Bez chasydyzmu Rzeczpospolita byłaby o wiele uboższa
Mezuza - metalowa rurka z wersetami Tory, wieszana przez Żydów u wejścia do domu; świecznik chanukowy czy srebrna chochla do rytualnego obmywania zwłok - te przedmioty znajdą się w lubelskim muzeum chasydyzmu. Zgromadzono już pierwsze eksponaty - dary mieszkańców Lublina, pamiątki po ich dawnych żydowskich sąsiadach. Sądząc po dziejach podobnych inicjatyw, muzeum zostanie zasypane darami: przedmiotami, fotografiami - świadectwami wielowiekowej obecności Żydów na polskich ziemiach. Tym razem jednak chodzi nie tylko o samą obecność, lecz również o wkład polskich Żydów w naszą wspólną kulturę, literaturę, naukę. Chasydyzm był i po części jest (bo nadal istnieją jego ośrodki w Izraelu i USA) zjawiskiem szczególnym. Czysto żydowskim, a zarazem takim, które narodziło się na ziemiach Rzeczypospolitej Obojga Narodów, z tutejszej sytuacji historycznej, z tutejszych niepokojów.
Wróżba dla Napoleona
Na przełomie XVII i XVIII wieku trwał na ziemiach Rzeczypospolitej okres wojen. Wcześniej, w roku 1665, w Gazie ogłosił się mesjaszem Sabataj Cwi i wzbudził w Żydach, także polskich, olbrzymie nadzieje. Jego proroctwa się nie spełniły, kraj pustoszyły obce i własne armie, epidemie, płonęły miasta, hajdamacy urządzali pogromy. W miejskich społecznościach żydowskich w Polsce, zwanych sztetl, panował strach i przygnębienie. Pojawił się jednak pocieszyciel. Nie prorok, lecz mąż sprawiedliwy, cadyk (od hebrajskiego cadik - sprawiedliwy, pobożny). Nazywał się Izrael ben Eliezer. Wyznawcy jego nauk mówili o nim Baal Szem Tow (Pan Dobrego Imienia), używali też skrótu BeSzT. Pochodził z ubogiej rodziny.
Izrael ben Eliezer nie był rabinem, lecz wędrownym kaznodzieją. Głosił, że pośrednictwo rabinów w kontaktach z Bogiem jest zbędne i że nie jest potrzebne zagłębianie się w zawiłości Talmudu, by prowadzić uczciwe i godne życie. Opowiadał się przeciw talmudycznej ortodoksji i formalizmowi sztywnych zakazów i nakazów. Budził tym gniew rabinów i uwielbienie prostych ludzi. Osiadł w miasteczku Międzybóż na Podolu i tam otoczył go krąg uczniów i czcicieli; liczni wierni przybywali, by słuchać wygłaszanych przez Baal Szem Towa mądrości życiowych. Najważniejszą z tych mądrości była potrzeba dobra, na którego czynieniu człowiek powinien oprzeć całe swoje postępowanie, także gdy walczy ze złem. Nie ma - głosił BeSzT - ludzi całkiem złych, każdy ma w sobie jakiś pierwiastek dobra, człowiek jest bowiem - z samej swej natury - zespolony z Bogiem i należy w nim szukać tego "pierwiastka zespolenia" - dewekut (hebr. zespolenie, przylgnięcie). Każdy może się stać dobry, a także każde zło może się w dobro obrócić. Z malowniczych opowieści o Baal Szem Towie, jakie jego uczniowie spisywali, wynika, że promieniował on optymizmem i życzliwością dla ludzi. Uważano go za świętego i cudotwórcę.
Cały nurt religijny, który BeSzT zapoczątkował, ruch chasydów (hebr. chasid - pobożny), opromieniony jest aurą cudowności, przepełniony wiarą w cuda. Uczniowie Baal Szem Towa z czasem sami stali się cadykami, podobnie jak ich uczniowie. Do najsławniejszych cadyków należą Dow-Ber z Międzyrzecza (zwany Wielkim Magiem), Elimelech z Leżajska i Jakub Icchak z Lublina, zwany Widzącym, przepowiadał bowiem przyszłość. Napoleonowi u szczytu jego potęgi wyprorokował klęskę w Rosji.
