"PO jak partie wyborcze w Stanach Zjednoczonych"

"PO jak partie wyborcze w Stanach Zjednoczonych"

Dodano:   /  Zmieniono: 
PO zmierza w kierunku bardzo szerokiej, bardzo otwartej partii, która jest w stanie wielu przygarnąć - uważa politolog z Uniwersytetu Warszawskiego, dr Anna Materska-Sosnowska po sobotniej konwencji PO. Ocenia jednak, że Kluzik-Rostkowska, która w ciągu pół roku jest w szeregach trzeciej partii, to kontrowersyjny nabytek. Kim innym, jej zdaniem, jest Rosati, który nie należy do żadnej partii.
- Jest jednak jakimś argumentem, to co ona mówi: "bliżej jest mi z  wami, niż z nimi, bo nie chcę żeby PiS rządziło". To jest ten argument, który może potencjalnych wyborców przekonywać. Wszyscy też zdawali sobie chyba sprawę, że w takiej konstelacji w jakiej PJN funkcjonował, nie  miał najmniejszych szans, stąd taki ruch. Trochę jednak wygląda to też tak, że Kluzik mogła uznać: skoro moja koncepcja wam się nie podoba, to  obrażam się i zabieram swoje zabawki.

- Trzeba jednak zauważyć, że powiedziała całkiem uczciwie: "dzisiaj jest mi z wami po drodze", nie mówiła nagle o wielkiej miłości i  oczarowaniu Tuskiem czy innymi działaczami PO.

W jednym z programów słyszałam już komentarz, że tego typu transfery świadczą o braku ideowości partii, a partia musi być ideowa itd. Parte ideowe minęły, dzisiaj są to bardziej partie wyborcze, jak np. w Stanach Zjednoczonych: duże, szerokie platformy, w których wiele osób może znaleźć miejsce dla siebie. Takim frontem idzie się do wyborów, żeby próbować zagospodarować jak największą ilość wyborców.

To bardzo ciekawe zjawisko, pokazuje budowanie partii, która nie  opiera się na ideałach np. solidarności. Spoiwem w takich przypadkach jest przekonanie, to o czym mówił dziś premier: "może nie jesteśmy doskonali, ale najlepsi. Jeżeli przyjmiemy taką wizję, to nie dziwi już przyjmowanie w szeregi PO - od Kluzik-Rostkowskiej na Rosatim kończąc. Bo celem jest: nie dopuścić do władzy PiS.

em, pap