Witamina C chroni przed nowotworami, zawałami serca i wydłuża życie - przekonywał 20 lat temu Linus Pauling, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie medycyny. Pauling powinien jednak dostać także Nagrodę Nobla w dziedzinie literatury - za dzieła science fiction. Nie ma bowiem żadnych przekonujących dowodów, że witamina C zapobiega choćby przeziębieniom - dowiodły najnowsze badania amerykańskiego Narodowego Instytutu Zdrowia. W ten sposób upadł jeden z największych, podsycanych przez firmy farmaceutyczne mitów, że witamina C to panaceum. Takim samym mitem są reklamy innych preparatów dostępnych bez recepty, najczęściej stosowanych na grypę i przeziębienia, m.in. rutinoscorbinu zawierającego witaminę C, polopiryny i aspiryny. W sezonie grypowym zażywa je 98 proc. Polaków, tymczasem nie ma żadnych dowodów, że te środki chronią przed grypą i przeziębieniem. - Tego rodzaju preparaty przeciwgrypowe pomagają jak umarłemu kadzidło: zmniejszają nasilenie objawów grypy, ale nie mają żadnego wpływu na wywołującego ją wirusa - powiedziała "Wprost" prof. Lidia B. Brydak, szef Krajowego Ośrodka ds. Grypy, ekspert Światowej Organizacji Zdrowia.
Witaminę C (kwas askorbinowy) 70 lat temu zsyntetyzowali szwajcarscy badacze pod kierunkiem Tadeusza Reichsteina. Wcześniej była nazywana środkiem przeciwgnilcowym, gdyż zapobiegała gnilcowi, jak nazywano szkorbut. Tę chorobę znali już wikingowie, którzy leczyli ją cebulą. W średniowieczu gnilec dziesiątkował uczestników wypraw krzyżowych, a w czasach nowożytnych stał się plagą marynarzy. Dopiero w połowie XVIII wieku James Lind, naczelny lekarz Royal Naval Hospital, wykrył, że szkorbut można leczyć sokiem z pomarańczy i cytryn. W 1932 r. Amerykanie W.A. Waugh i Charles King otrzymali witaminę C z cytryny, a zaledwie rok poźniej szwajcarska firma Roch rozpoczęła jej seryjną produkcję. Od tego czasu popularność witaminy C gwałtownie rośnie, a jej roczna produkcja sięga 50 tys. ton!
Witamina C i ruta, czyli faszerowanie złudzeniami
Moda na witaminy w pigułkach pojawiła się w latach 70., gdy Linus Pauling opublikował książkę "Witamina C i przeziębienia". Uczony, który do wszystkich posiłków zażywał witaminę C, przekonywał, że osoby w różnym wieku przyjmujące codziennie gram tej substancji odżywczej znacznie rzadziej niż inni zapadają na choroby grypopodobne. Jeszcze w 1996 r. prof. Harri Hemila z Uniwersytetu Helsińskiego opublikował badania sugerujące, że gram witaminy C dziennie łagodzi objawy przeziębienia i skraca czas trwania choroby. Fiński uczony szybko jednak wycofał się z tych poglądów. Z jego najnowszych obserwacji wynika, że witamina C, podobnie jak witamina E i beta-karoten, nie ma żadnego wpływu na przebieg przeziębienia.
- Kilkanaście innych badań potwierdziło, że faszerowanie się witaminami, w tym witaminą C, nie ma sensu, ponieważ ich nadmiar nie jest przez organizm przyswajany i nie poprawia funkcjonowania układu odpornościowego - powiedział "Wprost" dr Józef Meszaros z Zakładu Farmakologii Akademii Medycznej w Warszawie. U zażywających placebo objawy przeziębienia były nawet lżejsze niż u chorych, którzy otrzymywali witaminę C - wykazały przeprowadzone na 400 osobach badania, których wyniki opublikowano na łamach "Medical Journal of Australia".
