Możecie być dumne z tego, że nie macie dzieci. Nie jesteście niepełnowartościowe. Wręcz przeciwnie, wybierając bezdzietność, stawiacie na siłę, piękno i miłość - głosi Yvonne Marie Vissing, profesor socjologii w Salem State College. W Stanach Zjednoczonych już w 1991 r. powstała organizacja Childless by Choice (Bezdzietne z Wyboru), która z bezdzietności czyni cnotę. To, że w przeszłości bezdzietne kobiety uważano za zakałę społeczeństwa, jest szkodliwym zabobonem - głoszą autorzy internetowego serwisu No Kidding. - Bezdzietność jest wpisana w nowoczesne społeczeństwo. Czym bez bezdzietnych kobiet byłaby korporacyjna Ameryka, Hollywood, przemysł rozrywkowy czy rynek mody i seksu? - pytają Fiona McAllister i Lynda Clarke, autorki raportu przygotowanego dla brytyjskiego ośrodka Family Policy Studies Centre. - Histeryczna pochwała bezdzietności to robienie dobrej miny do fatalnej gry - mówi tymczasem Susan Lang, autorka książki "Kobiety bezdzietne: przyczyny, pożytki, straty". "Skoro bezdzietność to taka cnota, dlaczego co druga bezdzietna kobieta po pięćdziesiątce popada w depresję, alkoholizm lub inne uzależnienia? Dlaczego w tej grupie najszybciej rośnie liczba prób samobójczych?" - pyta Lang.
Możecie być dumne z tego, że nie macie dzieci. Nie jesteście niepełnowartościowe. Wręcz przeciwnie, wybierając bezdzietność, stawiacie na siłę, piękno i miłość - głosi Yvonne Marie Vissing, profesor socjologii w Salem State College. W Stanach Zjednoczonych już w 1991 r. powstała organizacja Childless by Choice (Bezdzietne z Wyboru), która z bezdzietności czyni cnotę. To, że w przeszłości bezdzietne kobiety uważano za zakałę społeczeństwa, jest szkodliwym zabobonem - głoszą autorzy internetowego serwisu No Kidding. - Bezdzietność jest wpisana w nowoczesne społeczeństwo. Czym bez bezdzietnych kobiet byłaby korporacyjna Ameryka, Hollywood, przemysł rozrywkowy czy rynek mody i seksu? - pytają Fiona McAllister i Lynda Clarke, autorki raportu przygotowanego dla brytyjskiego ośrodka Family Policy Studies Centre. - Histeryczna pochwała bezdzietności to robienie dobrej miny do fatalnej gry - mówi tymczasem Susan Lang, autorka książki "Kobiety bezdzietne: przyczyny, pożytki, straty". "Skoro bezdzietność to taka cnota, dlaczego co druga bezdzietna kobieta po pięćdziesiątce popada w depresję, alkoholizm lub inne uzależnienia? Dlaczego w tej grupie najszybciej rośnie liczba prób samobójczych?" - pyta Lang.
Apologeci bezdzietności nie przejmują się problemami, o których mówi Lang. Ignorują też opinie kobiet, które nie mają dzieci, bo nie mogą zajść w ciążę. "Najwyższy czas oddzielić macierzyństwo od poczucia kobiecej tożsamości. Absolutnie nie trzeba być matką, by się czuć pełnowartościową i spełnioną kobietą" - głosi Mardy Ireland, autorka książki "Reconceiving Women" (gra słów: conceive znaczy zarówno "zajść w ciążę", jak i "mieć świadomość własnej tożsamości"). Dlaczego warto być bezdzietną? Choćby z przekory wobec dzieciocentrycznego społeczeństwa, ale także dlatego, że według badań amerykańskiej Employment Policy Foundation (Fundacja ds. Polityki Zatrudnienia), bezdzietne kobiety stawiające na karierę zarabiają więcej niż mężczyźni w tej samej sytuacji.
