Rozmowa z Johnem Cleese’em, aktorem, satyrykiem, członkiem legendarnej grupy Monty Python
„Wprost": Podczas zdjęć tak świetnie mówił pan po polsku, że poproszono, by pogorszył pan swoją wymowę.
John Cleese: Faktycznie – „ciocia z Pcimia" – te słowa miałem gorzej mówić. Pcim, Pcim. Pcim! Co za śmieszne słowo! Jestem dobry w podrabianiu dźwięków.
– Polak jest trudny do zagrania, bo ma marne poczucie humoru?
– Niewielu Polaków spotkałem w życiu, więc niewiele wiem o waszym humorze. Monty Python był popularny głównie w protestanckiej Europie – w Skandynawii czy Holandii. W katolickiej części, jak Hiszpania czy Włochy – zupełnie nieznany. A Polska jest bardzo katolicka.
– Ale mimo kpin z Kościoła i katolików ma pan w naszym kraju rzesze fanów.
– Nie wierzę! Nikt nigdy nie zaprosił mnie do Polski.
– Za to sam chciał pan przyjechać, tyle że ostrzegał pana przed tym Roman Polański.
– Powiedział, bym nie jechał do Polski przez najbliższe dwa lata z powodu dróg. Dlatego zamierzam przyjechać w tym roku. Powiedział też, że Warszawa jest bardzo duża, ale nie bardzo ładna i kazał mi jechać do Krakowa.
– Inny polski laureat Oscara, Andrzej Wajda, też panu coś radził?
– Śmieszna historia: znam jego filmy i bardzo go cenię, ale przez wiele lat myślałem, że to dziewczyna. Imię brzmi kobieco! Niesamowite, że zrobił film o Katyniu.
– Dlaczego użyczył pan głosu Hitlerowi, osobie o małym poczuciu humoru?
– Rzeczywiście, zapomniałem o tym! To był film animowany mego zięcia, a Sylvester Stallone dał głos Mussoliniemu. Za miesiąc jadę zrobić w Amsterdamie reklamę, która będzie parodią kubańskich filmów propagandowych. Zagram Fidela Castro.
– Reklamował pan nie tylko banki i samochody, ale też krakersy i napoje. Czy jest reklama, w której by pan nie wystąpił?
– Reklama proszku do prania. Staram się reklamować rzeczy wyszukane lub te, które znam, np. napoje Schweppesa piłem całe życie.
– A zna pan pierogi, którymi się zajada w polskiej reklamówce? I czy był pan na Wembley w 1973 r., gdy zremisowaliśmy z Anglikami?
– Byłem tam. A pierogi kocham. Miałem jeszcze powiedzieć, że znam dużo dowcipów o Polakach, ale tego nie użyliśmy.
– A zna pan dowcipy o braciach Kaczyńskich?
– Nie słyszałem dowcipów, ale słyszałem o bliźniakach. Jednak nie sądzę, by w Ameryce ktoś miał pojęcie, co się dzieje w Polsce.
– Czy polityka to wdzięczny temat dla satyryka?
– Myślę, że humor polityczny jest trudny przy komunistycznym rządzie. Bo komuniści nie lubią dowcipów.
– Polska już nie jest komunistyczna.
– No tak. Ale była. I wcześniej trudno wam było uprawiać humor polityczny.
– Czy to nie ironia, że pana ojciec zmienił nazwisko z Cheese na Cleese, by oszczędzić synowi – przyszłemu komikowi – dowcipów?
– Niestety, nic to nie pomogło. Wszyscy przezywali mnie serem.
– Kiedy się mówi o kulturze brytyjskiej i jej ikonach, na pierwszym miejscu wymieniany jest Szekspir, na drugim Beatlesi, a na trzecim Monty Python.
– Jestem zachwycony, ale zupełnie tego nie rozumiem. Zrobiliśmy coś między 1969 r. a 1972 r., co w tamtym okresie nas śmieszyło. Dalej mnie to śmieszy, jeśli zapomnę skecz i przypadkiem zobaczę go w telewizji. Jeden z moich ulubionych to ten, gdy dowódca uczy rekrutów, jak się bronić, gdy zostaną zaatakowani świeżymi owocami.
– Powstają dziś jakieś śmieszne filmy nawiązujące do humoru waszej grupy?
– Muszę panią zmartwić. Ostatni śmieszny film to „Pół żartem, pół serio".
– Jako mieszkaniec USA woli pan mieć pierwszego prezydenta kobietę czy pierwszego prezydenta czarnoskórego?
– Myślę, że to nie ma znaczenia, ale Obama jest na pewno lepszym kandydatem, gdyż niewątpliwie jest zdrowszy psychicznie.
