Liczba w nazwie tego modelu oznacza prawdopodobnie wiek niektórych zastosowanych w nim rozwiązań.
Za każdym razem gdy odwiedzam USA, dochodzę do wniosku, że rajem na ziemi czy ziemią obiecaną nazywają ten kraj wyłącznie ci, którzy nigdy w nim nie byli. W rzeczywistości Ameryka nie jest rajem nawet dla tych, którzy w Polsce mieszkają w kartonach. Bo za wielką wodą nawet maklerzy z Wall Street mieszkają w kartonach (choć kilkunastopokojowych). Przeciętny amerykański dom jest wykonany tak, że zanim przeciętny Amerykanin spłaci zaciągnięty na niego kredyt o przeciętnej wartości tryliona dolarów, przynajmniej pięć razy będzie musiał odbudowywać go od nowa, zaciągając na ten cel kolejne kredyty (właśnie w taki sposób powstał ten „raj finansowy", o czym mieliśmy okazję ostatnio się przekonać). A domu wcale nie zniszczy wielka powódź czy huragan. Runie pod wpływem lekkiej morskiej bryzy, i to znajdując się 50 mil od brzegu. Choć Kazimierz Wielki zastał Polskę drewnianą, a zostawił murowaną już w XIV wieku, to technologia polegająca na mieszaniu cementu z wodą nadal pozostaje dla Amerykanów niepojęta. I dotyczy to nie tylko budownictwa. W zasadzie jedynymi rzeczami codziennego użytku, które Amerykanie potrafią porządnie robić, są pociski Tomahawk, myśliwce F-22 Raptor oraz kotlety z tylnych części krowy. Ale gdy już przychodzi im zrobić np. porządny samochód, wykorzystują technologię znaną od czasów, gdy po Arizonie jeździły dyliżanse.
Wystarczy powiedzieć, że Chrysler 300C zbudowany jest na podwoziu Mercedesa klasy E, którego produkcję rozpoczęto w 1995 r., czyli 15 lat temu. 15 lat! Przecież w motoryzacji to cała era! I ma to konsekwencje. Automatyczna skrzynia biegów auta ma pięć przełożeń, podczas gdy w dzisiejszych czasach standardem jest sześć biegów, a niektórzy producenci mają w ofercie nawet siedmio i ośmiobiegowe systemy. Wysokoprężny, trzylitrowy silnik Chryslera generuje 218 koni, czyli od ponad 20 do nawet 90 mniej niż podobne konstrukcje innych marek. Z kolei kierownica ma średnicę pierścienia Saturna i nie zdziwiłbym się, gdyby okazała się lekko rozwiniętą konstrukcją z naszego Żuka.
I wcale nie chodzi o to, że jako całość to pracuje źle. Przeciwnie – zawieszenie 300C zaskakująco dobrze radzi sobie z polskimi drogami, silnik jest nad wyraz cichy, dynamiczny i oszczędny, układ kierowniczy pracuje znacznie bardziej precyzyjnie, niż można oczekiwać po amerykańskim aucie. Wnętrze powala na kolana przestronnością i – choć wygląda, jakby wyciosał je Fred Flintstone – jest przyzwoicie poskręcane. Innymi słowy, jak na 15-letni samochód 300C jest naprawdę dobry. Problem w tym, że nie kosztuje 50 tys.czy 70 tys. zł. W Polsce nowy 300C Touring z silnikiem Diesla wart jest ponad 190 tys. zł. Za podobne albo niewiele większe pieniądze Audi sprzeda nam model A6, BMW – najnowszą „piątkę", a Mercedes – klasę E.
