Koniec, czyli początek nowej ery podniebnych podróży
Przez 27 lat nazwa Concorde symbolizowała marzenia o komfortowym locie ponaddźwiękowym odrzutowcem w najwytworniejszym towarzystwie: wśród najsłynniejszych modelek, ambasadorów nalegających, by siedzieć na miejscu 1A lub 1B, aktorów upewniających się, czy obsługa pamięta, że fotel obok ma być pusty To już niemal przeszłość, bo w połowie kwietnia linie British Airways i Air France zapowiedziały, że w tym roku concorde'y zostaną wycofane. Tymczasem okazuje się, że liczba pasażerów na pokładach maszyn skazanych na złomowisko nie maleje, lecz wzrasta! Zamówień na bilety jest coraz więcej! Linie British Airways, zamierzające wstrzymać loty concorde'ów 25 października, przez dwa dni sprzedały 2 tys. biletów. W Air France w tym samym czasie złożono pięćset nowych rezerwacji. Na ostatni lot do Paryża, 30 maja, nie ma już miejsc, kończą się też bilety na loty pod koniec maja.
Pech concorde'ów
Czy gwałtowny wzrost zainteresowania tymi odrzutowcami wystarczy, by linie lotnicze zrezygnowały z planów wycofania concorde'ów? Na razie nie, ale... Przedstawiciele obu przewoźników podają, że każdego roku tracą na lotach concorde'ów dziesiątki milionów dolarów. Branża jest w poważnych tarapatach po atakach terrorystycznych
z 11 września, przeżywa też kryzys w wyniku złej koniunktury gospodarczej na świecie. Nic więc dziwnego, że w tej sytuacji concorde'y spisano na straty. Zabierają niewielu pasażerów, lotów jest mało, a koszty utrzymania samolotów i paliwa są niebotyczne. Na dodatek loty czarterowe, znaczące źródło wpływów obu linii, wstrzymano na szesnaście miesięcy w lipcu 2000 r., po katastrofie concorde'a należącego do Air France.
Concorde pełen dżinsu
Bilet na lot concorde'em w obie strony kosztuje średnio 6 tys. USD, ale wiele osób jest skłonnych ponieść taki wydatek. Concorde'ami podróżują więc już nie tylko gwiazdy, modelki lub możni tego świata, ale coraz częściej także zwykli śmiertelnicy, którzy marzą o spędzeniu kilku godzin w luksusie. - Swego czasu pasażerowie dbali o strój, zamierzając lecieć concorde'em. Wybierali biżuterię, suknie i eleganckie marynarki. Ale to już przeszłość, teraz podróżują w dżinsach - mówi Jacques Malot, wieloletni menedżer Air France na nowojorskim lotnisku im. Kennedy'ego. Dwudziestoośmioletni David Bowman ze Scarsdale w stanie Nowy Jork, mający na sobie spodnie w kratkę przypominające pidżamę, wzruszył ramionami na wzmiankę o stosownym stroju. Przed trzema laty Bowman, który w college'u odbywał letnie praktyki w zakładach McDonnell
Douglas w Saint Louis, gdzie poznał myśliwce F-18, postanowił, że poleci concorde'em. Sprawił więc sobie kartę Visa British Airways i zbierał promocyjne mile za każdy zapłacony nią rachunek. Płacił kartą za wszystko: za prezenty dla dziewczyny, za posiłki i drinki. Uzbierał 112 tys. mil. Za 110 tys. mógł wybrać lot do Londynu concorde'em i powrót samolotem linii British Airways w klasie biznesowej po miesiącu.
Żałobny toast
W wytwornej kabinie Will Forrest z Nowego Jorku wzniósł kieliszek szampana, by wygłosić niemal żałobny toast nad pysznym śniadaniem złożonym z irlandzkiego bekonu i prażonej fasoli. Forrest, doradca z firmy Deloitte & Touche, powiedział, że wiadomość o wycofaniu concorde'ów zdziwiła go i przybiła. - Nigdy nie sądziłem, że cofniemy się w rozwoju - powiedział. Pasażerowie concorde'ów nie wierzą, że kończy się era ponaddźwiękowych podróży nad Atlantykiem. Nie wierzą w to również analitycy lotnictwa. Concorde wkrótce się odrodzi
- w innej, nowocześniejszej postaci.
Więcej możesz przeczytać w 20/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.