- Przychodzi Ałganow do Kulczyka
Jan Kulczyk, najbogatszy Polak, spotkał się rok temu z Władimirem Ałganowem. Rosjanin oskarżył wtedy Wiesława Kaczmarka i Macieja Giereja o wzięcie 5 mln dolarów łapówki od Łukoilu.
Do spotkania Kulczyka z Ałganowem doszło 18 lipca 2003 r. w Wiedniu. Kulczyk przybył tam na rozmowy o energetyce. Okazało się, że jego rozmówcą jest właśnie Ałganow, członek rady nadzorczej spółki zawiązanej przez rosyjski koncern energetyczny RAO JES oraz Zjednoczenie Elektrowni Atomowych. Ałganow opowiadał Kulczykowi, że były minister skarbu Wiesław Kaczmarek i Maciej Gierej (były prezes Nafty Polskiej oraz były szef rady nadzorczej Orlenu) wzięli 5 mln dolarów zaliczki od rosyjskiego Łukoilu w zamian za zapewnienie mu zwycięstwa w przetargu na zakup Rafinerii Gdańskiej.
Władimir Ałganow, oficer wywiadu ZSRR, a potem Rosji, w Polsce jest znany przede wszystkim z afery Oleksego. Znany jest też z kontaktów z politykami lewicy: pracował w związanej z postkomunistami firmie Polmarck. To on był w 1997 r. bohaterem głośnego tekstu dziennika "Życie" - "Wakacje z agentem" (o rzekomym spotkaniu Ałganowa z prezydentem Kwaśniewskim w ośrodku w Cetniewie).
Po powrocie do Polski Kulczyk poinformował o rozmowie z Ałganowem Zbigniewa Siemiątkowskiego, ówczesnego szefa Agencji Wywiadu.
- 31 lipca 2003 r. Jan Kulczyk poprosił mnie o spotkanie. Reszta jest tajemnicą państwową - mówi "Wprost" Zbigniew Siemiątkowski. Szef AW sporządził służbową notatkę z tego spotkania i przesłał ją do premiera oraz prezydenta. Pytany o kulisy spotkania w Wiedniu Jan Kulczyk odmówił odpowiedzi.
Na podstawie notatki sporządzonej przez Zbigniewa Siemiątkowskiego Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego wszczęła śledztwo. - Słyszałem o tej notatce. To sprytna prowokacja wymierzona we mnie i Macieja Giereja - mówi "Wprost" Kaczmarek.
Mniej więcej w tym samym czasie, kiedy Kaczmarek rozpętał aferę Orlenu, Maciej Gierej poprosił policję o ochronę. Stało się to po dwóch włamaniach do jego domów ("bezszkodowych" - jak powiedział nam Kaczmarek, bo sprawcy mieli wyłącznie przeglądać dokumenty). Kaczmarek twierdzi, że zarzuty o przyjęcie łapówki miały skompromitować głównie Giereja, który jako ówczesny szef rady nadzorczej PKN Orlen miał być ostatnią przeszkodą na drodze Jana Kulczyka do przejęcia kontroli nad płockim koncernem. (JP, KT)
- Prezydent nie kojarzy
"Zdjęcie z prezydentem RP Aleksandrem Kwaśniewskim opublikowane przez tygodnik "Wprost" w artykule "Zdjęcie z prezydentem" (nr 41) nie wynikało z jakiegokolwiek planowanego wcześniej spotkania prezydenta RP i miało charakter wyłącznie przypadkowy i okazjonalny" - wyjaśnia w liście do "Wprost" Teresa Grabczyńska-Drecka z Kancelarii Prezydenta RP. Jej zdaniem, z faktu, że u boku prezydenta sfotografował się Bogusław Lepiarz, jeden z szefów mafii paliwowej, nie można wyciągać żadnych wniosków. "W hotelu Villa Almira, wskazanym Kancelarii Prezydenta RP przez Urząd Miasta w Wiśle, prezydent Aleksander Kwaśniewski zatrzymał się - po ponad 6-godzinnym programie wizyty - na krótki odpoczynek, tylko na kwadrans, przed spotkaniem z władzami samorządowymi i mieszkańcami Wisły. W