„Zielona stypa” vs. „demonstracja waleczności”. Ekspert ocenia przemówienia kandydatów

„Zielona stypa” vs. „demonstracja waleczności”. Ekspert ocenia przemówienia kandydatów

Magdalena Biejat, Rafał Trzaskowski, Karol Nawrocki
Magdalena Biejat, Rafał Trzaskowski, Karol Nawrocki Źródło: PAP / Paweł Supernak, Piotr Polak, Adam Warżawa
„Zielona stypa”, „mówca premium”, „prawdziwy człowiek z szansą na wygraną”, „nie najlepsze, ale skuteczne” – między innymi takimi określeniami Maurycy Seweryn, trener wystąpień publicznych i ekspert od mowy ciała, ocenił w rozmowie z „Wprost” przemówienia kandydatów tuż po ogłoszeniu wyników exit poll.

Po wieczorze wyborczym i wynikach exit poll emocje wciąż nie opadły. Maurycy Seweryn, trener wystąpień publicznych i ekspert od mowy ciała, ocenił dla redakcji „Wprost” kluczowe gesty, ton głosu, mikroekspresje kandydatów w ich przemówieniach tuż po publikacji sondażu.

Rafał Trzaskowski. „Trzeba go spuścić ze smyczy”

Wystąpienie Trzaskowskiego było dwuczęściowe. Pierwsza część to klasyczne podziękowania, niemal lustrzane wobec tych z 2020 roku – zauważył Seweryn. – Motywowanie, pocieszanie, gratulacje, ale bez większej siły przekazu.

Przełom nastąpił dopiero po siódmej minucie.

– Wtedy pojawił się prawdziwy człowiek z szansą na wygraną w 2025 roku. Wreszcie przemówił polityk, który nie przymila się, tylko wie, jak działać i ma wyrazisty program. Trzeba go spuścić ze smyczy i pokazywać właśnie w takiej wersji.

Ekspert zwrócił uwagę na wyraźną zmianę w gestykulacji i tonie głosu. – Rozstawione nogi, mocna postawa, wysokopoziomowa gestykulacja – typowo konferencyjna. Był tam gest zwycięstwa, podkreślanie słów jak u Trumpa, rytmizowanie wypowiedzi. W głosie pojawiła się siła i pewność, która nie znosi sprzeciwu.

Karol Nawrocki. „Ilustracja zwycięstwa”

– Cztery rzeczy rzucały się w oczy: zadowoleni ludzie, pewność wygranej, obecność rodziny i barwy narodowe – wyliczył Seweryn. – Nawrocki chciał połączyć styl dyrektorski z akademickim. Operował głosem z siłą i pewnością, jego naturalna chrypa dodatkowo wzmacniała przekaz. W naszej kulturze to sygnał dominacji.

Zachowanie ciała i kontakt z publicznością również wypadły pozytywnie. – Trzymał świetny kontakt wzrokowy, miał dobrą gestykulację – znacznie lepszą niż wcześniej. Widać, że ćwiczył, że miał wsparcie trenerów. Postęp w mowie ciała to jakieś 100 procent!

Jak podsumował, „to była demonstracja siły, powagi, waleczności”. – Wystąpienie idealne na wieczór zwycięzcy.

Sławomir Mentzen. „Jego ciało mówiło: A nie mówiłem”

– On ukrywa emocje, to widać od dawna. Ale tym razem mikrogesty zdradzały zadowolenie. Choć zachowywał kamienną twarz, jego ciało mówiło: „A nie mówiłem”. I, co ciekawe, po raz pierwszy widziałem u niego tak swobodną, otwartą gestykulację.

Ekspert przypomniał, że dotąd gestykulacja Mentzena była „pajęcza” – napięta, jakby sklejona ze stresu.

– Tym razem było naturalnie. Był w swoim środowisku, czuł się komfortowo, trzymał kontakt wzrokowy. Ale... źle ustawiony mikrofon zasłaniał usta. To obniża zrozumienie przekazu aż o 13 procent.

Grzegorz Braun. „Nie najlepsze, ale skuteczne”

Jego wystąpienie było dopasowane do konkretnego wyborcy – mówił Seweryn. – Nie było efektowne, nie zainteresuje przeciętnego Kowalskiego. Ale było idealnie zaprojektowane pod starszego odbiorcę.

Seweryn pochwalił tempo – około 90 słów na minutę – oraz spokojny tembr i oszczędną gestykulację.

– Starsi odbiorcy nie widzą już tak dobrze szybkich gestów. Dlatego emocje w głosie, spokojna intonacja – to wszystko zadziałało. To nie było wybitne przemówienie, ale było dokładnie tym, czego potrzebowała jego grupa docelowa.

Adrian Zandberg. „Drwal z autorytetem”

– On wygląda jak nordycki bóg albo drwal – i to działa – mówił z uśmiechem ekspert. – Mimo braku dużych umiejętności w mowie ciała, jego głos i aparycja budują naturalny autorytet.

Gestykulację Zandberga określił jako „chaotyczną, nieporadną, naturszczykowską”. Ale to wcale nie wada.

– Ludzie widzą w nim społecznika, nie politycznego gracza. To jest jego atut. Choć doradziłbym popracować nad techniką – bo w końcu może się to przydać.

Problemem było też złe ustawienie mikrofonu. – Przez to musiał pochylać głowę i patrzeć spode łba. To naprawdę źle wpływa na odbiór.

Szymon Hołownia. „Mówca klasy premium”

Hołownia to mówca klasy premium. Jego wystąpienie miało trzy fazy: żart maskujący smutek, ostrzeżenie dla Trzeciej Drogi i motywację – wyliczył Seweryn.

– W pierwszej części był spokojny, gestykulacja dopasowana, nie kołysał się – jako jedyny. W drugiej był już poważniejszy, ton głosu matowy, tempo wolniejsze. W trzeciej przyszedł czas na wiecowy styl, z mocną gestykulacją i podniesionym głosem.

Ekspert nie krył uznania. – To był wysoki poziom. Hołownia operuje całym ciałem, nie tylko rękami – nawet biodra angażuje do pracy z publicznością.

Magdalena Biejat. „Zielona stypa”

Najbardziej przygnębiające wystąpienie wieczoru – tak ocenił je Seweryn.

– To było spotkanie przegranej. Publiczność nie ukrywała rozczarowania. Pani Biejat miała świadomość porażki, a jej głos – drżący, nieopanowany – tylko to potęgował.

Ekspert zwraca uwagę na fatalne decyzje doradców. – Bukiet kwiatów ograniczał swobodę ruchu i oddychanie. Mikrofon zasłaniał usta, co utrudniało odbiór przekazu. Pani Biejat próbowała to nadrobić ruchami głowy, ale to tylko pogorszyło sprawę.

– Zielona stypa. Tak można podsumować ten wieczór – skwitował Seweryn.

Czytaj też:
Fala komentarzy w sieci po wyborach. „Druga tura na dziś 50/50”
Czytaj też:
Nawrocki kandydatem seniorów, Trzaskowski kobiet. Tak głosowali Polacy