Wielbiono cadyków nie za uczoność, surowość wymagań, lecz za mądrość życiową i wyrozumiałość. Wierzono, że bierze się ona ze szczególnie bliskiego, bezpośredniego kontaktu z Bogiem. Ważnym obyczajem było wśród chasydów opowiadanie sobie historii o cadykach - była to forma przekazywania ich świętości. Wieść głosi, że Widzący z Lublina spostrzegł pewnego razu blask bijący z domu modlitwy, gdy wszedł, ujrzał siedzących chasydów, którzy opowiadali o swoich cadykach.
Taniec świętego męża
Według jednej z historii o cadykach, pewien kulawy starzec opowiadając, jak świątobliwy Baal Szem często w czasie modlitwy tańczył i podskakiwał, sam zaczął podskakiwać i tańczyć. Władza w nogach wróciła mu w cudowny sposób.
Taniec i śpiew są ważnymi formami religijności chasydów. Na dawnych obrazach można zobaczyć dostojnych starców w lisich czapach, jak tańczą żywo, wysoko podnosząc nogi. To jest manifestacja radości życia, ekstaza - hitlahawut (hebr. zachwyt). Cadykowie nie zalecali swym wiernym ascezy i pokuty, lecz mądre i wesołe korzystanie z życia i jego darów. W początkowym okresie rozwoju chasydyzmu (później to się zmieniło) dużą rolę odgrywały w nim kobiety: uczestniczyły w życiu religijnym gminy i we wspólnych tańcach.
Nauki cadyków były przeciwieństwem tego, co w opisach różnych form głoszenia wiary nazywa się kaznodziejstwem strachu: nie pragnęli oni przerażać wiernych boskim gniewem i perspektywą kary za grzechy. Wielki znawca chasydyzmu Martin Buber przytacza opowieść o Widzącym z Lublina: "Pewien chasyd skarżył się Jakubowi Icchakowi, że trapią go nieczyste żądze i że popadł wskutek tego w melancholię. Rabbi rzekł: Przede wszystkim strzeż się melancholii, ona bowiem jest gorsza i bardziej zgubna niż grzech. Kiedy Zły Duch budzi w człowieku żądze, nie zamierza wpędzić go w grzech, lecz poprzez grzech w melancholię".
Antybajki cadyków
Nauki cadyków miały ludziom dawać siłę, nie były jednak pokrzepiającymi bajkami dla naiwnych. Czasami, dla podtrzymania ducha, zadawali sobie chasydzi pytanie: czy zło rzeczywiście jest na świecie. W istocie jednak mieli głębokie poczucie jego istnienia. Wątek współbytowania dobra i zła wprowadził do chasydyzmu Wielki Magid, Dow-Ber z Międzyrzecza, przejmując go od Icchaka Lurii, słynnego XVI-wiecznego mistyka i znawcy kabały, który działał w Palestynie. Według tej koncepcji, w momencie stworzenia świata jego byty elementarne, zwane sefirami, nie wytrzymały siły boskiego promienia i rozpadły się jak gliniane naczynia. Powstałe z nich ciemne skorupy zła uwięziły boski promień. Jego iskry uwalniają ludzie sprawiedliwi dobrymi uczynkami. Wedle Wielkiego Magida i jego następców, wierni swą radością, śpiewem, tańcem i modlitwą zanoszoną do wysokiego nieba ratują świat. Nie uwalniają go od zła, lecz przyczyniają się do tego, że między dobrem i złem w świecie panuje równowaga.
Ze strony ośrodków rabinackich wielokrotnie (zwłaszcza w XVIII wieku) spadały na chasydów klątwy - za lekkomyślne i niezgodne z Talmudem postępowanie. Rozpędzano ich zgromadzenia, palono pisma i zamykano synagogi, które budowali. Później konflikty te złagodniały, chasydyzm zmieniał się, a w judaizmie pojawiły się nowe prądy, jak haskala, zwana żydowskim oświeceniem.
Zbudowana w 1930 r. w Lublinie Jesziwa Chachmej - Szkoła Rabinacka, sławna w Europie, nawiązywała do lubelskiej jesziwy z XVI wieku, której tradycje bliskie były również chasydom. W wyniku Zagłady chasydyzm w Europie Środkowej i Wschodniej przestał istnieć. Budynek Jesziwy Chachmej ocalał, znajdował się w nim bowiem posterunek niemieckiej żandarmerii. W pomieszczeniach dawnej Jesziwy znajdzie teraz lokum muzeum chasydyzmu.
