Wio, koniku

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zbigniew Ziobro i Jacek Kurski 
Są z dwóch różnych bajek, ale łączy ich żądza władzy. To żądza naprawdę silna, związek jest więc solidny.
– Lejce pociąga Kurski, co do tego nie mam wątpliwości – mówi jego dawny partyjny kolega, europoseł Ryszard Czarnecki. – Pamiętam, jak długo przed wyborami parlamentarnymi i decyzją ziobrystów o wyjściu z PiS rozmawiałem z Kurą o sytuacji w partii. On z rękawa sypał liczbami: ile, w którym okregu PiS ma posłów, jakie mają poparcie, ile osób na nich głosowało w poprzednich wyborach. Pomyślałem wtedy, że to jakiś idiotyzm, ale dziś wiem, że to była wnikliwa analiza. Już pod kątem tworzenia nowej formacji.

Kurski wiedział, że alternatywny do pisowskiego scenariusz potrzebuje dobrego wykonawcy. Nie wystarczy być dobrym woźnicą. By dojechać do celu, trzeba mieć jeszcze dobrego konia. – Ziobro to ciężar gatunkowy, doświadczenie bycia ministrem i jeden z najlepszych wyników wyborczych w kraju: 160 tys. głosów – mówi Joanna Kluzik-Rostkowska. I dodaje: – Gdyby chodziło o wyprawę na Antarktydę, Jacek byłby niekwestionowanym liderem. Lubi ryzykowne sytuacje, potrafi grać ostro i pociągnąć za sobą ludzi. Ale tu nie chodzi o charyzmę biwakowa, lecz o politykę. Przy Kurskim, który wciąż ma wizerunek chłopca, Ziobro zapewnia nowej inicjatywie powagę.

Ziobro zyskuje więc dzięki Kurskiemu politycznego i medialnego doradcę. Kurski z kolei dzięki Ziobrze może się spełnić w roli politycznego demiurga. Dla posła Marka Suskiego z PiS sprawa jest oczywista: – W tym tandemie Kurski wodzi Ziobrę za nos jak mały Etiopczyk słonia za trąbę. Podsyca w nim silne aspiracje przywódcze. Ziobro miał zawsze wielkie ego, a dziś od Kurskiego codziennie słyszy: „Jesteś wielki!"

O tandemie Ziobro-Kurski i jego politycznych planach przeczytacie w najnowszym numerze tygodnika "Wprost"