Świat zdominuje jedna rasa: ludzie będą mieli zadarte nosy, wydatniejsze policzki oraz brązowo-żółtą skórę
Jestem Kablinezyjczykiem [Cablinesian]" - stwierdził Tiger Woods, najlepszy golfista świata, pytany o swoją przynależność rasową. Woods stworzył to określenie ze skrótu słów "caucasian" (biały), "black" (czarny), "asian" (azjatycki), "indian" (hinduski bądź indiański). Woods twierdzi, że ma w sobie krew różnych ras, dlatego nie chce, by nazywać go "czarnym". Podczas spisu powszechnego w 2000 r. prawie milion Amerykanów zadeklarowało przynależność do więcej niż jednej rasy (po raz pierwszy mieli taką możliwość). Pod koniec XXI wieku dojdzie (przede wszystkim w USA) do pomieszania różnych ras i powstanie rasa światowa - przewidują eksperci z Population Research Center w Portland. Przedstawiciele światowej rasy będą mieli zadarte nosy, wydatniejsze niż obecnie policzki oraz skórę o odcieniu brązowo-żółtym. Woods urodził się w 1975 r., kiedy w USA zawarto tylko 170 tys. mieszanych małżeństw. W 1993 r. liczba ta przekroczyła milion, a pod koniec ubiegłego roku sięgnęła 2 mln. W 1970 r. w małżeństwach mieszanych urodziło się 460 tys. dzieci, w 1995 r. - ponad 2 mln, a w 2002 r. - 3 mln.
Latynizacja Stanów Zjednoczonych
Według Reynoldsa Farleya, demografa z Russell Sage Foundation, już w połowie XXI wieku jedna trzecia czarnoskórych obywateli USA oraz 40 proc. Azjatów i Latynosów będzie żyło w międzyrasowych małżeństwach. Stany Zjednoczone będą przypominały takie kraje jak Brazylia, gdzie obecnie prawie 40 proc. społeczeństwa żyje w międzyrasowych małżeństwach.
W związkach między rasami białą i czarną w trzech czwartych wypadków mężczyzna jest czarny, a kobieta biała. Te proporcje utrzymują się, mimo że czarne kobiety z reguły są lepiej wykształcone niż mężczyźni tej rasy, mają lepszą pracę, więc to one mają więcej okazji do zawierania związków z białymi mężczyznami. Zdaniem Steve'a Sailera, prezesa Human Biodiversity Institute, ta dysproporcja wynika z tego, że dla białych kobiet czarni mężczyźni są często atrakcyjni fizycznie. Z kolei czarnych mężczyzn pociąga w białych kobietach uroda oraz wyższy status społeczny. Małżeństwom mieszanym przeciwne są czarne kobiety, bo mają mniej partnerów z kręgu własnej rasy, a nie interesują się nimi biali mężczyźni. Bebe Moore Campbell, czarnoskóra pisarka, mówiła o "perfidii naszych mężczyzn", którzy jeśli już interesują się czarnymi dziewczętami, wybierają te o jaśniejszym kolorze skóry. W związkach między rasami białą i żółtą w 73 proc. par mężczyzna jest biały, a kobieta wywodzi się z rasy żółtej. Azjatki cenią wysokich partnerów, a biali mężczyźni - filigranowe kobiety. Wywołuje to frustrację Azjatów, bo mają kłopot ze znalezieniem partnerki.
Polski tygielek rasowy
W Polsce mamy niewiele ponad 2 tys. małżeństw międzyrasowych. Brian Scott, dziennikarz, prezenter, producent programów telewizyjnych i radiowych, aktor, a także nauczyciel akademicki, na pytanie o narodowość odpowiada: polsko-gujańska. W jego polskim dowodzie osobistym w rubryce "znaki szczególne" wpisano "brak". Małżeństwo Scotta z mieszkanką podkrakowskiej wsi to dowód na to, że także w Polsce wzrasta akceptacja dla mieszanych par. Z badań prof. Ewy Nowickiej z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego wynika, że tylko 4,5 proc. Polaków nie chciałoby, by Polki wychodziły za mężczyzn o innym kolorze skóry. W naszym kraju najwięcej jest par polsko-wietnamskich. Małżeństwa mieszane zawierają już nie tylko znane osoby - jak José Torres, muzyk kubańskiego pochodzenia, czy Emmanuel Olisadebe, z pochodzenia Nigeryjczyk - pierwszy czarnoskóry reprezentant Polski w piłce nożnej. Z Polką ożenił się też Mohamad Chikha, Syryjczyk, który studiował w Londynie. W Polsce prowadzi własną firmę komputerową i trzy cukiernie. W naszym kraju osiedli też Evans i Wilma Oyudo. Ona jest jasnowłosą Holenderką, on - Nigeryjczykiem. Wilma Oyudo skończyła psychologię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, Evans - studia na Akademii Rolniczej w Lublinie, a potem obronił doktorat na Politechnice Lubelskiej. Oyudowie mieszkają na lubelskim osiedlu Czuby, mają też dom we wsi Skibice koło Zielonej Góry.
