Dużo kontrowersji wzbudził też wybór składu komisji skrutacyjnej. Kaczyński zaproponował do niej trzy osoby, wszystkie wywodzące się z dawnego Porozumienia Centrum (m.in. Marka Suskiego i Annę Paluch). Z sali zgłoszono jeszcze dwie kandydatury: Andrzeja Derę i Zbigniewa Dolatę. Obaj posłowie są kojarzeni z frakcją Ziobry. W ich sprawie Kaczyński zarządził jawne głosowanie. Dera i Dolata nie zdołali jednak uzyskać wystarczającej liczby głosów (dostali po ok. 30 głosów). - Jak na jawne głosowanie to i tak sukces. Poparcie ich było aktem odwagi, de facto oznaczało opowiedzenie się po stronie Ziobry. Zresztą moim zdaniem oficjalne wyniki tego głosowania zostały przez Kaczyńskiego zmanipulowane. Prezes podał, że Dera i Dolata dostali 28 i 29 głosów, podczas gdy ja sam naliczyłem 32 podniesione ręce - twierdzi poseł-elekt.
Inny z naszych rozmówców: - Sytuacja na posiedzeniu była bardzo napięta. Prezes mówił w wystąpieniu, że budżet jest niedoszacowany i straszył przyspieszonymi wyborami na wiosnę. Dał wszystkim w ten sposób do zrozumienia, że Ziobro nie zdąży stworzyć własnej partii i że nie ma alternatywy wobec PiS. W tej sytuacji te 30 głosów za kandydatami ziobrystów to dużo.Michał Krzymowski