hotelu tym nie było planowane żadne spotkanie prezydenta RP. Okolicznościowe zdjęcie, opublikowane przez "Wprost", zostało wykonane na prośbę dyrektora hotelu dla upamiętnienia wizyty prezydenta. Dyrektorowi hotelu towarzyszył - obecny na zdjęciu - pan Bogusław Lepiarz. Ani wcześniej, ani później prezydent RP nie spotkał się z oboma tymi osobami" - dodaje Grabczyńska-Drecka. Prezydent Kwaśniewski wypowiedział się w tej sprawie dla Polskiego Radia. Co robił w hotelu Villa Almira należącym do Bogusława Lepiarza? "Skorzystałem tam z toalety, zadzwoniłem do Warszawy i wyszedłem po 12 minutach. Człowieka ze zdjęcia nie znam i nie kojarzę" - zapewnia Kwaśniewski. Komisja ds. Orlenu zapewne zechce ustalić, jak dalece prezydent nie zna Bogusława Lepiarza, jednego z szefów paliwowej mafii. (JK)
- Jedyny gość prezydenta
Nikt nie odwiedza prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego - wynika z księgi wejść i wyjść jego kancelarii. Poza jednym wyjątkiem. Niemal codziennie bywa u niego... zegarmistrz.
Księgę wejść i wyjść do prezydenta wertują posłowie z komisji śledczej ds. Orlenu. Wynika z niej, że goście przychodzą tylko do urzędników i ministrów, a Aleksander Kwaśniewski siedzi w pałacu sam jak palec i nikt go nie odwiedza. Od lipca 2001 r. do końca 2002 r. z wizytą wpadło ledwie kilka osób. Wyjątkiem, czyli osobą, która była u prezydenta około 200 razy (niemal codziennie, jeśli odliczymy wyjątkowo długie prezydenckie wakacje i wizyty zagraniczne), a czasem nawet dwa razy dziennie jest Henryk Trzosek, warszawski zegarmistrz. - Ja po prostu pracuję dla prezydenta. Naprawiałem zegary u Cyrankiewicza, Jabłońskiego, Jaruzelskiego i Wałęsy - mówi z dumą.
Oprócz głowy państwa Trzosek obsługuje gwiazdy sportu i telewizji. W Pałacu Prezydenckim dba głównie o zegary z depozytu Muzeum Narodowego. Nie wiadomo, czy konserwuje też osobiste zegarki Kwaśniewskiego, a jest to bardzo możliwe - prezydent w końcu posiada znakomitą kolekcję zegarków. - Zbiór jest imponujący: prezydent ma zegarki nowe i antyki warte ogromne pieniądze - opowiada jeden z prezydenckich gości, który widział część z nich.
Henryk Trzosek bardzo się zdziwił, że jest najczęstszym, ba, niemal jedynym gościem prezydenta. Głowę państwa szanuje, ale - jak na starego solidarnościowca przystało - na Kwaśniewskiego nie głosował. (rma)
- Nobel ośmieszenia
Pierwszą wariatką Afryki i wścibską babą nazywał Daniel arap Moi, prezydent Kenii, Wangari Maathai, tegoroczną laureatkę Pokojowej Nagrody Nobla. Wtrącał ją do więzień i szpitali psychiatrycznych - mówi Mwalimu Mat z Transparency International w Kenii. Najbardziej Maathai zalazła za skórę kenijskiemu reżimowi, organizując w 1992 r. demonstrację, podczas której wraz z kilkuset nagimi kobietami przemaszerowała przez centrum Nairobi w proteście przeciw nadużyciom seksualnym policji. Rząd postanowił ją zdyskredytować, urządzając jej pokazowy rozwód.
- Udowodniła, że jest za dobrze wykształcona i za silna i nie da jej siź, przynajmniej w taki sposób, kontrolować - mówi Mati, dodając, że przez wiele lat, "gdy już nikt w Kenii nie miał sił walczyć z reżimem, Maathai była moralnym głosem całego narodu".