Po naszym wejściu do Unii Europejskiej liczba małżeństw międzyrasowych zacznie wzrastać, bo Polska stanie się dla Azjatów czy Afrykanów krajem docelowym. - W Polsce nie ma rasistowskiego podłoża niechęci do związków międzyrasowych, co wynika głównie z tego, że nie mieliśmy kolonialnej przeszłości. W porównaniu z narodami zachodniej Europy Murzynowi czy Azjacie łatwiej zyskać akceptację w polskiej rodzinie - twierdzi prof. Nowicka. - W przeciwieństwie do Zachodu tutaj lepiej się żyje w małych miastach, gdzie wszyscy nas znają - mówi Trung La, Wietnamczyk mieszkający w Polsce od 30 lat. Nic dziwnego, że pierwsi czarnoskórzy radni pojawili się właśnie w małych miejscowościach. - W Polsce łatwo o zaczepkę na ulicy, ale po bliższym poznaniu Polacy traktują czarnych jak równych sobie - mó-wi Justyn Kassanji, 40-letni Kongijczyk mieszkający w podwarszawskim Halinowie.
Zakaz mieszania ras
W 1991 r. po raz pierwszy w historii USA w badaniach Instytutu Gallupa więcej osób akceptowało międzyrasowe małżeństwa (48 proc.), niż im się sprzeciwiało (42 proc.). W 1958 r. zaledwie 4 proc. białych Amerykanów akceptowało międzyrasowe małżeństwa, obecnie - 65 proc. To ogromna zmiana, jeśli zważyć, że jeszcze w 1924 r. w stanie Virginia obowiązywała ustawa "O zachowaniu rasowej integralności". W punkcie pierwszym stanowiła ona, że "żaden biały nie może poślubić innej osoby niż białej rasy". Konstytucja stanu Alabama z 1865 r. głosiła, że małżeństwa białych z czarnymi są "prawnie nieważne", zaś osoby je zawierające "podlegają ściganiu z urzędu" - groziła im kara siedmiu lat więzienia. W piętnastu stanach, m.in. we wspomnianej Virginii, ustawy zakazujące małżeństw międzyrasowych zniesiono dopiero w 1967 r.
Emily Field Van Tassel, autorka pracy "Przeciw mieszaniu ras: ekonomia moralna zależności", zauważa, że zakazy zawierania mieszanych małżeństw były bronią białych przeciwko czarnym dążącym do prawnego zrównania ras. W publicznej debacie na temat mieszania ras wielką rolę odegrał prowokacyjny pamflet zatytułowany "Miscegenation" ("Mieszanie ras"), wydany w 1863 r. w Nowym Jorku. Autorzy zauważali, że dzieci z takich małżeństw wykazują psychiczną, fizyczną i moralną wyższość nad dziećmi z małżeństw przedstawicieli jednej rasy. "Nasza rasa może być najlepsza na świecie dzięki domieszce pierwiastka posiadanego przez czarnych" - pisali, dodając, że wojna secesyjna w istocie toczyła się o "prawo mieszania się ras białej i czarnej". Pamflet kończył się apelem do Abrahama Lincolna, by włączył koncepcję mieszania ras do programu wyborczego.
