Byki sieją postrach na Podkarpaciu. „Terroryzują” ludzi

Byki sieją postrach na Podkarpaciu. „Terroryzują” ludzi

Byk, zdjęcie ilustracyjne
Byk, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Shutterstock / Milosz Maslanka
Afera w Trzcinicy (województwo podkarpackie). Poczucie bezpieczeństwa mieszkańców zostało zachwiane przez grasujące po okolicy byki.

Sprawą byków, które wywołują strach na Podkarpaciu, zainteresowali się reporterzy „Interwencji”. Jest ona poważna – wołowatych boją się zarówno dzieci, jak i dorośli. – To nie jest kot, koń czy małe jakieś coś, tylko byk – tłumaczy w programie nadawanym na antenie stacji Polsat News jeden z mieszkańców Trzcinicy.

Z tym dramatem mierzą się od lat. Właściciel byków trafił do aresztu

Ludzie boją się byków od lat – czują się przez nie „terroryzowani”. Ich właściciel dwa tygodnie temu został zatrzymany i trafił do aresztu. Sołtys Trzcinicy – Marek Janiga – mówi, że nie ma znaczenia, czy jest on w miejscu odosobnienia, czy nie, bo „byki biegają po okolicy”. – Wybieg jest ogrodzony, sam pan widzi: pastuch nie działa – mówi przedstawiciel lokalnej społeczności.

Obecność byków jest niezwykle uciążliwa. – Uciekają z pastwiska i non stop mamy z nimi problem, wchodzą na naszą posesję. Pod dom przychodzą, kiedy chcą: w nocy, w dzień. Przychodzą i niszczą. Żona sadzi drzewka, a one niszczą – opowiada Janiga. Inny rozmówca „Interwencji” wymienia, że na jego posesji byki „narobiły dziur i obgryzły drzewka”. Skończyło się to, gdy ustawił ogrodzenie.

Na pastwisku, które należy do właściciela, krowy nie mają co jeść. Stąd tak chętnie i żywo przemierzają okolicę w poszukiwaniu pożywienia.

Trzcinica na Podkarpaciu. Po nagłośnieniu sprawy przez dziennikarzy urzędnicy podjęli kroki

Nie tylko z samymi bykami lokalna społeczność ma problem, ale także z właścicielem, który ponoć zachowuje się agresywnie względem sąsiadów. – Zaczepiał mnie osobiście. I to niejednokrotnie. Policja jest tutaj bardzo często – twierdzi jeden z rozmówców „Interwencji”.

Po jednej z wizyt policji pracownik gminy zapewnił bykom wodę. Wójt gminy Jasło – Wojciech Piękoś – tłumaczy, że dostają też karmę. Czy jednak można odebrać właścicielowi stado? Włodarz twierdzi, że znajdujący się w areszcie mężczyzna „jest przywiązany do krów bardziej niż do wielu osób”. – Człowiek ma swoje prawa, nawet gdyby był uciążliwy – podkreśla.

Reporterzy informują, że po tym, jak nagłośnili sprawę, urzędnicy naprawili ogrodzenie pastwiska, przez które przechodziły krowy. Właściciel zwierząt opuścił już areszt.

Podobny problem spotkał mieszkańców gminy Osielsko na północy Kujaw

O podobnym problemie, ale dotyczącym mieszkańców gminy Osielsko (województwo kujawsko-pomorskie), pisaliśmy na początku lutego.

Stado krów chodziło po okolicy i niszczyło uprawy. Lokalna władza chciał odstrzelić zwierzęta, które uprzykrzały życie społeczności, ale nie otrzymała pozwolenia. Finalnie odłowione je i przetransportowano do azylu na Wielkopolsce – ustalił portal Wirtualna Polska.

Czytaj też:
Skatował bobra, zwierzę walczy o życie. Trwają poszukiwania sprawcy
Czytaj też:
Psy podsłuchują ludzi. Eksperci przeprowadzili zaskakujące badanie

Źródło: interwencja.polsatnews.pl / wp.pl