Pełna autonomia nauki jest mitem szkodliwym dla niej samej
Jak dobrze uczyć na uczelniach, jak wspierać innowacyjne rozwiązania gospodarcze, jak konkurować w nauce i gospodarce na forum światowym, jeśli na badania naukowe i prace rozwojowe przeznaczamy kilkakrotnie mniej środków niż inne kraje? Prof. Łukasz A. Turski w artykule "Krzemowa pustynia" (nr 34) słusznie napisał, że na naukę w Polsce wydajemy za mało - obecnie około 0,65 proc. PKB. Prawdą jest, że w Polsce nie istnieje społeczna świadomość konieczności rozwijania badań naukowych. Dramatycznie oddala nas to od udziału w stworzeniu (do roku 2010) w Europie obszaru o najbardziej dynamicznie rozwijającej się gospodarce świata. Według szacunków zawartych w tzw. strategii lizbońskiej, potrzebne jest do tego finansowanie badań na poziomie 3 proc. PKB.
Pięć warunków rozwoju nauki
Profesor Turski całą winą za stan badań w Polsce obarcza kolejne rządy - pod hasłem: rząd i parlament powinny dać więcej pieniędzy, a uczeni już będą wiedzieli, co z nimi zrobić. Ja widzę także inne uwarunkowania. Po pierwsze, trzeba stworzyć możliwości koncentracji środków na dyscyplinach badawczych uznanych za najbardziej rozwojowe w skali światowej lub ważnych dla postępu cywilizacyjnego kraju. Po drugie, środowisko badawcze powinno się otworzyć na gospodarkę. Po trzecie, powinno się stworzyć możliwości realizacji ambitnych przedsięwzięć badawczych realizowanych przez duże zespoły badawcze pochodzące z instytucji o różnym profilu: zarówno w obszarze interdyscyplinarnych badań poznawczych, jak i z myślą o ich zastosowaniach w przemyśle, medycynie, rolnictwie, ochronie środowiska itp. Wiąże się to z opracowaniem metody ustalania priorytetów wynikających z polityki gospodarczej państwa - tzw. science & technology foresight, czyli prognozowanie globalnych trendów i własnych preferencji w rozwoju badań i ich technologicznych zastosowań (właśnie rozpoczęte w Polsce). Po czwarte, trzeba zapewnić systemową zdolność do wchłaniania środków na badania i rozwój, pochodzących z unijnych funduszy strukturalnych i funduszu spójności, z inwestycji offsetowych oraz programów ramowych Unii Europejskiej, co jest ściśle związane z umiejętnością znalezienia środków na pre- i współfinansowanie projektów. Po piąte, należy zapewnić jak najwyższy poziom edukacji na uczelniach i zadbać o warunki startu badawczego dla najbardziej obiecujących adeptów nauki.
Aby osiągnąć te cele, niezbędne są zmiany w systemie finansowania badań. Najwięcej kontrowersji budzi przewidywane zastąpienie Komitetu Badań Naukowych (wieloosobowego organu decyzyjnego wybieranego przez środowisko uczonych) przez Radę Nauki mającą uprawnienia doradcze. Obecny system finansowania badań nie ma odpowiedników w innych krajach. Minister nauki, odpowiedzialny konstytucyjnie za wydatkowanie budżetowych środków na badania, nie ma istotnego wpływu na większość podejmowanych decyzji, stając się jedynie notariuszem dla decyzji KBN. Cechą tego systemu jest też niska efektywność środków wydatkowanych na badania, nawet w porównaniu z takimi krajami, jak Węgry, Czechy czy Estonia.
Dlaczego należy szukać nowych rozwiązań w nauce
Słusznie jesteśmy dumni z reformy finansowania nauki, którą środowisko naukowe przeprowadziło 12 lat temu, tworząc samorząd nauki w postaci KBN. Na koncie komitetu są takie dokonania, jak choćby nieznany w PRL system merytorycznej oceny placówek naukowych i uzależnienie ich finansowania od tej oceny czy przyznawanie środków na realizację projektów badawczych wyłącznie na zasadach konkursu (te elementy zostaną oczywiście zachowane w planowanym obecnie systemie). Jednak charakter KBN powoduje, że akcentuje on interesy wąskich środowisk reprezentujących poszczególne dyscypliny badawcze. Ciała obieralne zobligowane są przede wszystkim do wypełniania zobowiązań wobec swoich wyborców. W rezultacie znacznie gorzej uwzględniają dalekosiężne interesy kraju, czego wyrazem są chociażby nie zmieniane od lat proporcje w finansowaniu poszczególnych dziedzin nauki. W rezultacie system przedstawicielski praktycznie uniemożliwia zarówno formułowanie, jak i realizowanie priorytetowych kierunków badawczych. Tymczasem właśnie selektywność tematyki badawczej jest kluczem do nowoczesnej polityki naukowej i jej wpływu na postęp cywilizacyjny i gospodarczy kraju. Mankamenty przedstawicielskiego systemu finansowania nauki dobitnie ujął prof. Maciej W. Grabski, prezes Fundacji na rzecz Nauki Polskiej, autorytet w dziedzinie finansowania badań. Stwierdził on ("Forum Akademickie" nr 4/2003), że pełna autonomia nauki jest mitem szkodliwym dla niej samej. Należy podkreślić, że merytoryczny wpływ przedstawicieli środowiska naukowego na proces podejmowania decyzji pozostanie w nowym systemie olbrzymi. Minister nauki będzie miał obowiązek konsultowania z Radą Nauki wszystkich swoich decyzji (obecnie są sprawy, o których minister decyduje samodzielnie). Opinie rady będą publikowane obok decyzji ministra, dzięki czemu całość procedury zostanie poddana pod osąd publiczny - pogodzony zostanie w ten sposób wymóg konstytucyjnej odpowiedzialności ministra za podejmowane decyzje z mocnym głosem reprezentacji środowiska naukowego, przedstawiającego swoje stanowisko we wszystkich sprawach.
