Nie ma porozumienia PO - PiS (aktl.)

Nie ma porozumienia PO - PiS (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Lech Kaczyński zaprzeczył, by ustalił z Donaldem Tuskiem, że jeżeli dojdzie do wspólnych rządów PO i PiS po wyborach, to w kwestiach programowych, w których partie różnią się, będzie realizowany program zwycięzcy.
Kaczyński podkreślił, że była to prywatna rozmowa, podczas której nie zapadły żadne ustalenia.

Tusk powiedział w środę w radiowych "Sygnałach Dnia", że we  wtorek miał bardzo długą rozmowę z Lechem Kaczyńskim. "Naprawdę jesteśmy bardzo mocno przekonani, że niezależnie od tego, że  konkurujemy, obie partie konkurują, znajdziemy wspólny język we  wszystkich istotnych sprawach, a tam, gdzie pojawiają się różnice trudne do wynegocjowania (no bo rzeczywiście podatek liniowy trudno pogodzić z podatkiem takim dość skomplikowanym, jaki proponuje PiS), tam będziemy słuchali tego, co wybiorą wyborcy" -  mówił.

Dopytywany, czy oznacza to, że jeśli Platforma wygra, to wtedy PiS zgodzi się, żeby realizowana była polityka podatkowa PO, odpowiedział: "Rozmawiam o tym z PiS i vice versa. I wydaje się, że to jest reguła najsensowniejsza". "Tak jak żeśmy dwa lata [temu] powiedzieli i tak żeśmy obiecali opinii publicznej, że  partia, która wygrywa, przedstawia swojego kandydata na premiera, to - moim zdaniem - w tych miejscach, wcale nie tak licznych jak chcą złośliwcy, gdzie różnimy się z PiS-em, żeby w tych miejscach, jak nie będzie możliwości kompromisu, rozstrzygnęli wyborcy. I w  jakimś sensie to, co dziś się dzieje w kampanii wyborczej, jest efektem naszej umowy, że mówimy - i PO i PiS - bardzo czytelnie: +Tu się różnimy+, żeby Polacy mieli pełną świadomość: wybieramy PO, będzie podatek liniowy, wybieramy PiS, będzie podatek trochę bardziej skomplikowany".

Kaczyński, pytany przez dziennikarzy czy rozmawiał z Tuskiem o podatkach, odpowiedział: "W pewnej chwili powiedziałem, że trudna jest do przyjęcia propozycja (...) taka, że źródeł rozwoju szuka się w kieszeniach biedniejszej części społeczeństwa i to była jedyna, tak jak ja pamiętam, wymiana zdań na ten temat".

Pytany o wypowiedź Tuska dotyczącą umowy, że ten kto wygra, tego program będzie realizowany, odparł: "Naprawdę sądzę, że to jest jakieś nieporozumienie, oświadczam państwu uroczyście, że (..) w  ogóle to nie było przedmiotem rozmowy".

Co na to przyszły premier?

Zdaniem Jana Rokity, typowanego na premiera w przypadku zwycięstwa Platformy Obywatelskiej w wyborach parlamentarnych, "dość oczywiste" jest, że większy wpływ na  kształtowanie polityki rządu ma za zawsze ten, kto wygra wybory. Podkreślił, że w demokracji parlamentarnej tak jest zawsze i "nie trzeba jakiejś specjalnej umowy co do tego, bo to jest oczywiste dla każdego, kto uczestniczy w życiu politycznym".

"Jeśli przewaga PO nad PiS będzie duża, to nie ulega najmniejszej wątpliwości, że zdecydowana polityka niskich podatków będzie prowadzona. Jeżeli ta przewaga będzie mała, być może kompromis w  sprawie podatków będzie mniej korzystnym dla młodych ludzi szukających miejsc pracy. Takie są reguły życia politycznego" -  podkreślił.