Moda na bezdzietność
- Całkowicie zrezygnowałam z macierzyństwa. Wprawdzie osiągnęłam sukces w życiu, ale nie zaspokoiłam jeszcze wszystkich swoich ambicji, więc o dziecku nawet nie myślę - mówi "Wprost" Hanna Bakuła, malarka. - Nie zdecydowałam się na posiadanie potomstwa, bo nigdy nie czułam instynktu macierzyńskiego. Drażni mnie powszechne przekonanie, że kobieta musi urodzić dziecko - przekonuje Maria Czubaszek, satyryk. Bezdzietne są takie kobiety sukcesu, jak Grażyna Torbicka czy Dorota Warakomska. Na stronach No Kidding wymienia się dziesiątki sławnych kobiet, które wybrały życie bez dzieci, m.in. pisarki Margaret Mitchell, Simone de Beauvoir, Emily Dickinson, aktorki Katharine Hepburn, Julię Roberts, Larę Flynn Boyle, Daryl Hannah, śpiewaczki Ellę
Fitzgerald i Jessye Norman czy autorkę telewizyjnych talk shows Oprah Winfrey.
W Europie, Japonii czy USA bezdzietność przybrała rozmiary epidemii. Już co piąta kobieta w wieku 40-45 lat nie ma potomstwa - to dwukrotnie więcej niż przed dwudziestu laty. Dwukrotnie wzrosła też w tym czasie liczba mężatek nie mających dzieci (z 7 proc. do 14 proc.). Trzykrotnie zwiększyła się liczba bezdzietnych kobiet w grupie najlepiej wykształconych i najlepiej zarabiających (z 12 proc. do 36 proc.).
W ostatnich 20 latach liczba urodzeń w Polsce spadła o połowę i nie przekracza 370 tys. rocznie. W 2002 r. tzw. współczynnik dzietności Polek zmniejszył się do 1,3 i jest podobny jak w Unii Europejskiej. Co piąta Polka - wynika z danych GUS - nie chce powiększać rodziny. Jako główny powód takiej decyzji wymienia się złą sytuację materialną, zaabsorbowanie pracą i zagrożenie bezrobociem. Co dziesiąta matka rodzi dziecko dopiero po 35. roku życia. Co czwarta wykształcona i dobrze zarabiająca Polka nie planuje ciąży przed trzydziestką.
Triumf egoizmu
"Edukacja i większe szanse awansu zawodowego kobiet sprawiły, że odkładają one macierzyństwo o kilka, a nawet kilkanaście lat. Dwie trzecie stwierdza potem, że w ogóle nie warto mieć dzieci, albo nie mogą już ich mieć" - mówi prof. Wolfgang Lutz, socjolog z Austriackiej Akademii Nauk w Wiedniu. Niemal regułą jest to, że im większy sukces zawodowy odnosi kobieta, tym ma mniejszą - w przeciwieństwie do mężczyzn - szansę i ochotę na założenie rodziny. Amerykanie nazywają to zjawisko "bombą H", gdyż najbardziej znane bezdzietne, a często też samotne kobiety są z reguły absolwentkami Harvard Business School. Jedna z nich, Madelyn Cain, opublikowała w 2001 r. książkę "Rewolucja bezdzietności". Snuje w niej wizję społeczeństwa, w którym wykształcone, dobrze zarabiające kobiety w ogóle zrezygnują z rozrodczości. Jeśli będą miały ochotę na dzieci, wynajmą matkę zastępczą, której zaimplantuje się ich sztucznie zapłodnione jajo. Jaja będą pobierane od kobiet w wieku 20-30 lat i zamrażane, by dzieci nie miały wad genetycznych, co się często zdarza, gdy kobieta zachodzi w ciążę koło czterdziestki. Gdyby ziściła się ta wizja, pojawiłaby się nowa usługa i zastępcze matki rodzące dzieci dla tych kobiet, które wybierają bezdzietność - podobnie jak mamki wynajmowały się do karmienia cudzych dzieci.
