- (Skaner - Polska)
- RZĄD
Dziesięć dni stu dni
Jeśli premierowi Marcinkiewiczowi uda się porządzić tysiąc dni, możemy się spodziewać studniowych obchodów. Stoma dniami rządu ministrowie i premier chwalili się bowiem z niewielkimi przerwami od 8 lutego, czyli dziesięć dni. Festiwal zakończył się w miniony piątek transmitowanym na żywo wystąpieniem premiera w Sejmie.
8 lutego - posiedzenie rządu z okazji "studniówki", po raz pierwszy w historii otwarte dla mediów. Dziennikarze otrzymali kolorowe książeczki z opisem 100 dni rządu. Show trwał 100 minut.
9 lutego - konferencja podsumowująca dotychczasowe działania ministra transportu i budownictwa. "Sukces, jaki osiągniemy w tej dziedzinie, będzie sukcesem Polski" - przekonywał minister Jerzy Polaczek.
13 lutego - kolejno swoimi osiągnięciami podczas konferencji prasowych chwalili się szef MON, minister spraw zagranicznych, zdrowia oraz spraw wewnętrznych i administracji.
14 lutego - tym razem o swoich 100Ędniach opowiadali minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel oraz minister edukacji Michał Seweryński.
17 lutego - dyskusja w Sejmie na temat 100 dni rządu. Rozpoczęła się 20-minuto-wym przemówieniem premiera. To właściwie drugie expose i pierwsza debata poświęcona ocenie stu dni rządów. (KAN)
- MEDIA
"Rzeczpospolita" państwowa?
Żeby się pozbyć Grzegorza Gaudena, redaktora naczelnego "Rzeczpospolitej", rząd nie musi odkupywać od norweskiego koncernu Orkla 51 proc. udziałów w spółce Presspublica, wydającej ten dziennik. Wszystko zależy od tego, czy Norwegowie zdecydują się sprzedać medialny dział Orkli, do którego należą dzienniki, magazyny ilustrowane, lokalne stacje radiowe i telewizyjne oraz portale internetowe w ośmiu krajach. Wśród potencjalnych kupców jest m.in. Jens P. Heyerdahl, były prezes Orkli. Pod uwagę brany jest też scenariusz wniesienia aportem udziałów w Presspublice do jednej z wielkich firm należących do skarbu państwa. Jej kapitał zostałby w ten sposób podniesiony. W zamian nowy właściciel Orkla Media otrzymałby akcje polskiej spółki, które mógłby sprzedać z zyskiem poĘjej wprowadzeniu na giełdę.
Pewien problem może stanowić 12 polskich dzienników lokalnych, w których udziały ma norweski koncern. Nie wiadomo, czy za takie tytuły, jak wrocławskie "Słowo Polskie" czy lubelski "Dziennik Wschodni", minister skarbu również gotów będzie zaoferować akcje prywatyzowanego przedsiębiorstwa (np. Ruchu). Od czasu wyborów nie ustają spekulacje, że to właśnie największy dystrybutor prasy i drobnych artykułów detalicznych zostanie wehikułem finansowym, który umożliwi państwu stworzenie nowego koncernu medialnego. Gdyby ten plan się powiódł, los obecnego naczelnego "Rzeczpospolitej" byłby przesądzony. (JJ)
- KORPORACJE
Rokosz prawników
Szefowie adwokackiej korporacji dołączyli do profesorów prawa, którzy reformowanie przez PiS wymiaru sprawiedliwości nazywają powrotem stalinowskich metod. Adwokaci zaatakowali Przemysława Gosiewskiego, szefa klubu PiS, który w poprzedniej kadencji złamał ich monopol na decydowanie o dostępie do zawodu. W ostatnią sobotę Naczelna Rada Adwokacka zażądała od Gosiewskiego przeprosin za to, że zasugerował, iż wśród mecenasów są osoby, którymi może się zainteresować Centralne Biuro Antykorupcyjne. - Uderz w stół, a nożyce się odezwą - mówi poseł PiS i zapewnia, że nie ma za co przepraszać adwokatów. Kolejne grupy prawników protestują, bo przestają być traktowani jak święte krowy.
- SREBRNE USTA
Zychowi staje
Polityczne zwischenrufy, powiedzonka, a nawet gafy wchodzą na stałe do języka polskiego. A na popularność i sympatię wyborców mogą liczyć tylko ci politycy, którzy porozumiewają się z nimi w niebanalny sposób. Te najbardziej zabawne i zaskakujące cytaty od 1992 r. słuchacze radiowej Trójki nagradzają Srebrnymi Ustami. Za 2005 rok tytuł Srebrnoustego otrzymał poseł PSL Józef Zych, za słynną wypowiedź: "Wysoki Sejmie, nie po raz pierwszy staje mi... przychodzi mi stawać... przed izbą. Wysoki Sejmie, staje mi w pamięci pan poseł Iwiński". Drugie miejsce zajął Andrzej Lepper, a trzecie Donald Tusk. W poprzednich latach nagrody zdobywali m.in. Waldemar Pawlak, Zyta Gilowska, Renata Beger i Lech Wałęsa. Właśnie od jednego ze słynnych powiedzonek byłego prezydenta � Jestem za a nawet przeciw � swój tytuł zaczerpnęła popularna audycja Trójki, z którą współpracuje także tygodnik Wprost.
