Powiedzmy to sobie otwarcie. Od dłuższego czasu wokół prezydenta Wołodymyra Zełenskiego i komunikacji – zwłaszcza w kontekście polityki historycznej rządu Ukrainy – dzieje się coś złego. Pomimo bezprecedensowego zbliżenia obydwu narodów po rosyjskiej agresji na Ukrainę, szansa na reset w kwestii Wołynia i Galicji Wschodniej nie została wykorzystana.
Kijów – najpierw ustami swoich dyplomatów, a potem czynami polityków – pokazał, że jedyne, do czego jest zdolny, to pozbawione treści gesty. Mgliste słowa o modlitwie za „wszystkie ofiary“, przemówienie w polskim Sejmie, jakieś wyjątkowe zgody na badania archeologiczne. Ale już całkowitego zniesienia zakazu ekshumacji polskich ofiar – brak. I to w momencie, gdy Ukraińcy ekshumują swoich pomordowanych, więc muszą rozumieć, jakie to dla każdego cywilizowanego narodu ważne.
Te napięcia skrzętnie wykorzystuje Kreml, który od lat podsyca wzajemne uprzedzenia między naszymi państwami. Tylko co zrobić, gdy podsycać niczego nie trzeba, bo nasz sojusznik na Wschodzie sam dostarcza paliwa kremlowskiej propagandzie?
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.