Za 300C przemawia w zasadzie tylko jedno – wygląd i gabaryty. W wersji kombi to auto jest tak długie, że w pewnym momencie miałem wrażenie, że gdy jego przód już wyjeżdżał z miasta, to tył jeszcze do niego nie wjechał. Bagażnik ma 772 litry pojemności. Zapełnić go nie umie nawet moja żona, za której bagaże na lotnisku zawsze dopłacam więcej, niż są warte wakacje, na które lecimy. Jeżeli oczekujecie jakiejś rady, to powiem w ten sposób: kupcie 300C, ale używanego i najlepiej osobiście w Stanach Zjednoczonych. Tam zapłacicie za niego tyle, ile rzeczywiście jest wart, czyli jakieś 50 centów, a resztę pieniędzy będziecie mogli przeznaczyć na przejechanie Ameryki wzdłuż i wszerz. Tylko koniecznie weźcie z sobą jakiś europejski solidny namiot.
Wystarczy powiedzieć, że Chrysler 300C zbudowany jest na podwoziu Mercedesa klasy E, którego produkcję rozpoczęto w 1995 r., czyli 15 lat temu. 15 lat! Przecież w motoryzacji to cała era! I ma to konsekwencje. Automatyczna skrzynia biegów auta ma pięć przełożeń, podczas gdy w dzisiejszych czasach standardem jest sześć biegów, a niektórzy producenci mają w ofercie nawet siedmio i ośmiobiegowe systemy. Wysokoprężny, trzylitrowy silnik Chryslera generuje 218 koni, czyli od ponad 20 do nawet 90 mniej niż podobne konstrukcje innych marek. Z kolei kierownica ma średnicę pierścienia Saturna i nie zdziwiłbym się, gdyby okazała się lekko rozwiniętą konstrukcją z naszego Żuka.
I wcale nie chodzi o to, że jako całość to pracuje źle. Przeciwnie – zawieszenie 300C zaskakująco dobrze radzi sobie z polskimi drogami, silnik jest nad wyraz cichy, dynamiczny i oszczędny, układ kierowniczy pracuje znacznie bardziej precyzyjnie, niż można oczekiwać po amerykańskim aucie. Wnętrze powala na kolana przestronnością i – choć wygląda, jakby wyciosał je Fred Flintstone – jest przyzwoicie poskręcane. Innymi słowy, jak na 15-letni samochód 300C jest naprawdę dobry. Problem w tym, że nie kosztuje 50 tys.czy 70 tys. zł. W Polsce nowy 300C Touring z silnikiem Diesla wart jest ponad 190 tys. zł. Za podobne albo niewiele większe pieniądze Audi sprzeda nam model A6, BMW – najnowszą „piątkę", a Mercedes – klasę E.
Za 300C przemawia w zasadzie tylko jedno – wygląd i gabaryty. W wersji kombi to auto jest tak długie, że w pewnym momencie miałem wrażenie, że gdy jego przód już wyjeżdżał z miasta, to tył jeszcze do niego nie wjechał. Bagażnik ma 772 litry pojemności. Zapełnić go nie umie nawet moja żona, za której bagaże na lotnisku zawsze dopłacam więcej, niż są warte wakacje, na które lecimy. Jeżeli oczekujecie jakiejś rady, to powiem w ten sposób: kupcie 300C, ale używanego i najlepiej osobiście w Stanach Zjednoczonych. Tam zapłacicie za niego tyle, ile rzeczywiście jest wart, czyli jakieś 50 centów, a resztę pieniędzy będziecie mogli przeznaczyć na przejechanie Ameryki wzdłuż i wszerz. Tylko koniecznie weźcie z sobą jakiś europejski solidny namiot.
Fot. Materiały producenta

Więcej możesz przeczytać w 22/2010 wydaniu tygodnika „Wprost”
Zamów w prenumeracie
lub w wersji elektronicznej:
Komentarze
Z pana wiedza i doswiadczeniem powinien pan pracowac przy roznoszeniu gazet (uzywajac mercedesa)bo nie ma pan najmiejszego pojecia co do finasow,budownictwa a w szczegulnosci samochodow. Nastepny felieton powinien pan poswiecic militariom z 2giej WS.
beznadzieja,
byly czytelnik WPROST