Dwa razy w roku na grób cadyka Elimelecha przyjeżdżają do Leżajska tysiące chasydów z całego świata; we wrześniu, na Rosz Haszana (Nowy Rok Żydowski), i w marcu, w rocznicę urodzin cadyka. Modlą się i kładą na kamieniach karteczki z prośbami. Jest pewne, że muzeum chasydyzmu wzbudzi zainteresowanie nie tylko chasydów, lecz także tych, którzy mają poczucie bliskich związków polskich i żydowskich tradycji.
Wróżba dla Napoleona
Na przełomie XVII i XVIII wieku trwał na ziemiach Rzeczypospolitej okres wojen. Wcześniej, w roku 1665, w Gazie ogłosił się mesjaszem Sabataj Cwi i wzbudził w Żydach, także polskich, olbrzymie nadzieje. Jego proroctwa się nie spełniły, kraj pustoszyły obce i własne armie, epidemie, płonęły miasta, hajdamacy urządzali pogromy. W miejskich społecznościach żydowskich w Polsce, zwanych sztetl, panował strach i przygnębienie. Pojawił się jednak pocieszyciel. Nie prorok, lecz mąż sprawiedliwy, cadyk (od hebrajskiego cadik - sprawiedliwy, pobożny). Nazywał się Izrael ben Eliezer. Wyznawcy jego nauk mówili o nim Baal Szem Tow (Pan Dobrego Imienia), używali też skrótu BeSzT. Pochodził z ubogiej rodziny.
Izrael ben Eliezer nie był rabinem, lecz wędrownym kaznodzieją. Głosił, że pośrednictwo rabinów w kontaktach z Bogiem jest zbędne i że nie jest potrzebne zagłębianie się w zawiłości Talmudu, by prowadzić uczciwe i godne życie. Opowiadał się przeciw talmudycznej ortodoksji i formalizmowi sztywnych zakazów i nakazów. Budził tym gniew rabinów i uwielbienie prostych ludzi. Osiadł w miasteczku Międzybóż na Podolu i tam otoczył go krąg uczniów i czcicieli; liczni wierni przybywali, by słuchać wygłaszanych przez Baal Szem Towa mądrości życiowych. Najważniejszą z tych mądrości była potrzeba dobra, na którego czynieniu człowiek powinien oprzeć całe swoje postępowanie, także gdy walczy ze złem. Nie ma - głosił BeSzT - ludzi całkiem złych, każdy ma w sobie jakiś pierwiastek dobra, człowiek jest bowiem - z samej swej natury - zespolony z Bogiem i należy w nim szukać tego "pierwiastka zespolenia" - dewekut (hebr. zespolenie, przylgnięcie). Każdy może się stać dobry, a także każde zło może się w dobro obrócić. Z malowniczych opowieści o Baal Szem Towie, jakie jego uczniowie spisywali, wynika, że promieniował on optymizmem i życzliwością dla ludzi. Uważano go za świętego i cudotwórcę.
Cały nurt religijny, który BeSzT zapoczątkował, ruch chasydów (hebr. chasid - pobożny), opromieniony jest aurą cudowności, przepełniony wiarą w cuda. Uczniowie Baal Szem Towa z czasem sami stali się cadykami, podobnie jak ich uczniowie. Do najsławniejszych cadyków należą Dow-Ber z Międzyrzecza (zwany Wielkim Magiem), Elimelech z Leżajska i Jakub Icchak z Lublina, zwany Widzącym, przepowiadał bowiem przyszłość. Napoleonowi u szczytu jego potęgi wyprorokował klęskę w Rosji.
Wielbiono cadyków nie za uczoność, surowość wymagań, lecz za mądrość życiową i wyrozumiałość. Wierzono, że bierze się ona ze szczególnie bliskiego, bezpośredniego kontaktu z Bogiem. Ważnym obyczajem było wśród chasydów opowiadanie sobie historii o cadykach - była to forma przekazywania ich świętości. Wieść głosi, że Widzący z Lublina spostrzegł pewnego razu blask bijący z domu modlitwy, gdy wszedł, ujrzał siedzących chasydów, którzy opowiadali o swoich cadykach.