Przyjmowanie dodatkowych porcji witaminy C pomaga zwalczyć infekcję jedynie u osób, które wcześniej cierpiały na jej niedobór - stwierdza raport amerykańskiego Narodowego Instytutu Zdrowia. Ludziom, którzy odżywiają się normalnie, niewiele pomaga zarówno witamina C, jak i rutinoscorbin zawierający rutę i kwas askorbinowy. Autorzy reklam tego środka cynicznie zapewniają, że rutinoscorbin "zgasi ognisko choroby do końca". Z kolei reklamujący ascorutical twierdzą, iż ten preparat "wyeliminuje przeziębienie z grypy", tymczasem nie ma żadnych dowodów na to, że ruta w połączeniu z witaminą C przyspiesza leczenie przeziębienia. Mało skuteczna jest również terapia popularnymi środkami zawierającymi cynk lub wapno z witaminą C, które w dodatku w większych dawkach powodują zaparcia.
Odporności organizmu nie zwiększają także trzygramowe tzw. megadawki witaminy C (pięćdziesięciokrotnie większe od zalecanych osobom dorosłym). - Zażywanie tak dużych porcji witamin jest niepotrzebne, a czasami wręcz szkodliwe - powiedział "Wprost" doc. Janusz Benedykt Książyk, szef Kliniki Pediatrii Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Faszerowanie się witaminą C, często stosowane jesienią i zimą, nie skraca przebiegu choroby. Zmienia natomiast działanie innych leków i może powodować poważne skutki uboczne, głównie kamicę układu moczowego, a po dłuższym stosowaniu - przewlekłą niewydolność nerek. Brytyjska Food Standards Agency ostrzega, że gram witaminy C dziennie powoduje biegunki i bóle brzucha (szczególnie w połączeniu z 1,5 g wapnia i 17 mg żelaza). Złogi szczawianów wapnia odkładają się w nerkach już po trzech dniach zażywania dwóch gramów witaminy C na dobę (u osób ze skłonnością do kamicy pojawiają się przy dwukrotnie mniejszej dawce).
Jeżówka dla łatwowiernych
Prawie 50 mln ludzi na świecie codziennie budzi się z przeziębieniem. To najbardziej pospolita infekcja atakującą górne drogi oddechowe i główna przyczyna wizyt u lekarza. Większość dorosłych przeziębia się przeciętnie trzy razy w roku. Najczęściej chorują dzieci - średnio dziewięć razy w roku. Głównym powodem tej choroby nie jest, jak się powszechnie sądzi, zaziębienie, czyli nagłe lub przedłużone oziębienie organizmu. Chorobę wywołują wirusy przenoszone drogą kropelkową (podczas kichania i kaszlu), najczęściej tzw. rhinowirusy. - Chorujemy nie dlatego, że jesteśmy bardziej narażeni na zimno. Powodem jest raczej to, że chroniąc się przed zimnem w zamkniętej, często suchej i zbyt ciepłej przestrzeni, stykamy się z większą liczbą drobnoustrojów wydychanych i wykasływanych przez osoby z najbliższego otoczenia - mówi prof. Andrzej Radzikowski z Akademii Medycznej w Warszawie.
W zapobieganiu i zwalczaniu wirusów jedyną skuteczną metodą jest zwiększenie odporności. Kłopot polega na tym, że dostępne bez recepty środki na ogół nie wykazują takiego działania potwierdzonego badaniami. Przykładem jest stosowany w postaci kropli, tabletek i maści wyciąg z jeżówki (echinacea). Tego rodzaju preparat, reklamowany jako "naturalny środek wzmacniający odporność na poziomie komórkowym", był stosowany leczniczo przez plemiona Indian Ameryki Północnej przy ukąszeniach węży, leczeniu gorączki i ran. Biali osadnicy - przekonują producenci parafarmaceutyków - wykorzystywali go do leczenia infekcji i grypy. W latach 50. XX wieku uznano, że jeżówki wykazują właściwości przeciwwirusowe, przeciwbakteryjne i przeciwgrzybiczne. Zaprzeczają temu wyniki najnowszych badań, które przeprowadził prof. Bruce Barret z University of Wisconsin w Madison. U leczonych jeżówką studentów objawy przeziębienia, takie jak kaszel, katar i bóle gardła, ustąpiły dopiero po siedmiu dniach, dzień później niż u osób otrzymujących placebo! "Efekty terapeutyczne preparatów zawierających echinaceę to raczej skutek wiary niż faktycznego działania" - twierdzi prof. Ronald Turner z University of Virginia na łamach "Annals of Internal Medicine".