- Zemsta rodziny
Rodzina Włodzimierza Cimoszewicza chciała od tygodnika "Wprost" 14 mln dolarów odszkodowania
Jak pokerzysta blefujący, że ma dobre karty, zachowała się rodzina Włodzimierza Cimoszewicza wobec tygodnika "Wprost". Małgorzata Natasza Cimoszewicz i Russell J. Harlan, córka i zięć Włodzimierza Cimoszewicza, żądali od redaktora naczelnego "Wprost" Marka Króla oraz wydawcy tygodnika 14 mln dolarów zadośćuczynienia i odszkodowania. I wytoczyli sprawę przed amerykańskim sądem. Blef się nie udał, bo reprezentujący "Wprost" prawnicy sprawdzili przeciwnika. I Sąd Federalny w Spartanburgu (Karolina Południowa) odrzucił w ubiegłym tygodniu pozew Małgorzaty Cimoszewicz i jej męża Russella J. Harlana.
- Wyrok nie jest prawomocny. Sąd nie odniósł się też do merytorycznych zarzutów. Uznał jednak, że ponieważ pozwani nie mieli żadnych związków z Karoliną Południową, nie mogą odpowiadać przed sądem w tym stanie - wyjaśnia Witold Daniłowicz, partner zarządzający kancelarii White & Case, która reprezentowała "Wprost" przed amerykańskim sądem.
Precedensowy wyrok
"Podjęliście ryzyko. Dopiero teraz zobaczycie, z kim macie do czynienia" - odgrażał się we wrześniu 2005 r. dziennikarzowi "Wprost" Włodzimierz Cimoszewicz. Wtedy był jeszcze kandydatem na prezydenta RP. W ten sposób publicznie zapowiedział, że jego rodzina wystąpi z powództwem przeciwko "Wprost" - za artykuły mające rzekomo ją zniesławiać. Zapowiedział procesowanie się przed amerykańskim sądem. "Myślę, że pismo przekona się boleśnie na własnej skórze, jaki błąd popełniło" - straszył nas Cimoszewicz, nazwany Don Cimoszone w show Szymona Majewskiego w telewizji TVN.
Rodzina Włodzimierza Cimoszewicza poczuła się zniesławiona artykułami, w których opisywaliśmy niejasne transfery finansowe pomiędzy kandydatem na prezydenta RP a jego rodziną mieszkającą w USA. O zakupie akcji PKN Orlen za pieniądze otrzymane od rodziny ze Stanów Zjednoczonych poinformował sam Cimoszewicz podczas zeznań składanych przed sejmową komisją śledczą ds. PKN Orlen. Czyli sam "wmanewrował" swoją rodzinę w trwającą w Polsce kampanię prezydencką, a potem przerzucił odpowiedzialność na dziennikarzy "Wprost".
Wytoczenie procesu polskiemu wydawcy przed sądem w USA było precedensem. Gdyby sąd w Spartanburgu uznał, że jest właściwy do rozpatrywania sporu, mogłoby to mieć wielkie znaczenie dla przebiegu publicznej debaty w Polsce. Zwłaszcza że wysokie kwoty odszkodowania zasądzane przez amerykańskie sądy mogłyby zagrozić polskim wydawcom. Wyrok sądu federalnego w Karolinie Południowej odsuwa to niebezpieczeństwo. W uzasadnieniu można przeczytać, że sąd powołał się m.in. na orzeczenie amerykańskiego Sądu Najwyższego Keeton v. Hustler. W tamtym wypadku pozwani sprzedawali w jednym stanie 10-15 tys. egzemplarzy pisma i sąd uznał, że podlegali jurysdykcji miejscowego sądu. "Wprost" w Karolinie Południowej sprzedał się - w prenumeracie - w jednym egzemplarzu. Także angielskojęzyczna strona internetowa "Wprost" nie była kierowana w szczególny sposób do czytelników z tego stanu.
Cimoszewicz na Białoruś
Podobnie jak sąd federalny w Karolinie Południowej postąpił w 2004 r. sąd w Dallas (pełnomocnicy "Wprost" powoływali się na to orzeczenie). Odrzucił wówczas pozew cywilny złożony przez byłego ambasadora Szwajcarii Thomasa Borera i jego żonę Shawne Fielding, byłą Miss Teksasu. Twierdzili oni, że niemieckie pisma "Stern" i "Bunte" zniszczyły ich reputację, publikując artykuły dowodzące, że mieli romans. Sędzia Ed Kinkeade uznał, że pozwani nie mają wystarczającego związku z Teksasem. "Jeśli artykuły będące przedmiotem w tej sprawie były skierowane do kogoś w szczególności, to byli to niemieccy czytelnicy pozwanych magazynów" - argumentował sędzia. Podobnie było w wypadku artykułów we "Wprost".
