii "fiztruda" (pracy fizycznej), czyli tzw. dochodiagom - wycieńczonym, zagłodzonym, bliskim śmierci.
Eksperyment z "uzdatnianiem" więźniów nie musiał być długi, skoro liczbę łagierników udało się władzy sowieckiej podwoić już w ciągu półtora roku, w 1948 r. A potem liczba ta nadal rosła. Znów "dochodiagę" można było niewielkim kosztem zastąpić podtuczonym na wolności nieszczęśnikiem.
System Gułagu dotrwał do 1960 r. (co jednak nie było końcem "sprawiedliwości sowieckiej"), przeżył więc znacznie swego wielkiego orędownika Józefa Stalina. Album, którego fragmenty przedstawiamy, można uznać za "humanitarny" testament jego czasów.
Cały album: "Karta", nr 26
Dieta śmierci
Od 1929 r. liczba więźniów Gułagu systematycznie rosła, a od roku 1933, kiedy osiągnęła 300 tys. osób, zaczęła się zwiększać skokowo, by już w drugiej połowie lat 30. znacznie przekroczyć milion osób. Przy dużej podaży niewolniczej siły roboczej, używanej do wydobywania surowców, zagospodarowywania dziewiczej Syberii czy prowadzenia wielkich budów stalinizmu, zdrowie i życie więźnia nie miało wartości.
W łagrach panował głód. Normy żywieniowe wszędzie ustalane były poniżej elementarnego minimum. Zwykle na dobę był to niewielki kawałek gliniastego chleba oraz "zupa" - rzadka lura, gotowana na zwierzęcych odpadkach. Taka dieta, szczególnie przy wycieńczającej pracy, starczała na zachowanie sił najwyżej na dwa, trzy miesiące. Potem człowiek zaczynał powoli ginąć. Nic dziwnego, że warunki życia w łagrach niemal nigdy nie były rejestrowane na kliszy fotograficznej czy filmowej. Przetrwały jedynie propagandowe obrazy "pracy poprawczej" na rzecz Kraju Rad. Tym wymowniejszy staje się wykonany przez sowieckiego funkcjonariusza album, w którym przedstawione zostało nie eksploatowanie więźniów, ale ich uzdrawianie. Na zdjęciach widać, jak "inwestowano tam w człowieka".
Uzdrawianie nad grobem
60 lat temu, 8 marca 1946 r., naczelnik Gułagu wysłał do łagru w Borowsku w obwodzie mołotowskim polecenie, by w dwa miesiące "wyleczyć 300 więźniów". Naczelnik łagru wykonał rozkaz gorliwie, dokumentując jakość swej pracy (25 marca - 25 maja 1946). Po jej zakończeniu wysłał do centrali w Moskwie "ściśle tajny" album fotograficzny, mający dowieść, że "wyleczenie" jest możliwe. Album został odtajniony w 1993 r. w Państwowym Archiwum Federacji Rosyjskiej (zesp. 9414, vol. 40), gdzie odnalazł go i skopiował fotografik Tomasz Kizny współpracujący z Ośrodkiem Karta.
Przełom lat 1945 i 1946 był okresem drastycznego zmniejszenia się liczby więźniów Gułagu (na skutek wojny, ale i amnestii w 1945 r.). Życie niewolników zaczęło nabierać wartości, skoro jednych trudniej było zastąpić drugimi. Doświadczenie skutecznego "wyleczenia" postanowiono wykorzystać i jeszcze w 1946 r. rozkazem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych ZSRR utworzono sieć łagrów mających za zadanie przywrócenie zdolności do pracy więźniom III kategorii "fiztruda" (pracy fizycznej), czyli tzw. dochodiagom - wycieńczonym, zagłodzonym, bliskim śmierci.
Eksperyment z "uzdatnianiem" więźniów nie musiał być długi, skoro liczbę łagierników udało się władzy sowieckiej podwoić już w ciągu półtora roku, w 1948 r. A potem liczba ta nadal rosła. Znów "dochodiagę" można było niewielkim kosztem zastąpić podtuczonym na wolności nieszczęśnikiem.
System Gułagu dotrwał do 1960 r. (co jednak nie było końcem "sprawiedliwości sowieckiej"), przeżył więc znacznie swego wielkiego orędownika Józefa Stalina. Album, którego fragmenty przedstawiamy, można uznać za "humanitarny" testament jego czasów.
Cały album: "Karta", nr 26
Więcej możesz przeczytać w 8/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.