Wymogi unii to polski paragraf 22 - wszystko można nim uzasadnić.
Marek Belka, obecny kandydat na premiera, w grudniu 2001 r. - jako minister finansów - odkrył polski paragraf 22 (pierwowzór wymyślił Joseph Heller w powieści pod tym samym tytułem). Polski paragraf 22 nazywa się "wymogi unii". Belka próbował nim uzasadnić pomysł opodatkowania odsetek od oszczędności. Nieważne, że nikt w Ministerstwie Finansów nie potrafił wskazać rzeczywistego paragrafu, który by taki obowiązek nakładał. Wszystkim znane były natomiast ustalenia przywódców UE, którzy uzgodnili wprowadzenie i ujednolicenie zasad stosowania podatków od zysków kapitałowych dopiero w bliżej nieokreślonej przyszłości. Owszem, Unia Europejska wydała dyrektywę, aby opodatkowywać dochody kapitałowe, ale na razie nie jest to przepis obligatoryjny. Podatek taki jest pobierany w Niemczech, Belgii, Francji, Irlandii czy Danii, ale już nie w Wielkiej Brytanii czy Luksemburgu.
Belka stworzył precedens, który wykorzystują polscy politycy (koalicji i opozycji), handlowcy, dealerzy, zwykli oszuści oraz wszyscy ci, którzy na niewiedzy o unijnych zwyczajach i regulacjach chcą zarobić. Tuż przed oraz zaraz po akcesji zwolennicy paragrafu 22 mają wyjątkowy klimat do działania - wszystko można uzasadnić wymogami unii.
VAT-owanie akcyzy
Skoro wymagania Unii Europejskiej stały się wytrychem dla polityków pragnących przy okazji akcesji znaleźć środki na załatanie dziury budżetowej, powoływanie się na nie zaczęło być standardem. Nieudolność negocjacyjną rządu podczas rozmów o podatku VAT próbowano uzasadnić tym, że w "unii tak musi być". Nie musi: w unii obowiązuje zasada jednolitej stawki podatku od wartości dodanej. Poszczególne kraje mogą się jednak ubiegać o zgodę Komisji Europejskiej na wprowadzenie stawek preferencyjnych. Z takiej możliwości polski rząd nie skorzystał. W wypadku budownictwa mieszkaniowego nie zdarzyło się, aby kraj, który wystąpił o zgodę na wprowadzenie niższych stawek, jej nie otrzymał. Niestety, Marek Pol był tak zajęty pobieraniem winiet od nie istniejących dróg i sekurytyzacją nie chcianego przez nikogo majątku, że sprawą VAT w budownictwie nie zdążył się zająć. W efekcie Polska ma najwyższe wśród krajów kandydackich i członkowskich UE opodatkowanie budownictwa i najniższy przyrost liczby mieszkań. Jedyną rzeczą, jaką udało się nam wynegocjować, jest okres przejściowy do 2007 r. Do tej daty mieszkania wybudowane przez spółdzielnie mieszkaniowe bądź developerów objęte są nie zmienioną stawką VAT.
Przepisy unijne dotyczące podatku akcyzowego są proste jak herb wspólnoty. Istnieją tzw. dobra zharmonizowane, co do których unia stara się wymusić ujednolicenie podatku, i niezharmonizowane, których opodatkowanie jest wewnętrzną sprawą państw członkowskich. Korzystając z pretekstu akcesji, Ministerstwo Finansów podniosło przede wszystkim akcyzę na towary niezharmonizowane, powołując się - a jakże - na wymogi unii. W ten sposób wzrosła akcyza na samochody (w krajach unii w ogóle nieznana) i została wprowadzona 65-procentowa akcyza na mydło, pastę do zębów, dezodoranty i "inne kosmetyki". Jest to rozwiązanie słuszne, bowiem Polacy znani są w świecie z nadmiernego zużycia mydła oraz regularnego mycia niewielu posiadanych zębów.
Szósta dyrektywa
Najwięcej uzasadnień głupiego postępowania dostarczyła naszym politykom tzw. szósta dyrektywa unii. Według polskich polityków, dyrektywa ta jest wręcz nakazem dla krajów wstępujących, by podnieść wszystkie stawki podatkowe. - Nic bardziej mylnego: państwa mogą ustalić bądź negocjować własne stawki, ale "nie mniejsze niż pewna wartość" - mówi prof. Artur Nowak-Far z Katedry Prawa Europejskiego Szkoły Głównej Handlowej. W Polsce sformułowanie "nie mniejsze niż" uznano za zobowiązanie do podwyżek podatków. Tak naprawdę szósta dyrektywa wprowadza rozsądną zasadę, że podatek od wartości dodanej powinien być podatkiem powszechnym. Powszechnym - ucieszyli się urzędnicy w Ministerstwie Finansów - to znaczy od wszystkiego. Zaczęli się więc bacznie rozglądać, co by tu jeszcze "owatować".