Jak wynika z badań cytowanych w książce Elinor Burkett "The Baby Boon: jak dzieciocentryczna Ameryka oszukuje bezdzietne kobiety" (boon znaczy łaska, błogosławieństwo - w tytule zawarto aluzję do okresu baby
boom, czyli lat 1950-1956 oraz 1971-1974, kiedy rodziło się wyjątkowo dużo dzieci), większość kobiet nie decyduje się na urodzenie dziecka z wygody i egoizmu. Twierdzą, że nie odpowiada im nie tylko rola kury domowej, ale nawet tak banalne czynności jak kupowanie dzieciom i wnukom prezentów pod choinkę. Burkett zamieszcza test dla kobiet, który sprawdza ich nastawienie do macierzyństwa. Wynika z niego, że kobieta nosi w sobie gen bezdzietności, jeśli lubi dzieci, ale nie własne, woli dzieci, które mają więcej niż dwie nogi (koty, psy), albo woli wyrzucić śmieci, niż zmienić pieluchę.
Większość kobiet tłumaczy swoją bezdzietność brakiem czasu i koncentracją na karierze. Potomstwa nie ma aż 42 proc. kobiet po 40. roku życia zajmujących wyższe stanowiska w amerykańskich przedsiębiorstwach - wynika z badań prof. Sylvii Ann Hewlett z Uniwersytetu Harvarda. W podobnej sytuacji są czterdziestoletnie Amerykanki legitymujące się stopniami naukowymi lub zarabiające ponad 100 tys. dolarów rocznie - prawie połowa z nich nie ma dzieci. Bezdzietna jest również ponad jedna trzecia pań, których nazwiska znalazły się na liście stu najbogatszych kobiet w Wielkiej Brytanii.
Późna ciąża, czyli skazane na bezdzietność
- Im później kobieta decyduje się na zajście w ciążę, tym większe jest ryzyko, że ta próba zakończy się niepowodzeniem - mówi prof. Romuald Dębski, kierownik Kliniki Ginekologii i Położnictwa Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego w Warszawie. Przykładem może być księżna Masako Owada, która wyszła za mąż za następcę tronu Japonii, gdy miała 30 lat. Kiedy zdecydowała się urodzić dziecko, okazało się, że nie może zajść w ciążę. Po latach leczenia i wielu zabiegach in vitro poroniła. Ostatecznie dzięki ogromnym wysiłkom lekarzy została matką, mając 38 lat. Do wyjątków należy też aktorka Ewa Sałacka, która szczęśliwie urodziła dziecko przed czterdziestką. - Wcześniej dużo grałam, prowadziłam bogatsze życie towarzyskie, miałam mało czasu. Nie chciałam być matką podrzucającą dziecko babci - tłumaczy Sałacka.
Zegara biologicznego nie da się oszukać. Płodność kobiet wyraźnie zmniejsza się już w wieku 27 lat, a nie - jak sądzono dotychczas - dopiero po trzydziestce. Trzydziestoletnia kobieta ma jedynie 15 proc. szans na zajście w ciążę w jednym cyklu. Tymczasem aż 90 proc. dziewcząt jest przeświadczonych, że będzie mogło urodzić dziecko nawet po ukończeniu czterdziestego roku życia - wynika z sondażu Amerykańskiego Towarzystwa Leczenia Niepłodności (AIA). - W wieku 42 lat szanse na urodzenie potomstwa są minimalne, nawet przy zastosowaniu metod wspomaganego rozrodu - mówi dr Mariusz Wójtowicz, do niedawna prezes Towarzystwa Rozwoju Rodziny. U kobiet po czterdziestce aż 90 proc. komórek jajowych nie nadaje się do zapłodnienia z powodu nieprawidłowości chromosomalnych.
Zagłada Zachodu
Nigdy w dziejach cywilizowanego świata nie zanotowano tak gwałtownego wzrostu liczby kobiet rezygnujących z macierzyństwa - alarmują eksperci Międzynarodowego Instytutu Badań Stosowanych w Wiedniu. Przewidują oni, że jeśli w najbliższych
15 latach kobiety nadal będą zwlekać z urodzeniem dziecka lub w ogóle z tego rezygnować, populacja Unii Europejskiej zmniejszy się w tym stuleciu o jedną czwartą, czyli o 88 mln osób. Pod koniec XXI wieku Europa może się wyludnić, całkowicie zmieni się jej struktura demograficzna albo Stary Kontynent stoczy się cywilizacyjnie do poziomu Trzeciego Świata. Wcześniej podobne procesy zachodziły pod koniec istnienia Imperium Rzymskiego.
