Coraz łatwiej o wrażenie, że im bardziej jesteśmy wodzeni za nos, tym większą sprawia nam to satysfakcję. W dodatku za robienie nas na szaro gotowi jesteśmy zapłacić coraz większe pieniądze. Tyle tylko, że jarmarcznych iluzjonistów wyciągających króliki z cylindra i sprzedających mikstury na wszystko zastąpili prestidigitatorzy w garniturach, wyciągający a to nachlanego Rywina z butelki, a to Jolantę Evitę Kwaśniewską z pałacu i oferujący cudowne leki na grypę i przeziębienie.
Międzynarodówka kuglarzy pod przewodnictwem liderów Francji i Niemiec, dodajmy - przy znacznym wsparciu polskich amatorów intelektualnego kuglarstwa, w tym kilku utrzymywanych przez nas polityków, od miesięcy próbuje nas przekonać, że na zamianie traktatu nicejskiego na traktat konstytucyjny Polska wiele zyska, mimo że jeszcze więcej straci. Na szczęście, w tym wypadku przed zjednoczonymi iluzjonistami z Brukseli, Berlina, Paryża i Warszawy chroni nas premier Leszek Miller i oby tak - mimo jego wielu wzlotów i kilku upadków - pozostało także podczas tegotygodniowych brukselskich mistrzostw Europy w czarowaniu (vide: "Lokomotywa na bocznicy" i "Helikopter w lodzie").
Krajowi magicy, regularnie wybierani na kolejne parlamentarne i samorządowe kadencje, nabijający sobie kabzy pieniędzmi z naszych podatków, nie pozostają w tyle za zagranicznymi magikami i nabijają nas w wiele butelek naraz. Od dziesięcioleci robią nam wodę z mózgu, zapewniając, że wystarczy się urodzić Polakiem, czyli dobrze się urodzić, i już tylko z tego tytułu przysługuje dożywotnio prawo do wszelkich możliwych świadczeń społecznych (vide: "Chichot Żelaznego Ottona"). Od lat wciskają nam kit, że można zbudować bogatą Rzeczpospolitą na kredyt, rozdając pieniądze ciężko zarobione przez ludzi przedsiębiorczych leniom i oszustom (vide: "Załatwione odmownie" i "Wyborowa palinka"). Od niemal roku wmawiają nam, że to Michnik przyszedł do Rywina z korupcyjną propozycją w imieniu trzymającej władzę grupy Agora. Od kilku miesięcy robią nas na perłowo, zapewniając, że wielkoserca Jolanta Evita Diana Kwaśniewska będzie lepszym prezydentem, czyli politykiem, od każdego polskiego zawodowego polityka, choć nie ma na to nie tylko żadnego dowodu, ale nawet poszlaki (vide: "Seksapil populizmu"). Od dobrych dwóch tygodni robią nas w konia, oburącz zaręczając, że dwuręcy bandyci parlamentarni poszli na rękę jednorękim bandytom pozaparlamentarnym wyłącznie po to, by przynieść wielki honor i zaszczyt Rzeczypospolitej oraz ulgę jej pustoszejącemu budżetowi. Dlatego zresztą ustawę o grach losowych nasi zawodowi kuglarze włączyli do pakietu "Przedsiębiorczość - rozwój - praca", doprowadzając tym do szału wicepremiera Jerzego Hausnera (vide: "Przedsiębiorczość - rozwój - hazard").
Jak bardzo lubimy być nabierani, dowodzi nie tylko uparte utrzymywanie przez nas przy władzy wciąż tych samych magików, ale też namiętne uleganie reklamom i podszeptom lekarzy. Konsekwencją tego jest uporczywe karmienie się złudzeniami, czyli faszerowanie się każdej jesieni, zimy i wiosny tonami parafarmaceutyków, witamin i antybiotyków, które zamiast leczyć z grypy i przeziębienia, często nam po prostu szkodzą - jak dowodzi Zbigniew Wojtasiński, autor tekstu "Pastylki złudzeń na grypę i przeziębienia", okładkowego artykułu tego wydania "Wprost". Na domiar złego nasz mirażoholizm coraz bardziej się upowszechnia. Rośnie bowiem liczba Polaków łykających nieprzydatne i drogie pigułki (przeciętny obywatel RP wydaje na nie co roku już ponad 100 zł), maleje natomiast liczba poddających się stosunkowo skutecznym w przypadku grypy i tańszym szczepieniom (koszt szczepionki: około 30 zł); w sezonie 2001/2002 zaszczepiło się przeciw grypie 4 mln Polaków, a w sezonie 2002/2003 - tylko 2,7 mln.