Placebo na kaszel
- W Polsce dostępnych jest kilkaset preparatów przeciw przeziębieniu, ale naukowo potwierdzono skuteczność zaledwie kilku z nich - powiedziała "Wprost" dr Maria Mrozińska, specjalista medycyny rodzinnej, ordynator oddziału pediatrii Szpitala Zachodniego w Grodzisku Mazowieckim. - Najczęściej zalecany jest paracetamol oraz leki wykrztuśne, takie jak gwajafenezyna i jej pochodne. Z leków złożonych można polecić jedynie coldrex max grip (zawierający odpowiednią dawkę paracetamolu) oraz fenylefrynę, tzw. odtykacz. Inne preparaty, m.in. niesterydowe leki przeciwzapalne, mogą być skuteczne, ale ich stosowanie wiąże się z poważnymi skutkami ubocznymi: krwawieniami z przewodu pokarmowego, wylewami krwi do mózgu i niewydolnością nerek.
W USA przyczyną 6,2 proc. zatruć u dzieci są leki na przeziębienie i środki przeciwkaszlowe. Krople na katar, takie jak afrin, nasivin, xylometazolin i tyzine, stosowane zbyt długo lub za często - zamiast udrożnić nos - mogą doprowadzić do tzw. polekowego nieżytu nosa. Nie należy stosować ich dłużej niż 3-4 dni. - Przedawkowanie kropli do nosa nasila katar i może zwiększyć ciśnienie tętnicze krwi - ostrzega dr Józef Meszaros. Jego zdaniem, powinno się zażywać jak najmniej leków na przeziębienie. Preparatów na kaszel lekarze nie powinni nawet zalecać. Większość tych środków (zarówno na tzw. suchy kaszel, jak i kaszel produktywny, czyli z wykrztuszaniem) wykazuje taką skuteczność jak działające na zasadzie sugestii placebo - udowodnili brytyjscy farmakolodzy. Mało skuteczne są również środki antyhistaminowe pierwszej generacji, znajdujące się w takich lekach na przeziębienie, jak coldrex nite, diphergan i fenistil, które dla niektórych mogą się okazać wręcz niebezpieczne. Powodują one zaburzenia ośrodkowego układu nerwowego (m.in. halucynacje), zwiększają ryzyko wypadku podczas pracy lub prowadzenia pojazdu, a u dzieci zmniejszają zdolności uczenia się. Jedynie leki mukalityczne (rozrzedzające wydzielinę) są przydatne, jeśli stosuje się je między czwartym i dziesiątym dniem kaszlu.
