Obrona przed suszą zrodziła pięć tysięcy lat temu wspaniałe cywilizacje
Gdyby nie raptowne pogorszenie klimatu, być może historia Egiptu, Mezopotamii i Chin zaczęłaby się dużo później i zupełnie inaczej. Pierwsze państwa nie powstały, jak się powszechnie uważa, dzięki sprzyjającemu klimatowi. - Nasi przodkowie zbudowali wspaniałe cywilizacje, bo byli w tak trudnej sytua-cji, że nie mieli innego wyjścia - powiedział "Wprost" klimatolog Nick Brooks z Uniwersytetu Wschodniej Anglii w Norwich, badający pradzieje ludów, które tysiące lat temu żyły na terenach pustyń Starego Świata. To nie przypadek, że 5 tys. lat temu w różnych miejscach ziemi narodziły się nagle wspaniałe cywilizacje. Powstały w strefie podzwrotnikowej i musiały mieć wspólną przyczynę. Brytyjski uczony uważa, że była nią susza, która przyszła tysiąc lat wcześniej. Piasek zaczął zasypywać olbrzymi pas lądu od wybrzeży Atlantyku po Morze Chińskie. Aby przetrwać, ludzie musieli się przystosować do nowych warunków życia. - Rozkwit kultury i techniki był ich odpowiedzią na wyzwania przyrody - twierdzi Brooks. Pogodowe eldorado Dopóki przyroda była łagodna, ludzie zamieszkujący rozległy teren od Sahary po pustynię Gobi radzili sobie bez struktur plemiennych czy państwowych. Tworzyli luźną społeczność opartą na rodach. Wędrowali, polując, zbierając rośliny i wypasając zwierzęta. Byli wolni. Wszystko zmieniło się po zakończeniu ostatniej epoki lodowcowej mniej więcej 10 tys. lat temu, gdy zrobiło się ciepło i wilgotno. Wcześniej, kiedy lodowce zajmowały północną Europę, Azję i Amerykę, w pobliżu zwrotników panowała straszliwa susza. Pustynie były większe niż dzisiaj, Sahara kończyła się 500 km bliżej równika. Gdy jednak spadły intensywne deszcze, lądy odżyły. - W ciągu paru wieków ziemia pokryła się bujną roślinnością, dolinami popłynęły rzeki, pojawiły się stada zwierząt, za którymi przywędrowali ludzie - mówi Brooks. Deszcze przyniósł monsun znad Pacyfiku i Oceanu Indyjskiego. Silny, wilgotny wiatr wdzierał się wiele tysięcy kilometrów w głąb kontynentów. Niesiona przez niego woda zamieniała pustynne piekło w zielony raj. Klimatyczne eldorado trwało 4 tys. lat. W tym czasie łowcy udomowili bydło i stali się pasterzami. Nadal jednak wiedli koczownicze życie. Idylla skończyła się, kiedy monsun osłabł. "Wilgotny wiatr coraz rzadziej docierał w głąb lądów. Deszcze zanikały w całej strefie podzwrotnikowej" - mówi szwajcarski naukowiec Dominik Fleitmann. Było to związane z generalną zmianą klimatu na chłodniejszy i bardziej suchy. Koniec świata nomadów W niektórych miejscach deszcze niemal zanikły w ciągu zaledwie paru dekad, w innych utrzymały się przez parę wieków. Wszędzie wolta klimatu doprowadziła do radykalnych zmian cywilizacyjnych. - Kończył się czas pasterskiej swobody, nadchodziła era dobrze zorganizowanych państw - mówi Brooks. W północnej Afryce monsuny osłabły tysiąc lat przed powstaniem państwa egipskiego. Początkowo susza doskwierała umiarkowanie. W porze suchej ludzie skupiali się wokół jezior i rzek, których wciąż było sporo, a gdy zaczynały się deszcze, wyruszali ze stadami bydła na sawannę. Wojnę z suszą saharyjscy pasterze przegrali 5 tys. lat temu. Wtedy ostatni z nich wycofali się nad Nil. Ten exodus zaczął się kilka wieków wcześniej, kiedy