No, ale może to już pierwszy symptom zbliżającego się wejścia Polski do Unii Europejskiej Iluzjoholików, gdzie życie iluzjami - iluzją doganiania i przeganiania Ameryki, iluzją mocarstwowości Europy, iluzją prymatu europejskiej społecznej gospodarki rynkowej - jest regułą. Pytanie, czy wśród tylu entuzjastów iluzji uda nam się wyleczyć z iluzjoholizmu? Iluzjoholizm bowiem nie dość, że drogo (i coraz drożej) kosztuje, to jeszcze może prowadzić do śmierci iluzjoholika. Po zderzeniu z twardymi realiami.
Krajowi magicy, regularnie wybierani na kolejne parlamentarne i samorządowe kadencje, nabijający sobie kabzy pieniędzmi z naszych podatków, nie pozostają w tyle za zagranicznymi magikami i nabijają nas w wiele butelek naraz. Od dziesięcioleci robią nam wodę z mózgu, zapewniając, że wystarczy się urodzić Polakiem, czyli dobrze się urodzić, i już tylko z tego tytułu przysługuje dożywotnio prawo do wszelkich możliwych świadczeń społecznych (vide: "Chichot Żelaznego Ottona"). Od lat wciskają nam kit, że można zbudować bogatą Rzeczpospolitą na kredyt, rozdając pieniądze ciężko zarobione przez ludzi przedsiębiorczych leniom i oszustom (vide: "Załatwione odmownie" i "Wyborowa palinka"). Od niemal roku wmawiają nam, że to Michnik przyszedł do Rywina z korupcyjną propozycją w imieniu trzymającej władzę grupy Agora. Od kilku miesięcy robią nas na perłowo, zapewniając, że wielkoserca Jolanta Evita Diana Kwaśniewska będzie lepszym prezydentem, czyli politykiem, od każdego polskiego zawodowego polityka, choć nie ma na to nie tylko żadnego dowodu, ale nawet poszlaki (vide: "Seksapil populizmu"). Od dobrych dwóch tygodni robią nas w konia, oburącz zaręczając, że dwuręcy bandyci parlamentarni poszli na rękę jednorękim bandytom pozaparlamentarnym wyłącznie po to, by przynieść wielki honor i zaszczyt Rzeczypospolitej oraz ulgę jej pustoszejącemu budżetowi. Dlatego zresztą ustawę o grach losowych nasi zawodowi kuglarze włączyli do pakietu "Przedsiębiorczość - rozwój - praca", doprowadzając tym do szału wicepremiera Jerzego Hausnera (vide: "Przedsiębiorczość - rozwój - hazard").
Jak bardzo lubimy być nabierani, dowodzi nie tylko uparte utrzymywanie przez nas przy władzy wciąż tych samych magików, ale też namiętne uleganie reklamom i podszeptom lekarzy. Konsekwencją tego jest uporczywe karmienie się złudzeniami, czyli faszerowanie się każdej jesieni, zimy i wiosny tonami parafarmaceutyków, witamin i antybiotyków, które zamiast leczyć z grypy i przeziębienia, często nam po prostu szkodzą - jak dowodzi Zbigniew Wojtasiński, autor tekstu "Pastylki złudzeń na grypę i przeziębienia", okładkowego artykułu tego wydania "Wprost". Na domiar złego nasz mirażoholizm coraz bardziej się upowszechnia. Rośnie bowiem liczba Polaków łykających nieprzydatne i drogie pigułki (przeciętny obywatel RP wydaje na nie co roku już ponad 100 zł), maleje natomiast liczba poddających się stosunkowo skutecznym w przypadku grypy i tańszym szczepieniom (koszt szczepionki: około 30 zł); w sezonie 2001/2002 zaszczepiło się przeciw grypie 4 mln Polaków, a w sezonie 2002/2003 - tylko 2,7 mln.
No, ale może to już pierwszy symptom zbliżającego się wejścia Polski do Unii Europejskiej Iluzjoholików, gdzie życie iluzjami - iluzją doganiania i przeganiania Ameryki, iluzją mocarstwowości Europy, iluzją prymatu europejskiej społecznej gospodarki rynkowej - jest regułą. Pytanie, czy wśród tylu entuzjastów iluzji uda nam się wyleczyć z iluzjoholizmu? Iluzjoholizm bowiem nie dość, że drogo (i coraz drożej) kosztuje, to jeszcze może prowadzić do śmierci iluzjoholika. Po zderzeniu z twardymi realiami.
Więcej możesz przeczytać w 50/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.