Rasowe równouprawnienie
Claude Lévi-Strauss, francuski antropolog, twierdzi, że wiele ludów akceptowało małżeństwa między różnymi grupami etnicznymi, bo dzięki temu chroniły się przed kazirodztwem. To dlatego Eskimosi jeszcze kilkadziesiąt lat temu mieli zwyczaj posyłania młodej dziewczyny do igloo gościa innej rasy bądź narodowości. W czasach podboju nowych kontynentów (XV i XVI w.) różnie postępowali katoliccy i protestanccy kolonizatorzy. Ci pierwsi wręcz zachęcali do płodzenia dzieci z miejscowymi kobietami, ci drudzy wystrzegali się tego, twierdząc, że mieszanie ras prowadzi do biologicznej degradacji. Karol Darwin zauważył, że ciemniejsze mrówki usługują jaśniejszym, stąd wywodził, że nierówność ras jest rzeczą naturalną. Dopiero w 1950 r. UNESCO zorganizowało debatę z udziałem wybitnych biologów i genetyków, którzy stwierdzili, że "nie ma naukowych podstaw do dzielenia ras na lepsze i gorsze".
Pożywki dla przeciwników małżeństw z przedstawicielami innych ras dostarczają opublikowane w 1994 r. badania Richarda Herrnsteina i Charlesa Murraya, amerykańskich biologów. Według nich, biali uzyskują w testach inteligencji średnio 15 punktów więcej niż czarni. Z tego rodzaju argumentami polemizował nieżyjący już prof. Stephen Jay Gould z Harvardu, jeden z najwybitniejszych paleontologów. W swojej książce "Fałszywe miary człowieka" przypomina on, że w latach 30. za pomocą testów inteligencji amerykańscy urzędnicy zakwalifikowali 80 proc. żydowskich imigrantów z Europy jako "niedorozwiniętych umysłowo kretynów". Owi imigranci okazali się wyjątkowo przedsiębiorczy i zaradni, a ich dzieci odnosiły wielkie sukcesy w biznesie i nauce. Przeciw małżeństwom mieszanym protestuje wiele organizacji lewicowych, bo związki takie rzekomo "naruszają integralność mniejszości", czyli powodują rozmycie ich tożsamości. Chodzi o to, by utrzymać rasy w odizolowanych gettach, bo wtedy łatwiej nimi manipulować.
Koło historii
Jednym z przesądów na temat małżeństw międzyrasowych jest twierdzenie o ich krótkotrwałości. Z badań amerykańskiego Population Research Center wynika, że jedynie biało-czarne małżeństwa są nieznacznie mniej trwałe od związków homogenicznych rasowo. Według antropologów, mieszanie ras korzystnie wpływa na rozwój społeczeństwa. Już 20 proc. wielkich przedsiębiorców i menedżerów w Kalifornii to ludzie wywodzący się z mieszanych małżeństw. Antropolodzy twierdzą, że na początku ludzkości była jedna rasa - czarna, która rozprzestrzeniła się i zróżnicowała. Teraz mamy do czynienia z procesem odwrotnym - tworzeniem się nowej homogenicznej rasy światowej. Dzieje ludzkości zatoczyły więc koło.
Latynizacja Stanów Zjednoczonych
Według Reynoldsa Farleya, demografa z Russell Sage Foundation, już w połowie XXI wieku jedna trzecia czarnoskórych obywateli USA oraz 40 proc. Azjatów i Latynosów będzie żyło w międzyrasowych małżeństwach. Stany Zjednoczone będą przypominały takie kraje jak Brazylia, gdzie obecnie prawie 40 proc. społeczeństwa żyje w międzyrasowych małżeństwach.
W związkach między rasami białą i czarną w trzech czwartych wypadków mężczyzna jest czarny, a kobieta biała. Te proporcje utrzymują się, mimo że czarne kobiety z reguły są lepiej wykształcone niż mężczyźni tej rasy, mają lepszą pracę, więc to one mają więcej okazji do zawierania związków z białymi mężczyznami. Zdaniem Steve'a Sailera, prezesa Human Biodiversity Institute, ta dysproporcja wynika z tego, że dla białych kobiet czarni mężczyźni są często atrakcyjni fizycznie. Z kolei czarnych mężczyzn pociąga w białych kobietach uroda oraz wyższy status społeczny. Małżeństwom mieszanym przeciwne są czarne kobiety, bo mają mniej partnerów z kręgu własnej rasy, a nie interesują się nimi biali mężczyźni. Bebe Moore Campbell, czarnoskóra pisarka, mówiła o "perfidii naszych mężczyzn", którzy jeśli już interesują się czarnymi dziewczętami, wybierają te o jaśniejszym kolorze skóry. W związkach między rasami białą i żółtą w 73 proc. par mężczyzna jest biały, a kobieta wywodzi się z rasy żółtej. Azjatki cenią wysokich partnerów, a biali mężczyźni - filigranowe kobiety. Wywołuje to frustrację Azjatów, bo mają kłopot ze znalezieniem partnerki.