Wspomniana już Susan Lang twierdzi, że bezdzietność z wyboru grozi załamaniem tradycyjnych norm, ról i organizacji społeczeństwa. Bezdzietność uderza przede wszystkim w rodzinę - bez potomstwa staje się ona kadłubowa, powstaje wyrwa w przekazywaniu tradycji, wiedzy i doświadczeń. W świecie zwierząt bezdzietność samic jest traktowana jako największe upośledzenie - takie samice są przez stado marginalizowane, żyją krócej. Społeczeństwa, w których rodzi się mało dzieci, tracą wigor i przestają się rozwijać, czego dowodzi choćby Edward Gibbon w książce "Zmierzch i upadek cesarstwa rzymskiego". Stany Zjednoczone mają największy potencjał rozwojowy m.in. dlatego, że mimo wzrostu liczby bezdzietnych kobiet populacja rośnie, a rodzina z czwórką czy piątką dzieci jest standardem, szczególnie wśród klasy średniej.
"Tylko masowe nawrócenie kobiet na ideę, że dobre życie polega głównie na rodzeniu i wychowywaniu dzieci, może ocalić Zachód od zagłady" - alarmuje Patrick Buchanan, były republikański kandydat
na prezydenta USA.
Apologeci bezdzietności nie przejmują się problemami, o których mówi Lang. Ignorują też opinie kobiet, które nie mają dzieci, bo nie mogą zajść w ciążę. "Najwyższy czas oddzielić macierzyństwo od poczucia kobiecej tożsamości. Absolutnie nie trzeba być matką, by się czuć pełnowartościową i spełnioną kobietą" - głosi Mardy Ireland, autorka książki "Reconceiving Women" (gra słów: conceive znaczy zarówno "zajść w ciążę", jak i "mieć świadomość własnej tożsamości"). Dlaczego warto być bezdzietną? Choćby z przekory wobec dzieciocentrycznego społeczeństwa, ale także dlatego, że według badań amerykańskiej Employment Policy Foundation (Fundacja ds. Polityki Zatrudnienia), bezdzietne kobiety stawiające na karierę zarabiają więcej niż mężczyźni w tej samej sytuacji.
Moda na bezdzietność
- Całkowicie zrezygnowałam z macierzyństwa. Wprawdzie osiągnęłam sukces w życiu, ale nie zaspokoiłam jeszcze wszystkich swoich ambicji, więc o dziecku nawet nie myślę - mówi "Wprost" Hanna Bakuła, malarka. - Nie zdecydowałam się na posiadanie potomstwa, bo nigdy nie czułam instynktu macierzyńskiego. Drażni mnie powszechne przekonanie, że kobieta musi urodzić dziecko - przekonuje Maria Czubaszek, satyryk. Bezdzietne są takie kobiety sukcesu, jak Grażyna Torbicka czy Dorota Warakomska. Na stronach No Kidding wymienia się dziesiątki sławnych kobiet, które wybrały życie bez dzieci, m.in. pisarki Margaret Mitchell, Simone de Beauvoir, Emily Dickinson, aktorki Katharine Hepburn, Julię Roberts, Larę Flynn Boyle, Daryl Hannah, śpiewaczki Ellę
Fitzgerald i Jessye Norman czy autorkę telewizyjnych talk shows Oprah Winfrey.
W Europie, Japonii czy USA bezdzietność przybrała rozmiary epidemii. Już co piąta kobieta w wieku 40-45 lat nie ma potomstwa - to dwukrotnie więcej niż przed dwudziestu laty. Dwukrotnie wzrosła też w tym czasie liczba mężatek nie mających dzieci (z 7 proc. do 14 proc.). Trzykrotnie zwiększyła się liczba bezdzietnych kobiet w grupie najlepiej wykształconych i najlepiej zarabiających (z 12 proc. do 36 proc.).