Wcześniej w rozmowie z dziennikarzami Rokita ocenił, że jest bardzo wiele wspólnych założeń programowych między PO a PiS. Przyznał jednak, że  pozostają pewne "bardzo istotne rozbieżności, które dotyczą zwłaszcza planów polityki gospodarczej".

"My oceniamy, że gdyby zrealizować plany gospodarcze PiS, nie  udałoby się stworzyć nowych miejsc pracy zwłaszcza dla młodych ludzi i stąd nasza niezgoda na sporo elementów programu gospodarczego PiS" - powiedział polityk PO.

Podkreślił, że wybór należy do wyborców. "Jeśli wyborcy zdecydują, że odważny projekt obniżenia podatków proponowany przez PO ma być urzeczywistniony i dadzą nam zaufanie, to będzie urzeczywistniony. Całe szczęście, że żyjemy w ładzie demokratycznym, w którym nie Rokita z Kaczyńskim rozstrzygają o  tym, co się będzie działo w Polsce, tylko Polacy" - powiedział Rokita.

Zapytany, co w takim razie będzie, jeśli zwycięży PiS i  propozycje tej partii, Rokita odparł, że "to będzie duży problem dla przygniatającej większości polskiego społeczeństwa". Dodał jednak, że po niedawnej debacie z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim poświęconej gospodarce jest bardzo optymistycznie nastawiony do współpracy z PiS.

"Wydaje mi się, że wola uczynienia polskiej gospodarki bardziej efektywną będzie po wyborach w PiS pewnie jeszcze silniejsza niż  jest w tej chwili. Obserwuję pozytywną ewolucję naszych przyjaciół z PiS i uważam, że po wyborach dojdzie ona do miejsca, które będzie satysfakcjonujące z punktu widzenia możliwości ustalenia wspólnego programu. Jednym słowem, jestem optymistą" - powiedział Rokita.

Dorn się nie zgadza

Ustalenie przez przyszłych koalicjantów, że przyszły rząd będzie realizował program partii, która wygra wybory, byłoby "absurdalną koncepcją i kpiną z wyborców" - uważa szef klubu parlamentarnego PiS Ludwik Dorn i podkreślił, że "żadnych takich ustaleń nie było, a rozmowa (Tusk-Kaczyński) miała charakter towarzysko-prywatny". "W ramach gorączki przedwyborczej ktoś mógł popaść w psychologiczną pułapkę życzeniowego myślenia. Czyli brać nadzieję za rzeczywistość" - ocenił wypowiedź Tuska Dorn.

"Pomysł, że może być takie ustalenie, iż ten kto wygra wybory -  czyli w konkretnym, polskim przypadku będzie miał pół, jeden, półtora czy dwa procent więcej - tego program gospodarczy będzie realizowany, jest kpiną z wyborców drugiej partii, bo to oznacza, że ich głosy nie mają żadnego znaczenia" - powiedział. Dodał, że PiS szanuje demokrację i "na takie potraktowanie własnych wyborców nigdy się nie zgodzi".

"Nie wyobrażamy sobie, by można było powiedzieć milionom ludzi: w  kwestiach programu gospodarczego, w kwestiach waszego losu, położenia materialnego waszych rodzin, wasz głos nie ma żadnego znaczenia" - podkreślił polityk PiS. Zaznaczył, że byłaby to  "absurdalna koncepcja".

Zdaniem Dorna, czymś zupełnie innym jest rozstrzygnięcie przez przyszłych koalicjantów kwestii obsadzenia stanowiska premiera.

"Ktoś nim musi zostać. Nie można powiedzieć, że zawrzemy kompromis co do osoby premiera, bo nie może być premierem osoba złożona z połowy Rokity i połowy Kaczyńskiego. O ile nie istnieje taki kandydat na premiera, który się nazywa Kaczyta, to w kwestii programu gospodarczego możliwości zawierania kompromisów i  tworzenia programu koalicyjnego są dużo większe" - mówił Dorn.

ss, pap