Polski tygielek rasowy
W Polsce mamy niewiele ponad 2 tys. małżeństw międzyrasowych. Brian Scott, dziennikarz, prezenter, producent programów telewizyjnych i radiowych, aktor, a także nauczyciel akademicki, na pytanie o narodowość odpowiada: polsko-gujańska. W jego polskim dowodzie osobistym w rubryce "znaki szczególne" wpisano "brak". Małżeństwo Scotta z mieszkanką podkrakowskiej wsi to dowód na to, że także w Polsce wzrasta akceptacja dla mieszanych par. Z badań prof. Ewy Nowickiej z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego wynika, że tylko 4,5 proc. Polaków nie chciałoby, by Polki wychodziły za mężczyzn o innym kolorze skóry. W naszym kraju najwięcej jest par polsko-wietnamskich. Małżeństwa mieszane zawierają już nie tylko znane osoby - jak José Torres, muzyk kubańskiego pochodzenia, czy Emmanuel Olisadebe, z pochodzenia Nigeryjczyk - pierwszy czarnoskóry reprezentant Polski w piłce nożnej. Z Polką ożenił się też Mohamad Chikha, Syryjczyk, który studiował w Londynie. W Polsce prowadzi własną firmę komputerową i trzy cukiernie. W naszym kraju osiedli też Evans i Wilma Oyudo. Ona jest jasnowłosą Holenderką, on - Nigeryjczykiem. Wilma Oyudo skończyła psychologię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, Evans - studia na Akademii Rolniczej w Lublinie, a potem obronił doktorat na Politechnice Lubelskiej. Oyudowie mieszkają na lubelskim osiedlu Czuby, mają też dom we wsi Skibice koło Zielonej Góry.
Po naszym wejściu do Unii Europejskiej liczba małżeństw międzyrasowych zacznie wzrastać, bo Polska stanie się dla Azjatów czy Afrykanów krajem docelowym. - W Polsce nie ma rasistowskiego podłoża niechęci do związków międzyrasowych, co wynika głównie z tego, że nie mieliśmy kolonialnej przeszłości. W porównaniu z narodami zachodniej Europy Murzynowi czy Azjacie łatwiej zyskać akceptację w polskiej rodzinie - twierdzi prof. Nowicka. - W przeciwieństwie do Zachodu tutaj lepiej się żyje w małych miastach, gdzie wszyscy nas znają - mówi Trung La, Wietnamczyk mieszkający w Polsce od 30 lat. Nic dziwnego, że pierwsi czarnoskórzy radni pojawili się właśnie w małych miejscowościach. - W Polsce łatwo o zaczepkę na ulicy, ale po bliższym poznaniu Polacy traktują czarnych jak równych sobie - mó-wi Justyn Kassanji, 40-letni Kongijczyk mieszkający w podwarszawskim Halinowie.
Zakaz mieszania ras
W 1991 r. po raz pierwszy w historii USA w badaniach Instytutu Gallupa więcej osób akceptowało międzyrasowe małżeństwa (48 proc.), niż im się sprzeciwiało (42 proc.). W 1958 r. zaledwie 4 proc. białych Amerykanów akceptowało międzyrasowe małżeństwa, obecnie - 65 proc. To ogromna zmiana, jeśli zważyć, że jeszcze w 1924 r. w stanie Virginia obowiązywała ustawa "O zachowaniu rasowej integralności". W punkcie pierwszym stanowiła ona, że "żaden biały nie może poślubić innej osoby niż białej rasy". Konstytucja stanu Alabama z 1865 r. głosiła, że małżeństwa białych z czarnymi są "prawnie nieważne", zaś osoby je zawierające "podlegają ściganiu z urzędu" - groziła im kara siedmiu lat więzienia. W piętnastu stanach, m.in. we wspomnianej Virginii, ustawy zakazujące małżeństw międzyrasowych zniesiono dopiero w 1967 r.