Antybiotykomania
- W leczeniu przeziębienia ogromną rolę odgrywa nastawienie psychiczne. Jeśli ktoś uważa, że jakiś lek pomaga jemu lub jego dziecku, będzie go stosował - mówi doc. Janusz Książyk. Wiele osób leczy się na własną ręką, bo większość preparatów na przeziębienie jest dostępna bez recepty. Podstawowe błędy popełniają również medycy. Co czwarty chory zgłaszający się do lekarza rodzinnego niepotrzebnie otrzymuje leki, w tym farmaceutyki dostępne wyłącznie na receptę. - Największym błędem jest leczenie przeziębienia antybiotykami, które w naszym kraju są zażywane niemal tak często jak witaminy - powiedziała "Wprost" prof. Waleria Hryniewicz, przedstawiciel Polski w grupie roboczej Unii Europejskiej ds. racjonalnego stosowania antybiotyków. W Polsce ponad 90 proc. tych leków przepisują lekarze podstawowej opieki zdrowotnej, głównie jesienią i zimą. - Świadczy to o tym, że najczęściej antybiotykami są "leczone" schorzenia wirusowe, takie jak przeziębienia i zakażenia grypopodobne, na które te farmaceutyki w ogóle nie działają - powiedział "Wprost" dr Paweł Grzesiowski z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego w Warszawie.
Według WHO, zakażenia wirusowe stanowią aż 70 proc. wszystkich dolegliwości, na które przepisywane są antybiotyki. Lekarze tłumaczą, że chcą w ten sposób zapobiec groźnym powikłaniom po przeziębieniach. Z badań wynika jednak, że zaledwie 1-2 proc. przeziębień towarzyszą wymagające użycia antybiotyków infekcje bakteryjne, takie jak zapalenie zatok przynosowych i ucha środkowego. Antybiotyki są przydatne jedynie w leczeniu anginy wywoływanej przez paciorkowce. W pospolitych zakażeniach wirusowych przydatne są wypróbowane sposoby naszych babć, takie jak picie dużych ilości płynów i inhalacje parą wodną, a także zażywanie paracetamolu (w razie utrzymującej się zbyt wysokiej gorączki i narastających dolegliwości bólowych). Znacznie tańsze i bezpieczniejsze niż wątpliwej skuteczności parafarmaceutyki są tradycyjne metody leczenia, takie jak sok z malin, rosół z kury i kilka dni w ciepłej pościeli.
Zbigniew Wojtasiński
Współpraca: Alicja Baranowska, Paweł Górecki, Jan Stradowski
Witamina C i ruta, czyli faszerowanie złudzeniami
Moda na witaminy w pigułkach pojawiła się w latach 70., gdy Linus Pauling opublikował książkę "Witamina C i przeziębienia". Uczony, który do wszystkich posiłków zażywał witaminę C, przekonywał, że osoby w różnym wieku przyjmujące codziennie gram tej substancji odżywczej znacznie rzadziej niż inni zapadają na choroby grypopodobne. Jeszcze w 1996 r. prof. Harri Hemila z Uniwersytetu Helsińskiego opublikował badania sugerujące, że gram witaminy C dziennie łagodzi objawy przeziębienia i skraca czas trwania choroby. Fiński uczony szybko jednak wycofał się z tych poglądów. Z jego najnowszych obserwacji wynika, że witamina C, podobnie jak witamina E i beta-karoten, nie ma żadnego wpływu na przebieg przeziębienia.
- Kilkanaście innych badań potwierdziło, że faszerowanie się witaminami, w tym witaminą C, nie ma sensu, ponieważ ich nadmiar nie jest przez organizm przyswajany i nie poprawia funkcjonowania układu odpornościowego - powiedział "Wprost" dr Józef Meszaros z Zakładu Farmakologii Akademii Medycznej w Warszawie. U zażywających placebo objawy przeziębienia były nawet lżejsze niż u chorych, którzy otrzymywali witaminę C - wykazały przeprowadzone na 400 osobach badania, których wyniki opublikowano na łamach "Medical Journal of Australia".
Przyjmowanie dodatkowych porcji witaminy C pomaga zwalczyć infekcję jedynie u osób, które wcześniej cierpiały na jej niedobór - stwierdza raport amerykańskiego Narodowego Instytutu Zdrowia. Ludziom, którzy odżywiają się normalnie, niewiele pomaga zarówno witamina C, jak i rutinoscorbin zawierający rutę i kwas askorbinowy. Autorzy reklam tego środka cynicznie zapewniają, że rutinoscorbin "zgasi ognisko choroby do końca". Z kolei reklamujący ascorutical twierdzą, iż ten preparat "wyeliminuje przeziębienie z grypy", tymczasem nie ma żadnych dowodów na to, że ruta w połączeniu z witaminą C przyspiesza leczenie przeziębienia. Mało skuteczna jest również terapia popularnymi środkami zawierającymi cynk lub wapno z witaminą C, które w dodatku w większych dawkach powodują zaparcia.