John Cleese: Faktycznie – „ciocia z Pcimia" – te słowa miałem gorzej mówić. Pcim, Pcim. Pcim! Co za śmieszne słowo! Jestem dobry w podrabianiu dźwięków.
– Polak jest trudny do zagrania, bo ma marne poczucie humoru?
– Niewielu Polaków spotkałem w życiu, więc niewiele wiem o waszym humorze. Monty Python był popularny głównie w protestanckiej Europie – w Skandynawii czy Holandii. W katolickiej części, jak Hiszpania czy Włochy – zupełnie nieznany. A Polska jest bardzo katolicka.
– Ale mimo kpin z Kościoła i katolików ma pan w naszym kraju rzesze fanów.
– Nie wierzę! Nikt nigdy nie zaprosił mnie do Polski.
– Za to sam chciał pan przyjechać, tyle że ostrzegał pana przed tym Roman Polański.
– Powiedział, bym nie jechał do Polski przez najbliższe dwa lata z powodu dróg. Dlatego zamierzam przyjechać w tym roku. Powiedział też, że Warszawa jest bardzo duża, ale nie bardzo ładna i kazał mi jechać do Krakowa.
– Inny polski laureat Oscara, Andrzej Wajda, też panu coś radził?
– Śmieszna historia: znam jego filmy i bardzo go cenię, ale przez wiele lat myślałem, że to dziewczyna. Imię brzmi kobieco! Niesamowite, że zrobił film o Katyniu.
– Dlaczego użyczył pan głosu Hitlerowi, osobie o małym poczuciu humoru?
– Rzeczywiście, zapomniałem o tym! To był film animowany mego zięcia, a Sylvester Stallone dał głos Mussoliniemu. Za miesiąc jadę zrobić w Amsterdamie reklamę, która będzie parodią kubańskich filmów propagandowych. Zagram Fidela Castro.
– Reklamował pan nie tylko banki i samochody, ale też krakersy i napoje. Czy jest reklama, w której by pan nie wystąpił?
– Reklama proszku do prania. Staram się reklamować rzeczy wyszukane lub te, które znam, np. napoje Schweppesa piłem całe życie.
– A zna pan pierogi, którymi się zajada w polskiej reklamówce? I czy był pan na Wembley w 1973 r., gdy zremisowaliśmy z Anglikami?
– Byłem tam. A pierogi kocham. Miałem jeszcze powiedzieć, że znam dużo dowcipów o Polakach, ale tego nie użyliśmy.
– A zna pan dowcipy o braciach Kaczyńskich?
– Nie słyszałem dowcipów, ale słyszałem o bliźniakach. Jednak nie sądzę, by w Ameryce ktoś miał pojęcie, co się dzieje w Polsce.
– Czy polityka to wdzięczny temat dla satyryka?
– Myślę, że humor polityczny jest trudny przy komunistycznym rządzie. Bo komuniści nie lubią dowcipów.
– Polska już nie jest komunistyczna.
– No tak. Ale była. I wcześniej trudno wam było uprawiać humor polityczny.
– Czy to nie ironia, że pana ojciec zmienił nazwisko z Cheese na Cleese, by oszczędzić synowi – przyszłemu komikowi – dowcipów?
– Niestety, nic to nie pomogło. Wszyscy przezywali mnie serem.
– Kiedy się mówi o kulturze brytyjskiej i jej ikonach, na pierwszym miejscu wymieniany jest Szekspir, na drugim Beatlesi, a na trzecim Monty Python.
– Jestem zachwycony, ale zupełnie tego nie rozumiem. Zrobiliśmy coś między 1969 r. a 1972 r., co w tamtym okresie nas śmieszyło. Dalej mnie to śmieszy, jeśli zapomnę skecz i przypadkiem zobaczę go w telewizji. Jeden z moich ulubionych to ten, gdy dowódca uczy rekrutów, jak się bronić, gdy zostaną zaatakowani świeżymi owocami.
– Powstają dziś jakieś śmieszne filmy nawiązujące do humoru waszej grupy?
– Muszę panią zmartwić. Ostatni śmieszny film to „Pół żartem, pół serio".
– Jako mieszkaniec USA woli pan mieć pierwszego prezydenta kobietę czy pierwszego prezydenta czarnoskórego?
– Myślę, że to nie ma znaczenia, ale Obama jest na pewno lepszym kandydatem, gdyż niewątpliwie jest zdrowszy psychicznie.

Więcej możesz przeczytać w 9/2008 wydaniu tygodnika „Wprost”
Zamów w prenumeracie
lub w wersji elektronicznej:
Komentarze