Emily Field Van Tassel, autorka pracy "Przeciw mieszaniu ras: ekonomia moralna zależności", zauważa, że zakazy zawierania mieszanych małżeństw były bronią białych przeciwko czarnym dążącym do prawnego zrównania ras. W publicznej debacie na temat mieszania ras wielką rolę odegrał prowokacyjny pamflet zatytułowany "Miscegenation" ("Mieszanie ras"), wydany w 1863 r. w Nowym Jorku. Autorzy zauważali, że dzieci z takich małżeństw wykazują psychiczną, fizyczną i moralną wyższość nad dziećmi z małżeństw przedstawicieli jednej rasy. "Nasza rasa może być najlepsza na świecie dzięki domieszce pierwiastka posiadanego przez czarnych" - pisali, dodając, że wojna secesyjna w istocie toczyła się o "prawo mieszania się ras białej i czarnej". Pamflet kończył się apelem do Abrahama Lincolna, by włączył koncepcję mieszania ras do programu wyborczego.
Rasowe równouprawnienie
Claude Lévi-Strauss, francuski antropolog, twierdzi, że wiele ludów akceptowało małżeństwa między różnymi grupami etnicznymi, bo dzięki temu chroniły się przed kazirodztwem. To dlatego Eskimosi jeszcze kilkadziesiąt lat temu mieli zwyczaj posyłania młodej dziewczyny do igloo gościa innej rasy bądź narodowości. W czasach podboju nowych kontynentów (XV i XVI w.) różnie postępowali katoliccy i protestanccy kolonizatorzy. Ci pierwsi wręcz zachęcali do płodzenia dzieci z miejscowymi kobietami, ci drudzy wystrzegali się tego, twierdząc, że mieszanie ras prowadzi do biologicznej degradacji. Karol Darwin zauważył, że ciemniejsze mrówki usługują jaśniejszym, stąd wywodził, że nierówność ras jest rzeczą naturalną. Dopiero w 1950 r. UNESCO zorganizowało debatę z udziałem wybitnych biologów i genetyków, którzy stwierdzili, że "nie ma naukowych podstaw do dzielenia ras na lepsze i gorsze".
Pożywki dla przeciwników małżeństw z przedstawicielami innych ras dostarczają opublikowane w 1994 r. badania Richarda Herrnsteina i Charlesa Murraya, amerykańskich biologów. Według nich, biali uzyskują w testach inteligencji średnio 15 punktów więcej niż czarni. Z tego rodzaju argumentami polemizował nieżyjący już prof. Stephen Jay Gould z Harvardu, jeden z najwybitniejszych paleontologów. W swojej książce "Fałszywe miary człowieka" przypomina on, że w latach 30. za pomocą testów inteligencji amerykańscy urzędnicy zakwalifikowali 80 proc. żydowskich imigrantów z Europy jako "niedorozwiniętych umysłowo kretynów". Owi imigranci okazali się wyjątkowo przedsiębiorczy i zaradni, a ich dzieci odnosiły wielkie sukcesy w biznesie i nauce. Przeciw małżeństwom mieszanym protestuje wiele organizacji lewicowych, bo związki takie rzekomo "naruszają integralność mniejszości", czyli powodują rozmycie ich tożsamości. Chodzi o to, by utrzymać rasy w odizolowanych gettach, bo wtedy łatwiej nimi manipulować.
Koło historii
Jednym z przesądów na temat małżeństw międzyrasowych jest twierdzenie o ich krótkotrwałości. Z badań amerykańskiego Population Research Center wynika, że jedynie biało-czarne małżeństwa są nieznacznie mniej trwałe od związków homogenicznych rasowo. Według antropologów, mieszanie ras korzystnie wpływa na rozwój społeczeństwa. Już 20 proc. wielkich przedsiębiorców i menedżerów w Kalifornii to ludzie wywodzący się z mieszanych małżeństw. Antropolodzy twierdzą, że na początku ludzkości była jedna rasa - czarna, która rozprzestrzeniła się i zróżnicowała. Teraz mamy do czynienia z procesem odwrotnym - tworzeniem się nowej homogenicznej rasy światowej. Dzieje ludzkości zatoczyły więc koło.
Więcej możesz przeczytać w 34/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.