Dzięki hipnozie na śmierć skazano Teda Bundy`ego, amerykańskiego seryjnego zabójcę kobiet
W filmie "Klątwa skorpiona" Woody`ego Allena oszust zdobywa władzę nad detektywem ubezpieczeniowym dzięki hipnozie i zmusza go, by okradał chronione przez jego firmę domy. Mimowolny przestępca nie pamięta włamań, ponieważ hipnotyzer za każdym razem "wymazuje" mu pamięć.
W taką historię nie uwierzyłby żaden policjant, ponieważ osoby zahipnotyzowane są świadome tego, co się z nimi dzieje, i kontrolują swe zachowanie. W kryminalistyce hipnozę stosuje się jako środek poprawiający pamięć świadków i ofiar przestępstw. Policji w Myślenicach udało się ująć gwałciciela po tym, jak napadnięte przez niego dziewczyny podczas seansu hipnotycznego przypomniały sobie, że miał on charakterystyczną czerwoną plamę na łokciu.
W Izraelu kierowca autobusu zniszczonego przez zamachowca samobójcę podał jego rysopis dopiero dzięki pomocy hipnotyzera, co pozwoliło na zdemaskowanie innych terrorystów.
Zahipnotyzowane osoby dzięki zwiększonej koncentracji często są w stanie przywołać wspomnienia zamazane upływem czasu, traumatycznymi przeżyciami lub urazami głowy. Dzięki hipnozie na śmierć skazano Teda Bundy`ego, amerykańskiego seryjnego zabójcę kobiet. W 1978 r. porwał i zamordował dwunastoletnią Kimberly Leach. Clarence Anderson, jedyny świadek uprowadzenia, nie mógł sobie przypomnieć szczegółów, póki nie poddano go hipnozie. Podał wówczas informacje, których - zdaniem sądu - nie mógł znać z innego źródła. Hipnotyzowano też Alberta DeSalvo, zwanego dusicielem z Bostonu - w ten sposób policja potwierdziła jego zeznania.
Hipnoza nie wystarczy do wydania wyroku - niezbędne są inne dowody przestępstwa. - Poprawia ona pamięć kosztem jej dokładności. Co gorsza, ludzie tak bardzo wierzą w jej magiczną moc, że są mniej krytyczni wobec "odzyskanych" w ten sposób informacji - powiedział "Wprost" dr Joseph Green z Ohio State University, badający wpływ hipnozy na ludzką pamięć. Z jego badań wynika, że fałszywe wspomnienia można wywołać u 44 proc. zahipnotyzowanych. Ostrzeganie o możliwości manipulacji przed eksperymentem dało efekt tylko u co trzeciej osoby.
Wbrew powszechnej opinii nasz mózg nie działa jak komputer odczytujący dane z twardego dysku. Przypominanie polega na rekonstruowaniu wspomnień i łatwo podlega takim wpływom, jak stan emocjonalny czy presja otoczenia. Z tego powodu wielu uczonych kwestionuje wartość hipnozy w prowadzeniu śledztwa. Joseph Green uważa, że nie jest ona bardziej skuteczna niż inne sposoby przypominania sobie wydarzeń, stwarza natomiast spore ryzyko manipulowania pamięcią i tworzenia fałszywych wspomnień, których potem nie sposób odróżnić od prawdziwych.
Fałszywe wspomnienia można wywołać za pomocą tzw. pytań naprowadzających, które policjanci zadawali dzieciom rodziców niesłusznie oskarżonych o molestowanie seksualne. W wypadku hipnozy często jednak nie jest potrzebna żadna sugestia. Podczas jednego z eksperymentów dr Green poprosił badanych o przypomnienie sobie wydarzeń z najmłodszych lat. Aż 40 proc. zahipnotyzowanych stwierdziło, że sięga pamięcią do okresu niemowlęcego, choć - zdaniem ekspertów - nie jest to w ogóle możliwe, bo pierwsze trwałe wspomnienia powstają dopiero u dzieci mających 3-4 lata. Nic dziwnego, że większość amerykańskich sądów nie honoruje zeznań uzyskanych dzięki hipnozie. W ostatnich kilkunastu latach polskiego psychologa Andrzeja Augustynka proszono o zastosowanie jej w 116 sprawach sądowych, ale tylko w sześciu wypadkach jego opinia została uznana za wiarygodny dowód.