Gdy w uzasadnieniu nagrody podano, że Kenijkę wybrano, bo "stoi na pierwszej linii walki na rzecz promowania sensownego ekologicznie rozwoju społecznego", świat osłupiał. Wprawdzie Maathai jest założycielką Ruchu Zielonego Pasa, dzięki któremu zasadzono 30 mln drzew, by przeciwdziałać pustynnieniu Kenii, ale na tle jej działalności wydaje się to jedno z mniej znaczących osiągnięć. Czyżby Komitet Noblowski starał się za wszelką cenę zdystansować od wydarzeń politycznych, by się nie narazić na krytykę? Szkoda, że w ten sposób czyni tę nagrodę coraz bardziej pustą, a wartości i ludzi, których stara się nagradzać, ośmiesza. (AJ)
- Niearogancja Francja
Ambasadora Patricka Gautrata, który po dwóch i pół roku spędzonych w Polsce i niezliczonych polemikach - m.in. z tygodnikiem "Wprost" - odleciał do ciepłej Portugalii, zastępuje Pierre Menat, minister pełnomocny drugiej klasy. Tym zawiłym tytułem szczyci się wysoki urzędnik państwowy, który od ponad 20 lat - od czasu ukończenia Ecole Nationale d`Administration, kuźni francuskich elit politycznych - służy w dyplomacji. Do Polski nowy ambasador przybył prosto z Quai d`Orsay, gdzie pełnił funkcję dyrektora departamentu ds. europejskich. Nieoficjalnie mówi się, że jego nominacja jest związana z nową polityką ministra spraw zagranicznych Michela Barniera, który postanowił, że Francja będzie teraz grać zespołowo w unii i traktować na równi swoich partnerów. Wybór Pierre`a Menata, wytrawnego znawcy spraw europejskich i człowieka z najbliższego otoczenia prezydenta Jacques`a Chiraca (był jego doradcą w latach 1995-1997), wskazuje, że Paryż poważniej traktuje głos Warszawy, wysyłając osobę dużego kalibru. (MZ)
- Maxigra zamiast viagry
Maxigrę, polską wersję słynnej viagry, kilkakrotnie tańszą od oryginalnego leku na impotencję, będzie można kupić u nas już w przyszłym roku.
- Preparat jest w trakcie rejestracji - mówi Grzegorz Michniewski, dyrektor generalny Polpharmy, producenta polskiego generyku. Substancją czynną tego leku, tak jak w wypadku viagry, jest siledenafil. Lek może zgodnie z prawem wejść na rynek, ponieważ inny jest sposób jego syntezy. Polpharma, sprzedając maxigrę, będzie łamać prawo - twierdzi tymczasem firma Pfizer, producent viagry.
- Dzięki rejestracji w Europejskiej Agencji Medycznej, która obowiązuje do 2008 r., na rynku nie może się pojawić kopia viagry. Przepisy unijne mówią wyraźnie, że ochroną objęta jest sama substancja, nie zaś sposób jej uzyskania - mówi Adam Linka z Pfizer Polska. Firma już podjęła kroki prawne, by wykluczyć konkurenta z rynku. (PG)
- Moc tradycji
Wstrząs dla amatorów dobrych trunków: producenci Jacka Danielsa, jednej z najpopularniejszych whiskey na świecie, zmniejszyli moc alkoholu w tym trunku z 45 proc. do 40 proc. "To tak, jakby z pola bitwy pod Gettysburgiem przenieść się na plac zabaw" - napisało fachowe czasopismo "Modern Drunkard" ("Nowoczesny Pijak"). Firma Brown-Forman, właściciel marki, twierdzi, że zdecydowała się na ten krok, bo ludzie wolą pić słabsze alkohole, a sprzedaż Jacka Danielsa po zmianie nie spadła. Ręce zacierają producenci Jima Beama. Oni nic nie kombinują przy mającej 210 lat recepturze 47-procentowego alkoholu. Liczą, że konsekwencja popłaca. (WAK)
- Czysty interes
Wracają pucybuci. Jeszcze kilka lat temu istnieli tylko w opowieściach dziadków, dzisiaj można spotkać szykownie ubranych panów (i jedną panią), chętnych zająć się naszym obuwiem. Początkowo tylko w Łodzi, teraz również w Gdańsku, Warszawie i Poznaniu pucybuci zapraszają na fotele i spełniają swój obowiązek, przy okazji zabawiając rozmową. - Sadza, smoła, ślina i tajemne składniki już nie są potrzebne w tym fachu. Wystarczą inne środki - mówi pan Wojciech, jeden z warszawskich pucybutów. Na razie nie ma zbyt dużego zainteresowania jego usługami. - Obraz Polaka za granicą jest niekorzystny, m.in. dlatego, że rodak najczęściej ma brudne buty. A skoro chcemy, by nas postrzegano normalnie, musimy się oswoić z obecnością pucybutów - mówi Katarzyna Sterczewska, która stworzyła jedyną w kraju sieć pucybutów.
