Charles de Gaulle, który jak na generała przystało, nie lubił misternych gier dyplomatycznych, stwierdził kiedyś w chwili szczerości: "Dyplomata nie wierzy nigdy w to, co mówi, toteż dziwi go bardzo, jeżeli ktoś mu uwierzy".
O tym, czy de Gaulle miał rację, można się przekonać, czytając najdziwniejszą książkę w dorobku Henry`ego Kissingera. Wprawdzie na okładce widnieje tylko jego nazwisko, ale w rzeczywistości "Kryzys" jest szczególnego rodzaju pracą zbiorową: w jej powstaniu uczestniczyli ludzie, których część prawdopodobnie nigdy w życiu się nie spotkała.
"Moi sekretarze nagrywali prawie wszystkie moje rozmowy telefoniczne" - napisał bez ogródek we wstępie Kissinger. Ponieważ zaś "Kryzys" dotyczy dwóch niezwykle istotnych wydarzeń z okresu, gdy Kissinger kierował amerykańską dyplomacją - wojny na Bliskim Wschodzie w 1973 r. oraz wycofania się USA z Wietnamu dwa lata później - wśród jego rozmówców byli ambasadorzy, ministrowie i przywódcy różnych krajów. Większość książki wypełniają zapisy rozmów Kissingera z jednego tylko miesiąca - października 1973 r., kiedy światem wstrząsnęła wojna Jom Kippur, zapoczątkowana przez Egipt i Syrię, próbujące odzyskać terytoria utracone na rzecz Izraela. Kissinger nie zdradza wszystkich tajemnic amerykańskiej dyplomacji z tamtego okresu, uczciwie informując, że przed drukiem tekst został "wyczyszczony przez Radę Bezpieczeństwa Narodowego". Na czele zespołu cenzorskiego stała Condoleezza Rice, zajmująca dziś stanowisko piastowane przed ponad trzydziestu laty przez Kissingera.
Zamieszczone w "Kryzysie" zapisy rozmów odsłaniają kulisy amerykańskiej kuchni dyplomatycznej z epoki zimnej wojny, a najważniejsze z nich Kissinger opatruje komentarzami, tłumacząc, co w danym momencie starał się osiągnąć. "Moja strategia - pisze w jednym z nich - polegała na tym, aby nakłonić Sowietów do powściągliwości, a więc zredukowania w końcu radzieckich wpływów w państwach arabskich poprzez zasianie tam wątpliwości co do stałości radzieckich zasad". I dlatego, kiedy bladym świtem 6 października 1973 r. Kissinger został poinformowany, że w ciągu kilku najbliższych godzin Arabowie zaatakują Izrael, pierwszy telefon wykonał do radzieckiego ambasadora w USA Anatolija Dobrynina. Tego dnia rozmawiał z nim jeszcze osiem razy. Jeśli przyjąć, że w książce zostały przedstawione jego wszystkie rozmowy telefoniczne z pierwszego dnia wojny (a było ich kilkadziesiąt), to okaże się, że Kissinger częściej rozmawiał z radzieckim ambasadorem niż z kimkolwiek z amerykańskiej administracji, nie wyłączając prezydenta Richarda Nixona.
Kissinger osiągnął swoje bliskowschodnie cele tylko częściowo i nie od razu. Większość krajów arabskich pozostała po wojnie Jom Kippur w zażyłych stosunkach z Kremlem. Z jednym wszakże, ale za to bardzo ważnym wyjątkiem, którym był rządzony przez Anwara Sadata Egipt. W niespełna trzy lata po opisanych w "Kryzysie" wydarzeniach Sadat wypowiedział traktat o przyjaźni z ZSRR, a w 1978 r. porozumiał się z Izraelem w czasie słynnych rozmów w Camp David. Kissinger był już wtedy na politycznej emeryturze, ale podwaliny sukcesu, jakim było wyłuskanie Egiptu z sowieckiej strefy wpływów, zostały stworzone za sprawą jego misternej gry, prowadzonej podczas wojny Jom Kippur. Gry, której rezultaty sam Kissinger scharakteryzował następująco: "Po pierwsze, pomogliśmy umocnić bezpieczeństwo Izraela, naszego sojusznika; po drugie, zażegnaliśmy zagrożenie radzieckiej interwencji militarnej; po trzecie wreszcie, utrzymaliśmy opcję zakładającą poprawę stosunków ze światem arabskim". Właśnie w tym ostatnim celu Kissinger uratował część egipskiej armii, która w chwili zawieszenia broni znalazła się w izraelskim kotle. Jej rozbicie mogło doprowadzić do upadku Sadata, a wówczas szanse na to, co stało się po kilku latach w Camp David, zostałyby definitywnie przekreślone.
Z setek zamieszczonych w książce rozmów telefonicznych Kissingera wyłania się obraz postaci obdarzonej osobliwym poczuciem humoru. Gdy Anatolij Dobrynin poinformował go, że nie dostał jeszcze kolejnej amerykańskiej noty, Kissinger - zbulwersowany nieudolnością podległych mu służb - wzbudził śmiech radzieckiego ambasadora, mówiąc: "Jeśli zabiję kilku ludzi i prześlę ci ich ciała, to pomożesz mi jakoś pozbyć się ich z miasta?". Kilka minut później zadzwonił zaś do odpowiedzialnego za łączność z Rosjanami oficera z okrzykiem: "Niech pana ludzie ruszą tyłki!". Zwykle jednak posługiwał się bardziej dyplomatycznym językiem, co nie znaczy, że - inaczej niż chciałby de Gaulle - nie wierzył w to, co mówił. Nie znaczy też oczywiście, że zawsze mówił prawdę.