Taniec świętego męża
Według jednej z historii o cadykach, pewien kulawy starzec opowiadając, jak świątobliwy Baal Szem często w czasie modlitwy tańczył i podskakiwał, sam zaczął podskakiwać i tańczyć. Władza w nogach wróciła mu w cudowny sposób.
Taniec i śpiew są ważnymi formami religijności chasydów. Na dawnych obrazach można zobaczyć dostojnych starców w lisich czapach, jak tańczą żywo, wysoko podnosząc nogi. To jest manifestacja radości życia, ekstaza - hitlahawut (hebr. zachwyt). Cadykowie nie zalecali swym wiernym ascezy i pokuty, lecz mądre i wesołe korzystanie z życia i jego darów. W początkowym okresie rozwoju chasydyzmu (później to się zmieniło) dużą rolę odgrywały w nim kobiety: uczestniczyły w życiu religijnym gminy i we wspólnych tańcach.
Nauki cadyków były przeciwieństwem tego, co w opisach różnych form głoszenia wiary nazywa się kaznodziejstwem strachu: nie pragnęli oni przerażać wiernych boskim gniewem i perspektywą kary za grzechy. Wielki znawca chasydyzmu Martin Buber przytacza opowieść o Widzącym z Lublina: "Pewien chasyd skarżył się Jakubowi Icchakowi, że trapią go nieczyste żądze i że popadł wskutek tego w melancholię. Rabbi rzekł: Przede wszystkim strzeż się melancholii, ona bowiem jest gorsza i bardziej zgubna niż grzech. Kiedy Zły Duch budzi w człowieku żądze, nie zamierza wpędzić go w grzech, lecz poprzez grzech w melancholię".
Antybajki cadyków
Nauki cadyków miały ludziom dawać siłę, nie były jednak pokrzepiającymi bajkami dla naiwnych. Czasami, dla podtrzymania ducha, zadawali sobie chasydzi pytanie: czy zło rzeczywiście jest na świecie. W istocie jednak mieli głębokie poczucie jego istnienia. Wątek współbytowania dobra i zła wprowadził do chasydyzmu Wielki Magid, Dow-Ber z Międzyrzecza, przejmując go od Icchaka Lurii, słynnego XVI-wiecznego mistyka i znawcy kabały, który działał w Palestynie. Według tej koncepcji, w momencie stworzenia świata jego byty elementarne, zwane sefirami, nie wytrzymały siły boskiego promienia i rozpadły się jak gliniane naczynia. Powstałe z nich ciemne skorupy zła uwięziły boski promień. Jego iskry uwalniają ludzie sprawiedliwi dobrymi uczynkami. Wedle Wielkiego Magida i jego następców, wierni swą radością, śpiewem, tańcem i modlitwą zanoszoną do wysokiego nieba ratują świat. Nie uwalniają go od zła, lecz przyczyniają się do tego, że między dobrem i złem w świecie panuje równowaga.
Ze strony ośrodków rabinackich wielokrotnie (zwłaszcza w XVIII wieku) spadały na chasydów klątwy - za lekkomyślne i niezgodne z Talmudem postępowanie. Rozpędzano ich zgromadzenia, palono pisma i zamykano synagogi, które budowali. Później konflikty te złagodniały, chasydyzm zmieniał się, a w judaizmie pojawiły się nowe prądy, jak haskala, zwana żydowskim oświeceniem.
Zbudowana w 1930 r. w Lublinie Jesziwa Chachmej - Szkoła Rabinacka, sławna w Europie, nawiązywała do lubelskiej jesziwy z XVI wieku, której tradycje bliskie były również chasydom. W wyniku Zagłady chasydyzm w Europie Środkowej i Wschodniej przestał istnieć. Budynek Jesziwy Chachmej ocalał, znajdował się w nim bowiem posterunek niemieckiej żandarmerii. W pomieszczeniach dawnej Jesziwy znajdzie teraz lokum muzeum chasydyzmu.