Odporności organizmu nie zwiększają także trzygramowe tzw. megadawki witaminy C (pięćdziesięciokrotnie większe od zalecanych osobom dorosłym). - Zażywanie tak dużych porcji witamin jest niepotrzebne, a czasami wręcz szkodliwe - powiedział "Wprost" doc. Janusz Benedykt Książyk, szef Kliniki Pediatrii Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Faszerowanie się witaminą C, często stosowane jesienią i zimą, nie skraca przebiegu choroby. Zmienia natomiast działanie innych leków i może powodować poważne skutki uboczne, głównie kamicę układu moczowego, a po dłuższym stosowaniu - przewlekłą niewydolność nerek. Brytyjska Food Standards Agency ostrzega, że gram witaminy C dziennie powoduje biegunki i bóle brzucha (szczególnie w połączeniu z 1,5 g wapnia i 17 mg żelaza). Złogi szczawianów wapnia odkładają się w nerkach już po trzech dniach zażywania dwóch gramów witaminy C na dobę (u osób ze skłonnością do kamicy pojawiają się przy dwukrotnie mniejszej dawce).
Jeżówka dla łatwowiernych
Prawie 50 mln ludzi na świecie codziennie budzi się z przeziębieniem. To najbardziej pospolita infekcja atakującą górne drogi oddechowe i główna przyczyna wizyt u lekarza. Większość dorosłych przeziębia się przeciętnie trzy razy w roku. Najczęściej chorują dzieci - średnio dziewięć razy w roku. Głównym powodem tej choroby nie jest, jak się powszechnie sądzi, zaziębienie, czyli nagłe lub przedłużone oziębienie organizmu. Chorobę wywołują wirusy przenoszone drogą kropelkową (podczas kichania i kaszlu), najczęściej tzw. rhinowirusy. - Chorujemy nie dlatego, że jesteśmy bardziej narażeni na zimno. Powodem jest raczej to, że chroniąc się przed zimnem w zamkniętej, często suchej i zbyt ciepłej przestrzeni, stykamy się z większą liczbą drobnoustrojów wydychanych i wykasływanych przez osoby z najbliższego otoczenia - mówi prof. Andrzej Radzikowski z Akademii Medycznej w Warszawie.
W zapobieganiu i zwalczaniu wirusów jedyną skuteczną metodą jest zwiększenie odporności. Kłopot polega na tym, że dostępne bez recepty środki na ogół nie wykazują takiego działania potwierdzonego badaniami. Przykładem jest stosowany w postaci kropli, tabletek i maści wyciąg z jeżówki (echinacea). Tego rodzaju preparat, reklamowany jako "naturalny środek wzmacniający odporność na poziomie komórkowym", był stosowany leczniczo przez plemiona Indian Ameryki Północnej przy ukąszeniach węży, leczeniu gorączki i ran. Biali osadnicy - przekonują producenci parafarmaceutyków - wykorzystywali go do leczenia infekcji i grypy. W latach 50. XX wieku uznano, że jeżówki wykazują właściwości przeciwwirusowe, przeciwbakteryjne i przeciwgrzybiczne. Zaprzeczają temu wyniki najnowszych badań, które przeprowadził prof. Bruce Barret z University of Wisconsin w Madison. U leczonych jeżówką studentów objawy przeziębienia, takie jak kaszel, katar i bóle gardła, ustąpiły dopiero po siedmiu dniach, dzień później niż u osób otrzymujących placebo! "Efekty terapeutyczne preparatów zawierających echinaceę to raczej skutek wiary niż faktycznego działania" - twierdzi prof. Ronald Turner z University of Virginia na łamach "Annals of Internal Medicine".