(prus)
- Pies pomszczony
Ludzie muszą zrozumieć, że zwierzęta to istoty żyjące, dające nam poczucie bezpieczeństwa" - tak sędzia Katarzyna Naszczyńska uzasadniła wyrok ośmiu miesięcy pozbawienia wolności za zakatowanie psa. Taki wyrok u nas jest precedensem. Daje jednak nadzieję, że Polacy zaczną traktować zwierzaki po ludzku. - Cztery piąte spraw o znęcanie się nad zwierzętami sądy umarzają ze względu na niską szkodliwość czynu. W pozostałych wypadkach kary sprowadzają się do kilkusetzłotowych mandatów lub wyroków w zawieszeniu - mówi Zenon Kowalewski, wiceprezes Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.
W Skandynawii, Niemczech czy Francji wyroki skazujące za katowanie zwierząt są standardem. W Wielkiej Brytanii tylko w ubiegłym roku ponad 20 osób trafiło za kratki za znęcanie się nad czworonogami.
- Polska na tle Europy wypada nieźle, a na pewno lepiej niż Bułgaria, Rumunia, Grecja czy Włochy - pociesza nas David Bowles z brytyjskiego Królewskiego Stowarzyszenia Ochrony Zwierząt (RSPCA).
- Trzeba jednak pamiętać, że Polska operuje w innej skali. Tylko Niemcy mają więcej psów niż wy - zauważa Bowles. (WAK)
- Trybunał dla Kwaśniewskiego
Nieprawdą jest, że - jak napisał autor artykułu "Trybunał dla Kwaśniewskiego" (Skaner, nr 40) - za raportem autorstwa posła PiS Zbigniewa Ziobry zagłosowali - oprócz opozycji parlamentarnej - również posłowie SDPL. Podczas głosowań nad raportami poszczególnych członków tzw. komisji Rywina, co zdarzyło się tylko raz, tj. 28 maja tego roku, posłowie Socjaldemokracji Polskiej jednomyślnie opowiedzieli się za raportem autorstwa prof. Tomasza Nałęcza i konsekwentnie głosowali przeciw przyjęciu jakichkolwiek innych raportów, w tym autorstwa posła Zbigniewa Ziobry.
Na zadane 24 września 2004 r. pytanie marszałka Józefa Oleksego: "Czy procedura wyłonienia raportu końcowego została zakończona 28 maja 2004 r.?", posłowie SDPL stwierdzili jednoznacznie: skoro jakiś wniosek, projekt czy raport uzyskuje w Sejmie bezwzględną większość głosów - to jest to stanowisko wiążące, choćby było niekorzystne dla tego czy innego klubu. A to właśnie nastąpiło 28 maja tego roku. Nie można jednak upraszczać naszego stanowiska i łączyć go z poparciem dla raportu posła Zbigniewa Ziobry, który to raport został przyjęty przez Sejm przed czterema miesiącami mimo sprzeciwu SDPL.