Dwa razy w roku na grób cadyka Elimelecha przyjeżdżają do Leżajska tysiące chasydów z całego świata; we wrześniu, na Rosz Haszana (Nowy Rok Żydowski), i w marcu, w rocznicę urodzin cadyka. Modlą się i kładą na kamieniach karteczki z prośbami. Jest pewne, że muzeum chasydyzmu wzbudzi zainteresowanie nie tylko chasydów, lecz także tych, którzy mają poczucie bliskich związków polskich i żydowskich tradycji.
Mosty pojednania |
Chasydyzm był początkowo religią ludzi ubogich, chorych i cierpiących. To nad nimi pochylał się rabbi BeSzT i wskrzeszał w nich na nowo poczucie godności, własnej wartości i radość życia. Oczywiście, przysporzyło mu to także wielu oponentów. W XIX wieku powstał ruch religijny mitnagdim, co w języku hebrajskim znaczy przeciwnicy. Jego liderzy i zwolennicy krytykowali chasydów, nazywając ich poganami. Szczególnie rażący dla mitnagdim był sposób, w jaki chasydzi się modlili. Było to niezwykłe widowisko pełne radości, śpiewów, tańca; pochwała Boga i człowieka. Takie uczty wielekroć odbywały się na podwórku rabina przy wielkim stole (Tisz) i trwały 20-25 godzin. Zachowanie to budziło kontrowersje wśród powściągliwych i światłych mitnagdim. Najbardziej znanymi następcami BeSzTa byli rabin Izaak z Berdyczowa i rabin Nachman z Bracławia. Przed wojną ważnymi chasydzkimi ośrodkami były Góra Kalwaria, Bobowa, Leżajsk, Kock, Opatów, Przysucha, Lelów i Lublin. Obecnie w Izraelu żyją setki tysięcy chasydów, głównie w Jerozolimie, Bnei-Brak, Netanii i w Tel Awiwie. Zazwyczaj rozmawiają między sobą w języku jidysz, zwanym mamy luszen, czyli w języku mamy. Język hebrajski według chasydów jest święty i służy tylko do modlitwy. Należy podkreślić bardzo ważną rolę i ciężką pracę chasydów, jaką wykonują, wspomagając instytucje pomocy socjalnej. Są żydowskimi misjonarzami, którzy niezłomnie wierzą w Wielki Erec Izrael. Czekają na nadejście Mesjasza. Dużym chasydzkim ośrodkiem jest Nowy Jork (Brooklyn). Tę metropolię w dużej mierze zamieszkują zwolennicy ruchu Lubawiczer Chasidim. Wśród polskich miast ogromne znaczenie dla chasydów miał Lublin. To z niego wywodził się rabin Meir Szapiro, poseł na Sejm II RP. Dzięki jego staraniom rozpoczęto budowę wyższej szkoły rabinackiej w Lublinie. Przyjeżdżali studiować w niej Żydzi z całego świata. 11 lutego 2007 r. miałem wrażenie, że historia zatoczyła koło: rabin Michael Schudrich uroczyście otworzył synagogę w budynku uczelni rabina Szapiro. To znaczące i symboliczne wydarzenie, znak, że możemy żyć razem wspólnie i od nowa. Ponieważ Polska jest nowoczesnym europejskim krajem. Dodatkowym dowodem na to jest fakt, że to właśnie w Warszawie powstała siedziba chabadników. Ten ruch religijny wywodzi się z chasydzkiej dynastii Lubawicz, a jednym z jego przywódców był cadyk Josef Icchak Szneerson. Ale to rabin Menachem Mendel Schneerson rozsławił Chabad Lubavitch na świecie. W Warszawie dom dla każdego Żyda - jak nazywają siebie Chabad Lubavitch - prowadzi rabin Szalom Stambler z żoną Diną. Są organizatorami ciekawych przedsięwzięć kulturalnych i religijnych. Polska jest ważnym miejscem dla społeczności żydowskiej. Razem żyliśmy i nasze kultury wzajemnie się przenikały. Może to właśnie teraz umacniają się i poszerzają te mosty pojednania, wzajemnego zrozumienia i szacunku. Jak śpiewał rabin Nachman z Bracławia: "Cały świat jest wąskim mostem, ale nie wolno się tego bać. Bóg jest z nami!". Szewach Weiss Współpraca: Ewa Szmal |

Więcej możesz przeczytać w 8/2007 wydaniu tygodnika „Wprost”
Zamów w prenumeracie
lub w wersji elektronicznej:
Komentarze