Pięć warunków rozwoju nauki
Profesor Turski całą winą za stan badań w Polsce obarcza kolejne rządy - pod hasłem: rząd i parlament powinny dać więcej pieniędzy, a uczeni już będą wiedzieli, co z nimi zrobić. Ja widzę także inne uwarunkowania. Po pierwsze, trzeba stworzyć możliwości koncentracji środków na dyscyplinach badawczych uznanych za najbardziej rozwojowe w skali światowej lub ważnych dla postępu cywilizacyjnego kraju. Po drugie, środowisko badawcze powinno się otworzyć na gospodarkę. Po trzecie, powinno się stworzyć możliwości realizacji ambitnych przedsięwzięć badawczych realizowanych przez duże zespoły badawcze pochodzące z instytucji o różnym profilu: zarówno w obszarze interdyscyplinarnych badań poznawczych, jak i z myślą o ich zastosowaniach w przemyśle, medycynie, rolnictwie, ochronie środowiska itp. Wiąże się to z opracowaniem metody ustalania priorytetów wynikających z polityki gospodarczej państwa - tzw. science & technology foresight, czyli prognozowanie globalnych trendów i własnych preferencji w rozwoju badań i ich technologicznych zastosowań (właśnie rozpoczęte w Polsce). Po czwarte, trzeba zapewnić systemową zdolność do wchłaniania środków na badania i rozwój, pochodzących z unijnych funduszy strukturalnych i funduszu spójności, z inwestycji offsetowych oraz programów ramowych Unii Europejskiej, co jest ściśle związane z umiejętnością znalezienia środków na pre- i współfinansowanie projektów. Po piąte, należy zapewnić jak najwyższy poziom edukacji na uczelniach i zadbać o warunki startu badawczego dla najbardziej obiecujących adeptów nauki.
Aby osiągnąć te cele, niezbędne są zmiany w systemie finansowania badań. Najwięcej kontrowersji budzi przewidywane zastąpienie Komitetu Badań Naukowych (wieloosobowego organu decyzyjnego wybieranego przez środowisko uczonych) przez Radę Nauki mającą uprawnienia doradcze. Obecny system finansowania badań nie ma odpowiedników w innych krajach. Minister nauki, odpowiedzialny konstytucyjnie za wydatkowanie budżetowych środków na badania, nie ma istotnego wpływu na większość podejmowanych decyzji, stając się jedynie notariuszem dla decyzji KBN. Cechą tego systemu jest też niska efektywność środków wydatkowanych na badania, nawet w porównaniu z takimi krajami, jak Węgry, Czechy czy Estonia.
Dlaczego należy szukać nowych rozwiązań w nauce
Słusznie jesteśmy dumni z reformy finansowania nauki, którą środowisko naukowe przeprowadziło 12 lat temu, tworząc samorząd nauki w postaci KBN. Na koncie komitetu są takie dokonania, jak choćby nieznany w PRL system merytorycznej oceny placówek naukowych i uzależnienie ich finansowania od tej oceny czy przyznawanie środków na realizację projektów badawczych wyłącznie na zasadach konkursu (te elementy zostaną oczywiście zachowane w planowanym obecnie systemie). Jednak charakter KBN powoduje, że akcentuje on interesy wąskich środowisk reprezentujących poszczególne dyscypliny badawcze. Ciała obieralne zobligowane są przede wszystkim do wypełniania zobowiązań wobec swoich wyborców. W rezultacie znacznie gorzej uwzględniają dalekosiężne interesy kraju, czego wyrazem są chociażby nie zmieniane od lat proporcje w finansowaniu poszczególnych dziedzin nauki. W rezultacie system przedstawicielski praktycznie uniemożliwia zarówno formułowanie, jak i realizowanie priorytetowych kierunków badawczych. Tymczasem właśnie selektywność tematyki badawczej jest kluczem do nowoczesnej polityki naukowej i jej wpływu na postęp cywilizacyjny i gospodarczy kraju. Mankamenty przedstawicielskiego systemu finansowania nauki dobitnie ujął prof. Maciej W. Grabski, prezes Fundacji na rzecz Nauki Polskiej, autorytet w dziedzinie finansowania badań. Stwierdził on ("Forum Akademickie" nr 4/2003), że pełna autonomia nauki jest mitem szkodliwym dla niej samej. Należy podkreślić, że merytoryczny wpływ przedstawicieli środowiska naukowego na proces podejmowania decyzji pozostanie w nowym systemie olbrzymi. Minister nauki będzie miał obowiązek konsultowania z Radą Nauki wszystkich swoich decyzji (obecnie są sprawy, o których minister decyduje samodzielnie). Opinie rady będą publikowane obok decyzji ministra, dzięki czemu całość procedury zostanie poddana pod osąd publiczny - pogodzony zostanie w ten sposób wymóg konstytucyjnej odpowiedzialności ministra za podejmowane decyzje z mocnym głosem reprezentacji środowiska naukowego, przedstawiającego swoje stanowisko we wszystkich sprawach.
Więcej możesz przeczytać w 39/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.