W ostatnich 20 latach liczba urodzeń w Polsce spadła o połowę i nie przekracza 370 tys. rocznie. W 2002 r. tzw. współczynnik dzietności Polek zmniejszył się do 1,3 i jest podobny jak w Unii Europejskiej. Co piąta Polka - wynika z danych GUS - nie chce powiększać rodziny. Jako główny powód takiej decyzji wymienia się złą sytuację materialną, zaabsorbowanie pracą i zagrożenie bezrobociem. Co dziesiąta matka rodzi dziecko dopiero po 35. roku życia. Co czwarta wykształcona i dobrze zarabiająca Polka nie planuje ciąży przed trzydziestką.
Triumf egoizmu
"Edukacja i większe szanse awansu zawodowego kobiet sprawiły, że odkładają one macierzyństwo o kilka, a nawet kilkanaście lat. Dwie trzecie stwierdza potem, że w ogóle nie warto mieć dzieci, albo nie mogą już ich mieć" - mówi prof. Wolfgang Lutz, socjolog z Austriackiej Akademii Nauk w Wiedniu. Niemal regułą jest to, że im większy sukces zawodowy odnosi kobieta, tym ma mniejszą - w przeciwieństwie do mężczyzn - szansę i ochotę na założenie rodziny. Amerykanie nazywają to zjawisko "bombą H", gdyż najbardziej znane bezdzietne, a często też samotne kobiety są z reguły absolwentkami Harvard Business School. Jedna z nich, Madelyn Cain, opublikowała w 2001 r. książkę "Rewolucja bezdzietności". Snuje w niej wizję społeczeństwa, w którym wykształcone, dobrze zarabiające kobiety w ogóle zrezygnują z rozrodczości. Jeśli będą miały ochotę na dzieci, wynajmą matkę zastępczą, której zaimplantuje się ich sztucznie zapłodnione jajo. Jaja będą pobierane od kobiet w wieku 20-30 lat i zamrażane, by dzieci nie miały wad genetycznych, co się często zdarza, gdy kobieta zachodzi w ciążę koło czterdziestki. Gdyby ziściła się ta wizja, pojawiłaby się nowa usługa i zastępcze matki rodzące dzieci dla tych kobiet, które wybierają bezdzietność - podobnie jak mamki wynajmowały się do karmienia cudzych dzieci.
Jak wynika z badań cytowanych w książce Elinor Burkett "The Baby Boon: jak dzieciocentryczna Ameryka oszukuje bezdzietne kobiety" (boon znaczy łaska, błogosławieństwo - w tytule zawarto aluzję do okresu baby
boom, czyli lat 1950-1956 oraz 1971-1974, kiedy rodziło się wyjątkowo dużo dzieci), większość kobiet nie decyduje się na urodzenie dziecka z wygody i egoizmu. Twierdzą, że nie odpowiada im nie tylko rola kury domowej, ale nawet tak banalne czynności jak kupowanie dzieciom i wnukom prezentów pod choinkę. Burkett zamieszcza test dla kobiet, który sprawdza ich nastawienie do macierzyństwa. Wynika z niego, że kobieta nosi w sobie gen bezdzietności, jeśli lubi dzieci, ale nie własne, woli dzieci, które mają więcej niż dwie nogi (koty, psy), albo woli wyrzucić śmieci, niż zmienić pieluchę.
Większość kobiet tłumaczy swoją bezdzietność brakiem czasu i koncentracją na karierze. Potomstwa nie ma aż 42 proc. kobiet po 40. roku życia zajmujących wyższe stanowiska w amerykańskich przedsiębiorstwach - wynika z badań prof. Sylvii Ann Hewlett z Uniwersytetu Harvarda. W podobnej sytuacji są czterdziestoletnie Amerykanki legitymujące się stopniami naukowymi lub zarabiające ponad 100 tys. dolarów rocznie - prawie połowa z nich nie ma dzieci. Bezdzietna jest również ponad jedna trzecia pań, których nazwiska znalazły się na liście stu najbogatszych kobiet w Wielkiej Brytanii.