- Arkadiusz Kasznia
rzecznik i sekretarz Klubu Parlamentarnego SDPL
- KIOSK: Wojna niepamięci
"Saddam Husajn nie był militarnym zagrożeniem dla Stanów Zjednoczonych, a nawet dla Bliskiego Wschodu, w okresie, kiedy został obalony. I nie ma znaczenia, jak bardzo chciał nim być" - do takich wniosków doszedł "Los Angeles Times" w komentarzu do raportu Charlesa Duelfera, który wykazał, że Irak nie miał broni masowej zagłady. "Mamy pana, panie prezydencie" - wtóruje "Washington Times". Obie gazety nie pozostawiają na GeorgeŐu Bushu suchej nitki, zarzucając mu, że rozpoczął wojnę w Iraku, mimo że nie miał ku temu powodu.
Jednocześnie ten prawicowy dziennik podkreśla inny wniosek płynący z raportu Duelfera - Saddam przez wiele lat korumpował Francję, Chiny i Rosję, chcąc w ten sposób skłócić stałych członków Rady Bezpieczeństwa. "Czy polityka Paryża wobec Saddama Husajna była dyktowana tylko względami strategicznymi i politycznymi? Czy też wpływ na nią miało "irackie lobby" liczące na zyski z przemytu i petrodolary?" - pyta francuski dziennik "Liberation". "Dziś widać, jak bardzo Francja się skompromitowała swoim sprzeciwem wobec wojny w Iraku" - nie ma wątpliwości kuwejcki dziennik "As Siyassa".
Z kolei brytyjski "The Times" zauważa, że raport Duelfera tak naprawdę niewiele zmienia. "Teraz większość Amerykanów jest przeciwna wojnie w Iraku. Ale tylko dlatego, że trwa ona długo. Gdyby sytuację udało się szybko opanować i nie byłoby tyle ofiar, większość Amerykanów byłaby zachwycona - nawet gdyby nie znaleziono tam broni masowej zagłady" - zauważa publicysta tego dziennika Gerard Baker. "Przykładając do liczby ofiar miarę historyczną, zrozumiemy, że osiągnięto wiele niewielkim kosztem. Proszę pamiętać, że USA w Wietnamie straciły 58 tys. ludzi i osiągnęły dużo mniej niż w Iraku" - przypomina Baker. (WAK)
- LICZNIK
1 wynalazek - dynamit - przyniósł Alfredowi Noblowi sławę i pieniądze
2 pisarzy odmówiło przyjęcia nagrody: Jean-Paul Sartre i Borys Pasternak
4 Polaków otrzymało literacką Nagrodę Nobla
6 dziedzin obejmuje Nagroda Nobla: fizykę, chemię, medycynę, ekonomię, literaturę i działalność na rzecz pokoju
7 razy nie przyznano literackiej Nagrody Nobla
7 Polaków otrzymało Nagrodę Nobla
10 kobiet otrzymało literacką Nagrodę Nobla
18 członków komisji podejmuje decyzję o przyznaniu literackiej Nagrody Nobla
35 osób podejmuje decyzję w specjalnych komitetach noblowskich
102 lata temu pierwszy raz wręczono Nagrody im. Alfreda Nobla
137 lat temu Alfred Nobel opatentował dynamit
355 wynalazków opatentował Nobel
2000 osób bierze udział w ceremonii wręczania Nagród Nobla w Sztokholmie
1,36 mln dolarów otrzymała tegoroczna laureatka literackiej Nagrody Nobla
31,5 mln koron szwedzkich był wart majątek Alfreda Nobla pod koniec jego życia
- TRZY SZYBKIE
Gwiżdżę melodyjnie
Rozmowa z JANEM ROKITĄ, liderem Platformy Obywatelskiej
- Wielce szanowny panie pośle, wiemy, że pan śpiewa. A gwiżdże pan?
- Gwiżdżę klasycznie, muzykalnie, nie na palcach, bo tak gwiżdżą chuligani. Na palcach potrafi gwizdać moja żona, z czego wnoszę, że w dzieciństwie była chuliganem.
- Albo miała psa.
- Miała dwa psy. [Jan Rokita dzwoni do żony.] No i dwa koty: Manię i Wanię, ale na koty się chyba nie gwiżdże. A wracając do mojego gwizdania, to są to przypadkowe melodie, nie kontroluję tego.
- A na komunistów pan gwiżdże?
- Tylko w związku frazeologicznym.
Rozmawiał Robert Mazurek
Więcej możesz przeczytać w 42/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.