Prawie 70 proc. ludzi jest podatnych na hipnozę, a u 10 proc. - zwłaszcza dzieci - stan ten można osiągnąć bardzo łatwo. Nikt do tej pory nie rozszyfrował mechanizmu działania hipnozy. Wiadomo jedynie, że mózg osoby zahipnotyzowanej działa inaczej niż w czasie snu czy zwykłego wyobrażania sobie różnych rzeczy. Hipnoza zwiększa koncentrację, pomaga odciąć się od rozpraszających uwagę bodźców, ale też osłabia zdolność krytycznego oceniania sytuacji. U osób, którym w czasie transu zasugerowano, że dotykają gorącego przedmiotu, aktywne stały się te same obszary kory mózgowej, co u ludzi, którzy faktycznie zostali oparzeni. Hipnoza może też tłumić nieprzyjemne doznania po chemioterapii raka, a nawet poprawić odczuwanie smaków u osób, których kubeczki smakowe zostały uszkodzone przez toksyczne leki.
Zwierzęcy magnetyzm, jak nazwał hipnozę wiedeński lekarz Franz Mesmer, który w 1775 r. zapoczątkował modę na wywoływanie "snów na jawie", największe zastosowanie znalazł w medycynie. Lekarze już w XIX wieku za pomocą hipnozy znieczulali pacjentów przed operacjami. Z powodzeniem stosują ją również terapeuci zajmujący się zwalczaniem nałogów i odchudzaniem. Hipnoza nie jest jednak panaceum na choroby. Niestety, nie zrewolucjonizuje również kryminalistyki.
W filmie "Klątwa skorpiona" Woody`ego Allena oszust zdobywa władzę nad detektywem ubezpieczeniowym dzięki hipnozie i zmusza go, by okradał chronione przez jego firmę domy. Mimowolny przestępca nie pamięta włamań, ponieważ hipnotyzer za każdym razem "wymazuje" mu pamięć.
W taką historię nie uwierzyłby żaden policjant, ponieważ osoby zahipnotyzowane są świadome tego, co się z nimi dzieje, i kontrolują swe zachowanie. W kryminalistyce hipnozę stosuje się jako środek poprawiający pamięć świadków i ofiar przestępstw. Policji w Myślenicach udało się ująć gwałciciela po tym, jak napadnięte przez niego dziewczyny podczas seansu hipnotycznego przypomniały sobie, że miał on charakterystyczną czerwoną plamę na łokciu.
W Izraelu kierowca autobusu zniszczonego przez zamachowca samobójcę podał jego rysopis dopiero dzięki pomocy hipnotyzera, co pozwoliło na zdemaskowanie innych terrorystów.
Zahipnotyzowane osoby dzięki zwiększonej koncentracji często są w stanie przywołać wspomnienia zamazane upływem czasu, traumatycznymi przeżyciami lub urazami głowy. Dzięki hipnozie na śmierć skazano Teda Bundy`ego, amerykańskiego seryjnego zabójcę kobiet. W 1978 r. porwał i zamordował dwunastoletnią Kimberly Leach. Clarence Anderson, jedyny świadek uprowadzenia, nie mógł sobie przypomnieć szczegółów, póki nie poddano go hipnozie. Podał wówczas informacje, których - zdaniem sądu - nie mógł znać z innego źródła. Hipnotyzowano też Alberta DeSalvo, zwanego dusicielem z Bostonu - w ten sposób policja potwierdziła jego zeznania.