grupy nomadów zamieszkujących tereny położone najbliżej doliny Nilu zaczęły się do niej przeprowadzać, by przeczekać porę suchą. W końcu osiedli tam, a w następnych dekadach dołączali do nich kolejni uciekinierzy z pustyni. Nad Nilem zrobiło się ciasno. Powstawały nowe wioski i miasta. Zbudowano system nawadniania pól i rozpoczęło się intensywne rolnictwo. Wymyślano nowe urządzenia techniczne, rozwijała się nauka i sztuka, wznoszono coraz wspanialsze budowle, rozwinęło się życie duchowe. Jedne rody stały się rządzącą elitą, inne - prawdopodobnie te, które przybyły do doliny najpóźniej - zajęły niską pozycję społeczną. W efekcie powstała jedna z najwspanialszych cywilizacji starożytności. W dolinie Indusu W Mezopotamii wydarzenia przebiegały podobnie, choć tam klimat już wcześniej zmusił część nomadów do zmiany trybu życia na osiadły. W tym regionie monsun osłabł pierwszy raz 7,5 tys. lat temu. Antropolog Frank Hole z Rice University w Bostonie twierdzi, że nastąpiła wówczas katastrofa demograficzna. Z powodu suszy wyludniły się całe regiony. Niedługo potem, w okresie zwanym Ubaid, zaczęto wznosić w południowej Mezopotamii pierwsze miasta ze świątyniami i magazynami żywności. - Mog-ła je zbudować tylko dobrze zorganizowana społeczność, która w ten sposób broniła się przed suszą - zauważa Brooks. Następna, jeszcze potężniejsza susza zaatakowała Mezopotamię 6 tys. lat temu. Był to ten sam kataklizm, który uderzył w koczowników z północnej Afryki. Kolejny raz ratunkiem dla nomadów była przeprowadzka nad Tygrys i Eufrat. Wkrótce powstały tam potężne miasta-państwa, z których największym było Uruk. Prawie tysiąc lat później, gdy nad Nilem rodziło się państwo egipskie, kultura Uruk upadła, lecz liczba ludności gromadzącej się wokół miasta wzrosła aż dziesięciokrotnie. - Deszcze stały się tak skąpe, że nawet najbardziej uparci pasterze musieli się poddać - mówi Brooks. Ten sam kataklizm sięgnął też dalej na wschód Azji. I tam wywracał stare porządki i wprowadzał nowe. Wspaniała cywilizacja zakwitła w dolinie Indusu. Klimat zmieniał się tam tak jak w Afryce i na Bliskim Wschodzie. Pierwsze załamanie przyszło 6 tys. lat temu. Znów była to wina monsunu, który stracił na sile, co sprawiło, że wędrowni pasterze mieszkający na tych terenach już 9 tys. lat temu musieli szukać schronienia nad rzeką. Kolejna susza przyspieszyła tę migrację. Gdy na wschód od doliny Indusu odradzała się pustynia Thar, w dolinie 4,5 tys. lat temu wyrosły jedno po drugim piękne miasta: Harappa, Mohendżo Daro, Kalibangan czy Lothal. Wszystko odbyło się wedle tego samego schematu. Najpierw tysiące lat gospodarki łowieckiej i pasterskiej, a potem w ciągu paru wieków eksplozja cywilizacyjna. Mieszkańcy Harappy mieli pismo, system miar i wag, podzielili się na warstwy społeczne i stworzyli państwa zarządzane przez biurokratów. Tak samo wydarzenia potoczyły się w Chinach i na wybrzeżu Peru. - Tempo wydarzeń było tak szybkie, że wątpię, czy nad nimi panowano - mówi Brooks. - I nie jestem pewien, czy dawni nomadzi byli do końca zadowoleni ze swojego dzieła. Stworzyli wspaniałą kulturę, lecz częściowo utracili wolność, której dziś niektórzy tak poszukują poza cywilizacją.
|
Więcej możesz przeczytać w 40/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.