Henry Kissinger: "Kryzys. Anatomia dwóch kryzysów: wojna Jom Kippur (1973) i wycofanie się USA z Wietnamu (1975)", Wrocław 2005
"Moi sekretarze nagrywali prawie wszystkie moje rozmowy telefoniczne" - napisał bez ogródek we wstępie Kissinger. Ponieważ zaś "Kryzys" dotyczy dwóch niezwykle istotnych wydarzeń z okresu, gdy Kissinger kierował amerykańską dyplomacją - wojny na Bliskim Wschodzie w 1973 r. oraz wycofania się USA z Wietnamu dwa lata później - wśród jego rozmówców byli ambasadorzy, ministrowie i przywódcy różnych krajów. Większość książki wypełniają zapisy rozmów Kissingera z jednego tylko miesiąca - października 1973 r., kiedy światem wstrząsnęła wojna Jom Kippur, zapoczątkowana przez Egipt i Syrię, próbujące odzyskać terytoria utracone na rzecz Izraela. Kissinger nie zdradza wszystkich tajemnic amerykańskiej dyplomacji z tamtego okresu, uczciwie informując, że przed drukiem tekst został "wyczyszczony przez Radę Bezpieczeństwa Narodowego". Na czele zespołu cenzorskiego stała Condoleezza Rice, zajmująca dziś stanowisko piastowane przed ponad trzydziestu laty przez Kissingera.
Zamieszczone w "Kryzysie" zapisy rozmów odsłaniają kulisy amerykańskiej kuchni dyplomatycznej z epoki zimnej wojny, a najważniejsze z nich Kissinger opatruje komentarzami, tłumacząc, co w danym momencie starał się osiągnąć. "Moja strategia - pisze w jednym z nich - polegała na tym, aby nakłonić Sowietów do powściągliwości, a więc zredukowania w końcu radzieckich wpływów w państwach arabskich poprzez zasianie tam wątpliwości co do stałości radzieckich zasad". I dlatego, kiedy bladym świtem 6 października 1973 r. Kissinger został poinformowany, że w ciągu kilku najbliższych godzin Arabowie zaatakują Izrael, pierwszy telefon wykonał do radzieckiego ambasadora w USA Anatolija Dobrynina. Tego dnia rozmawiał z nim jeszcze osiem razy. Jeśli przyjąć, że w książce zostały przedstawione jego wszystkie rozmowy telefoniczne z pierwszego dnia wojny (a było ich kilkadziesiąt), to okaże się, że Kissinger częściej rozmawiał z radzieckim ambasadorem niż z kimkolwiek z amerykańskiej administracji, nie wyłączając prezydenta Richarda Nixona.
Kissinger osiągnął swoje bliskowschodnie cele tylko częściowo i nie od razu. Większość krajów arabskich pozostała po wojnie Jom Kippur w zażyłych stosunkach z Kremlem. Z jednym wszakże, ale za to bardzo ważnym wyjątkiem, którym był rządzony przez Anwara Sadata Egipt. W niespełna trzy lata po opisanych w "Kryzysie" wydarzeniach Sadat wypowiedział traktat o przyjaźni z ZSRR, a w 1978 r. porozumiał się z Izraelem w czasie słynnych rozmów w Camp David. Kissinger był już wtedy na politycznej emeryturze, ale podwaliny sukcesu, jakim było wyłuskanie Egiptu z sowieckiej strefy wpływów, zostały stworzone za sprawą jego misternej gry, prowadzonej podczas wojny Jom Kippur. Gry, której rezultaty sam Kissinger scharakteryzował następująco: "Po pierwsze, pomogliśmy umocnić bezpieczeństwo Izraela, naszego sojusznika; po drugie, zażegnaliśmy zagrożenie radzieckiej interwencji militarnej; po trzecie wreszcie, utrzymaliśmy opcję zakładającą poprawę stosunków ze światem arabskim". Właśnie w tym ostatnim celu Kissinger uratował część egipskiej armii, która w chwili zawieszenia broni znalazła się w izraelskim kotle. Jej rozbicie mogło doprowadzić do upadku Sadata, a wówczas szanse na to, co stało się po kilku latach w Camp David, zostałyby definitywnie przekreślone.
Z setek zamieszczonych w książce rozmów telefonicznych Kissingera wyłania się obraz postaci obdarzonej osobliwym poczuciem humoru. Gdy Anatolij Dobrynin poinformował go, że nie dostał jeszcze kolejnej amerykańskiej noty, Kissinger - zbulwersowany nieudolnością podległych mu służb - wzbudził śmiech radzieckiego ambasadora, mówiąc: "Jeśli zabiję kilku ludzi i prześlę ci ich ciała, to pomożesz mi jakoś pozbyć się ich z miasta?". Kilka minut później zadzwonił zaś do odpowiedzialnego za łączność z Rosjanami oficera z okrzykiem: "Niech pana ludzie ruszą tyłki!". Zwykle jednak posługiwał się bardziej dyplomatycznym językiem, co nie znaczy, że - inaczej niż chciałby de Gaulle - nie wierzył w to, co mówił. Nie znaczy też oczywiście, że zawsze mówił prawdę.
Henry Kissinger: "Kryzys. Anatomia dwóch kryzysów: wojna Jom Kippur (1973) i wycofanie się USA z Wietnamu (1975)", Wrocław 2005
Więcej możesz przeczytać w 9/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.