Placebo na kaszel
- W Polsce dostępnych jest kilkaset preparatów przeciw przeziębieniu, ale naukowo potwierdzono skuteczność zaledwie kilku z nich - powiedziała "Wprost" dr Maria Mrozińska, specjalista medycyny rodzinnej, ordynator oddziału pediatrii Szpitala Zachodniego w Grodzisku Mazowieckim. - Najczęściej zalecany jest paracetamol oraz leki wykrztuśne, takie jak gwajafenezyna i jej pochodne. Z leków złożonych można polecić jedynie coldrex max grip (zawierający odpowiednią dawkę paracetamolu) oraz fenylefrynę, tzw. odtykacz. Inne preparaty, m.in. niesterydowe leki przeciwzapalne, mogą być skuteczne, ale ich stosowanie wiąże się z poważnymi skutkami ubocznymi: krwawieniami z przewodu pokarmowego, wylewami krwi do mózgu i niewydolnością nerek.
W USA przyczyną 6,2 proc. zatruć u dzieci są leki na przeziębienie i środki przeciwkaszlowe. Krople na katar, takie jak afrin, nasivin, xylometazolin i tyzine, stosowane zbyt długo lub za często - zamiast udrożnić nos - mogą doprowadzić do tzw. polekowego nieżytu nosa. Nie należy stosować ich dłużej niż 3-4 dni. - Przedawkowanie kropli do nosa nasila katar i może zwiększyć ciśnienie tętnicze krwi - ostrzega dr Józef Meszaros. Jego zdaniem, powinno się zażywać jak najmniej leków na przeziębienie. Preparatów na kaszel lekarze nie powinni nawet zalecać. Większość tych środków (zarówno na tzw. suchy kaszel, jak i kaszel produktywny, czyli z wykrztuszaniem) wykazuje taką skuteczność jak działające na zasadzie sugestii placebo - udowodnili brytyjscy farmakolodzy. Mało skuteczne są również środki antyhistaminowe pierwszej generacji, znajdujące się w takich lekach na przeziębienie, jak coldrex nite, diphergan i fenistil, które dla niektórych mogą się okazać wręcz niebezpieczne. Powodują one zaburzenia ośrodkowego układu nerwowego (m.in. halucynacje), zwiększają ryzyko wypadku podczas pracy lub prowadzenia pojazdu, a u dzieci zmniejszają zdolności uczenia się. Jedynie leki mukalityczne (rozrzedzające wydzielinę) są przydatne, jeśli stosuje się je między czwartym i dziesiątym dniem kaszlu.
Antybiotykomania
- W leczeniu przeziębienia ogromną rolę odgrywa nastawienie psychiczne. Jeśli ktoś uważa, że jakiś lek pomaga jemu lub jego dziecku, będzie go stosował - mówi doc. Janusz Książyk. Wiele osób leczy się na własną ręką, bo większość preparatów na przeziębienie jest dostępna bez recepty. Podstawowe błędy popełniają również medycy. Co czwarty chory zgłaszający się do lekarza rodzinnego niepotrzebnie otrzymuje leki, w tym farmaceutyki dostępne wyłącznie na receptę. - Największym błędem jest leczenie przeziębienia antybiotykami, które w naszym kraju są zażywane niemal tak często jak witaminy - powiedziała "Wprost" prof. Waleria Hryniewicz, przedstawiciel Polski w grupie roboczej Unii Europejskiej ds. racjonalnego stosowania antybiotyków. W Polsce ponad 90 proc. tych leków przepisują lekarze podstawowej opieki zdrowotnej, głównie jesienią i zimą. - Świadczy to o tym, że najczęściej antybiotykami są "leczone" schorzenia wirusowe, takie jak przeziębienia i zakażenia grypopodobne, na które te farmaceutyki w ogóle nie działają - powiedział "Wprost" dr Paweł Grzesiowski z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego w Warszawie.