Późna ciąża, czyli skazane na bezdzietność
- Im później kobieta decyduje się na zajście w ciążę, tym większe jest ryzyko, że ta próba zakończy się niepowodzeniem - mówi prof. Romuald Dębski, kierownik Kliniki Ginekologii i Położnictwa Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego w Warszawie. Przykładem może być księżna Masako Owada, która wyszła za mąż za następcę tronu Japonii, gdy miała 30 lat. Kiedy zdecydowała się urodzić dziecko, okazało się, że nie może zajść w ciążę. Po latach leczenia i wielu zabiegach in vitro poroniła. Ostatecznie dzięki ogromnym wysiłkom lekarzy została matką, mając 38 lat. Do wyjątków należy też aktorka Ewa Sałacka, która szczęśliwie urodziła dziecko przed czterdziestką. - Wcześniej dużo grałam, prowadziłam bogatsze życie towarzyskie, miałam mało czasu. Nie chciałam być matką podrzucającą dziecko babci - tłumaczy Sałacka.
Zegara biologicznego nie da się oszukać. Płodność kobiet wyraźnie zmniejsza się już w wieku 27 lat, a nie - jak sądzono dotychczas - dopiero po trzydziestce. Trzydziestoletnia kobieta ma jedynie 15 proc. szans na zajście w ciążę w jednym cyklu. Tymczasem aż 90 proc. dziewcząt jest przeświadczonych, że będzie mogło urodzić dziecko nawet po ukończeniu czterdziestego roku życia - wynika z sondażu Amerykańskiego Towarzystwa Leczenia Niepłodności (AIA). - W wieku 42 lat szanse na urodzenie potomstwa są minimalne, nawet przy zastosowaniu metod wspomaganego rozrodu - mówi dr Mariusz Wójtowicz, do niedawna prezes Towarzystwa Rozwoju Rodziny. U kobiet po czterdziestce aż 90 proc. komórek jajowych nie nadaje się do zapłodnienia z powodu nieprawidłowości chromosomalnych.
Zagłada Zachodu
Nigdy w dziejach cywilizowanego świata nie zanotowano tak gwałtownego wzrostu liczby kobiet rezygnujących z macierzyństwa - alarmują eksperci Międzynarodowego Instytutu Badań Stosowanych w Wiedniu. Przewidują oni, że jeśli w najbliższych
15 latach kobiety nadal będą zwlekać z urodzeniem dziecka lub w ogóle z tego rezygnować, populacja Unii Europejskiej zmniejszy się w tym stuleciu o jedną czwartą, czyli o 88 mln osób. Pod koniec XXI wieku Europa może się wyludnić, całkowicie zmieni się jej struktura demograficzna albo Stary Kontynent stoczy się cywilizacyjnie do poziomu Trzeciego Świata. Wcześniej podobne procesy zachodziły pod koniec istnienia Imperium Rzymskiego.
Wspomniana już Susan Lang twierdzi, że bezdzietność z wyboru grozi załamaniem tradycyjnych norm, ról i organizacji społeczeństwa. Bezdzietność uderza przede wszystkim w rodzinę - bez potomstwa staje się ona kadłubowa, powstaje wyrwa w przekazywaniu tradycji, wiedzy i doświadczeń. W świecie zwierząt bezdzietność samic jest traktowana jako największe upośledzenie - takie samice są przez stado marginalizowane, żyją krócej. Społeczeństwa, w których rodzi się mało dzieci, tracą wigor i przestają się rozwijać, czego dowodzi choćby Edward Gibbon w książce "Zmierzch i upadek cesarstwa rzymskiego". Stany Zjednoczone mają największy potencjał rozwojowy m.in. dlatego, że mimo wzrostu liczby bezdzietnych kobiet populacja rośnie, a rodzina z czwórką czy piątką dzieci jest standardem, szczególnie wśród klasy średniej.
"Tylko masowe nawrócenie kobiet na ideę, że dobre życie polega głównie na rodzeniu i wychowywaniu dzieci, może ocalić Zachód od zagłady" - alarmuje Patrick Buchanan, były republikański kandydat
na prezydenta USA.
Więcej możesz przeczytać w 15/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.