Hipnoza nie wystarczy do wydania wyroku - niezbędne są inne dowody przestępstwa. - Poprawia ona pamięć kosztem jej dokładności. Co gorsza, ludzie tak bardzo wierzą w jej magiczną moc, że są mniej krytyczni wobec "odzyskanych" w ten sposób informacji - powiedział "Wprost" dr Joseph Green z Ohio State University, badający wpływ hipnozy na ludzką pamięć. Z jego badań wynika, że fałszywe wspomnienia można wywołać u 44 proc. zahipnotyzowanych. Ostrzeganie o możliwości manipulacji przed eksperymentem dało efekt tylko u co trzeciej osoby.
Wbrew powszechnej opinii nasz mózg nie działa jak komputer odczytujący dane z twardego dysku. Przypominanie polega na rekonstruowaniu wspomnień i łatwo podlega takim wpływom, jak stan emocjonalny czy presja otoczenia. Z tego powodu wielu uczonych kwestionuje wartość hipnozy w prowadzeniu śledztwa. Joseph Green uważa, że nie jest ona bardziej skuteczna niż inne sposoby przypominania sobie wydarzeń, stwarza natomiast spore ryzyko manipulowania pamięcią i tworzenia fałszywych wspomnień, których potem nie sposób odróżnić od prawdziwych.
Fałszywe wspomnienia można wywołać za pomocą tzw. pytań naprowadzających, które policjanci zadawali dzieciom rodziców niesłusznie oskarżonych o molestowanie seksualne. W wypadku hipnozy często jednak nie jest potrzebna żadna sugestia. Podczas jednego z eksperymentów dr Green poprosił badanych o przypomnienie sobie wydarzeń z najmłodszych lat. Aż 40 proc. zahipnotyzowanych stwierdziło, że sięga pamięcią do okresu niemowlęcego, choć - zdaniem ekspertów - nie jest to w ogóle możliwe, bo pierwsze trwałe wspomnienia powstają dopiero u dzieci mających 3-4 lata. Nic dziwnego, że większość amerykańskich sądów nie honoruje zeznań uzyskanych dzięki hipnozie. W ostatnich kilkunastu latach polskiego psychologa Andrzeja Augustynka proszono o zastosowanie jej w 116 sprawach sądowych, ale tylko w sześciu wypadkach jego opinia została uznana za wiarygodny dowód.
Prawie 70 proc. ludzi jest podatnych na hipnozę, a u 10 proc. - zwłaszcza dzieci - stan ten można osiągnąć bardzo łatwo. Nikt do tej pory nie rozszyfrował mechanizmu działania hipnozy. Wiadomo jedynie, że mózg osoby zahipnotyzowanej działa inaczej niż w czasie snu czy zwykłego wyobrażania sobie różnych rzeczy. Hipnoza zwiększa koncentrację, pomaga odciąć się od rozpraszających uwagę bodźców, ale też osłabia zdolność krytycznego oceniania sytuacji. U osób, którym w czasie transu zasugerowano, że dotykają gorącego przedmiotu, aktywne stały się te same obszary kory mózgowej, co u ludzi, którzy faktycznie zostali oparzeni. Hipnoza może też tłumić nieprzyjemne doznania po chemioterapii raka, a nawet poprawić odczuwanie smaków u osób, których kubeczki smakowe zostały uszkodzone przez toksyczne leki.
Zwierzęcy magnetyzm, jak nazwał hipnozę wiedeński lekarz Franz Mesmer, który w 1775 r. zapoczątkował modę na wywoływanie "snów na jawie", największe zastosowanie znalazł w medycynie. Lekarze już w XIX wieku za pomocą hipnozy znieczulali pacjentów przed operacjami. Z powodzeniem stosują ją również terapeuci zajmujący się zwalczaniem nałogów i odchudzaniem. Hipnoza nie jest jednak panaceum na choroby. Niestety, nie zrewolucjonizuje również kryminalistyki.
Więcej możesz przeczytać w 21/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.