- Kamień spadł mi z serca, na szczęście nie na nogę - mówi publikujący we "Wprost" swoje felietony Maciej Rybiński, jeden z pozwanych przez Małgorzatę Nataszę Cimoszewicz i Russella J. Harlana. - Kiedy wpłynął pozew, usłyszałem, że w Karolinie Południowej jakiś Murzyn został skazany na krzesło elektryczne, i bałem się, że w moim wypadku może się skończyć podobnie. Na podstawie tego, co było napisane w pozwie, można było zakwalifikować mój czyn jako zbrodnię przeciw ludzkości. Rozpruliśmy już z żoną materac, żeby wyciągnąć z niego miliony dolarów dla państwa Cimoszewiczów. Po wyroku sądu właśnie go zaszyliśmy i nadal możemy spokojnie spać na górze pieniędzy. Żałuję tylko, że Włodzimierz Cimoszewicz nie skorzystał z mojej rady. W jednym z felietonów sugerowałem mu wytoczenie sprawy nie w USA, lecz na Białorusi. Tam już dawno byśmy zostali skazani - przekonuje Rybiński.
Rafał Pleśniak
(Skaner - Świat)
- KATAKLIZM
Śmierć w błocie
Zaledwie 57 osób z około dwóch tysięcy udało się uratować spod lawiny błotnej, która zeszła na wioskę na filipińskiej wyspie Layte. Gloria Macapagal Arroyo, prezydent kraju, ostrzegła, że zabitych wkrótce może być znacznie więcej, bo od dwóch tygodni nie przestają padać monsunowe deszcze, które miały się przyczynić do tragedii. W ostatnią sobotę, mimo że ratownicy nie mieli już nadziei na znalezienie kogokolwiek żywego, poszukiwali ruin szkoły, w której 200 dzieci świętowało Dzień Matki razem z matkami. Eksperci twierdzą, że do katastrofy mogło doprowadzić nielegalne wycinanie lasów ze wzgórz powyżej wiosek, a nie zła pogoda i niewielkie trzęsienie ziemi. Niemal identyczne tragedie wydarzyły się w 2004 r. (1500 ofiar) i pod koniec 2003 r. (160 ofiar). W 1991 r. również na wyspie Layte pod lawiną błota zginęło ponad 5 tys. osób. (AJ)
- BIAŁORUŚ
Przepis na żołnierzy
Każda rodzina powinna mieć co najmniej troje dzieci - przyszłych obrońców ojczyzny. A wyrodnych rodziców należy zamykać w obozach pracy. To najnowsze pomysły na politykę prorodzinną Aleksandra Łukaszenki. "Nasze wcale nie najmniejsze terytorium zamieszkuje zaledwie 10 mln ludzi. Nie ma mowy o żadnym bezpieczeństwie, jeśli nie będzie komu bronić tej ziemi" - ostrzegał prezydent Białorusi na specjalnej naradzie. Według Łukaszenki, "ziemia białoruska" może wykarmić nawet 30 mln obywateli, a więc należy zwiększyć przyrost naturalny. W tym celu rodzinom z trojgiem i więcej dzieci trzeba oferować mieszkania za pół ceny i utworzyć specjalistyczną sieć sklepów z dziecięcymi odżywkami. Przy okazji przydałoby się też zrobić porządek z wyrodnymi rodzicami. Alkoholicy i narkomani powinni być zamknięci w specjalnych ośrodkach, gdzie pracowaliby z korzyścią dla państwa. Zarobione przez nich pieniądze trafiałyby do domów dziecka - proponuje baćka Łukaszenka.
Cezary Goliński
- MALOWIDŁA
Jaskiniowe graffiti
Rysunki naskalne, uznawane za najstarsze dzieła sztuki wykonane przez Homo sapiens, tworzyli przede wszystkim nastoletni chłopcy. Do takich wniosków doszli uczeni z University of Alaska, którzy przeanalizowali tysiące malowideł z epoki kamiennej. Na ścianach jaskiń uwieczniano przede wszystkim to, co było najbardziej atrakcyjne dla dorastających mężczyzn. "Zamiast szybkich samochodów rysowali polowania na grubego zwierza, w tym na budzące respekt niedźwiedzie i lwy. Jeśli chodzi o postacie ludzkie, to uwieczniali przede wszystkim nagie kobiety o obfitych kształtach - paleolityczne wersje Pameli Anderson" - opisuje prowadzący badania dr Dale Guthrie. Tylko niewielka część rysunków została stworzona przez dorosłych artystów, najczęściej szamanów. (JAS)
Więcej możesz przeczytać w 8/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.