Według WHO, zakażenia wirusowe stanowią aż 70 proc. wszystkich dolegliwości, na które przepisywane są antybiotyki. Lekarze tłumaczą, że chcą w ten sposób zapobiec groźnym powikłaniom po przeziębieniach. Z badań wynika jednak, że zaledwie 1-2 proc. przeziębień towarzyszą wymagające użycia antybiotyków infekcje bakteryjne, takie jak zapalenie zatok przynosowych i ucha środkowego. Antybiotyki są przydatne jedynie w leczeniu anginy wywoływanej przez paciorkowce. W pospolitych zakażeniach wirusowych przydatne są wypróbowane sposoby naszych babć, takie jak picie dużych ilości płynów i inhalacje parą wodną, a także zażywanie paracetamolu (w razie utrzymującej się zbyt wysokiej gorączki i narastających dolegliwości bólowych). Znacznie tańsze i bezpieczniejsze niż wątpliwej skuteczności parafarmaceutyki są tradycyjne metody leczenia, takie jak sok z malin, rosół z kury i kilka dni w ciepłej pościeli.
Zbigniew Wojtasiński
Współpraca: Alicja Baranowska, Paweł Górecki, Jan Stradowski
Janusz Benedykt Książyk Klinika Pediatrii Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie Leczenie przeziębienia i grypy jest jedynie objawowe. Wysoką gorączkę należy zwalczać, podając paracetamol. Jesteśmy ostrożni w stosunku do niesterydowych leków przeciwzapalnych. Nie polecamy podawania dzieciom ibuprofenu. W razie przeziębienia często podawane są preparaty witaminowe, ale wystarczy odpowiednia dieta, aby zabezpieczyć tego rodzaju potrzeby dziecka. |
Józef Meszaros Zakład Farmakologii Akademii Medycznej w Warszawie Jedyną metodą walki z grypą są zapobiegawcze szczepienia. Wprawdzie amerykańscy naukowcy stwierdzili, że przygotowana na ten sezon szczepionka nie jest zbyt udana, ponieważ atakujący wirus różni się od użytego w preparacie, ale oba szczepy są na tyle podobne, że preparat zapewnia dość dużą ochronę. Grypy nie można pomylić z innymi infekcjami - objawami, które ją wyróżniają, są: bardzo złe samopoczucie, wyjątkowo wysoka gorączka, bóle mięśni przy jednoczesnym braku kataru czy kaszlu. |
Andrzej Radzikowski Klinika Gastroenterologii i Żywienia Dzieci Do sztuki lekarskiej należy zdiagnozowanie, kiedy kończy się grypa, a zaczynają się powikłania wywołane przez bakterie. Dopiero wtedy można podać antybiotyki. Wirus grypy niszczy śluzówkę i toruje drogę bakteriom powodującym ropne zakażenia. U małych dzieci jest to najczęściej zapalenie ucha środkowego, u starszych dzieci - zapalenie zatok, a u osób w podeszłym wieku - zapalenie płuc. Wirus grypy samoistnie może też wywołać u osób dorosłych zapalenie mięśnia sercowego, rdzenia kręgowego i mózgu. |
Andrzej Chciałowski Klinika Chorób Wewnętrznych, Pneumonologii i Alergologii CSK MON w Warszawie Najlepszą metodą zapobiegania grypie są szczepienia. Gdy dojdzie do zachorowania, należy się położyć do łóżka i przyjmować leki obniżające gorączkę (paracetamol, kwas acetylosalicylowy). Jeśli po trzech, czterech dniach objawy nie ustąpią, należy się zgłosić do lekarza. Dopiero w razie powikłań niezbędne jest zaaplikowanie antybiotyku. |
Więcej możesz przeczytać w 50/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.