Na początek poszły taksówki. W tym wypadku nie chodziło nawet o sam podatek, bo ten od dawna był płacony, ale o kasy fiskalne. Wymyślono bowiem, powołując się na unijny nakaz, że kontrola przychodów i wyliczenie podatku nie są możliwe bez kas fiskalnych. I nie pomogło oświadczenie Jonathana Todda, rzecznika unijnego komisarza ds. polityki podatkowej Fritsa Bolkesteina, który stwierdził: "Szósta dyrektywa podatkowa pozostawia państwom członkowskim swobodę w sposobie ściągania podatku VAT od drobnych przedsiębiorców i usługodawców, a żaden rząd nie może się chować za unię. Jeśli wprowadza wymóg kas fiskalnych, musi wziąć odpowiedzialność na siebie". Ministerstwo Finansów szło jednak w zaparte i - w imię nakazu unii - kasy fiskalne w taksówkach wprowadziło.
O tym, że uzasadnienie Ministerstwa Finansów było szyte grubymi nićmi, przekonuje fakt, że - wedle tych samych przepisów - do usług transportowych podlegających podatkowi VAT, który powinien być rejestrowany przez kasy fiskalne, zalicza się działalność dorożkarzy, rikszarzy oraz flisaków organizujących spływy Dunajcem. Z nieznanych powodów, bez jakichkolwiek podstaw prawnych i widocznie wbrew woli unii flisacy z obowiązku instalowania kas zostali zwolnieni.
Powołując się na szóstą dyrektywę, zamierzano także obłożyć podatkiem VAT dochody twórców z umów o dzieło i umów-zleceń. I znowu specjalnie nie przejmowano się tym, że powoływanie się na wymogi unii jest nonsensowne, bowiem - jak wykazało stowarzyszenie Łazienki Królewskie - w wielu państwach UE taki podatek nie występuje. Twórców uratowała powszechnie znana wysoka sprawność legislacyjna Ministerstwa Finansów i sprzeczności z innymi ustawami. Nie są oni bowiem wymienieni wśród podmiotów, o których mówi prawo działalności gospodarczej. Ponadto zmianę wprowadzano bez korespondującej z nią nowelizacji podatku od dochodów osobistych, co oznaczało, że VAT płacony byłby także od zapłaconego podatku dochodowego, a od kwoty podatku dochodowego nie odejmowano by zapłaconego VAT. VAT od PIT i PIT od VAT to już było za dużo nawet jak na naszych parlamentarzystów, którzy w trosce o to, aby sędziowie Trybunału Konstytucyjnego nie umarli ze śmiechu, ustawę uśmiercili. A szkoda: wszyscy malarze, dziennikarze czy poeci musieliby bowiem nosić z sobą kasy fiskalne!
Europejska Izba Opłat Absurdalnych
Śladem polityków powołujących się na wymogi unii podążyli przedsiębiorcy i drobni naciągacze. Zwolnienie z podatku właścicieli tzw. jednorękich bandytów wprowadzono "w ramach dostosowania polskiego prawa do unijnego". Poseł Józef Gruszka z PSL mówił w Sejmie: "Patrzymy na rozwiązania unijne, projekt dostosowuje obowiązujące regulacje prawne do prawa europejskiego, to jest fakt". Gruszce wtórował poseł Unii Pracy Janusz Lisak: "Rządowy projekt ustawy o zmianie ustawy o grach losowych, zakładach wzajemnych i grach na automatach ma dostosować stan prawny w Polsce do stanu obowiązującego w Unii Europejskiej".
Na Śląsku zaczęła działać Europejska Izba Opłat Administracyjnych, która do emerytów wysyła pisma informujące o pobieraniu "opłat z tytułu wykonywanych działań administracyjnych oraz informacyjnych na rzecz mieszkańców tego województwa". Za te działania pobiera się jednorazowo 13 zł. Do pisma dołączano wypełniony przekaz pieniężny - z NIP fikcyjnej instytucji. W Krakowie emerytów odwiedzają rzekomi urzędnicy bankowi, oferując wymianę złotówek na nową walutę unijną - zamiast euro krakowianie otrzymują słowackie korony. W Warszawie emerytów odwiedzali dobroczyńcy, którzy zapewniali, że po przystąpieniu do UE nie będą oni płacić rachunków, pod warunkiem że jednorazowo uiszczą opłatę w wysokości 194 zł.
Liga czuwa
Odwoływanie się do rzekomych unijnych dyrektyw nie jest wcale polskim wynalazkiem. Rządy i firmy z państw członkowskich od lat wykorzystują tę argumentację. Większość stosowanych sztuczek została zapisana w "Europejskiej białej księdze". Na greckiej wyspie Atos, która od wieków jest własnością prawosławnych mnichów, przestrzegano zasady bezwzględnego zakazu wstępu kobiet na teren monastyru. Greccy socjaliści zażądali jej zniesienia, argumentując, iż jest sprzeczna z przepisami Unii Europejskiej. W rzeczywistości żaden taki przepis nie istnieje, a parlamentarzystom chodziło wyłącznie o udostępnienie tego miejsca dla ruchu turystycznego.
To, że unia nakazuje Polsce nakładanie na obywateli podatków, których nie ma w innych państwach, oraz zastanawia się nad uzbrojeniem flisaków i diw operowych w kasy fiskalne, jest wystarczającym powodem, abyśmy się bali Unii Europejskiej i byli czujni. Na szczęście, czujna jest Liga Polskich Rodzin. Świetnie rozpoznała, czego jeszcze zażąda od nas unia: aborcji, małżeństwa Karola z Jasiem oraz powszechnej eutanazji. Dlatego, jak ustalił nadzwyczajny kongres LPR, przedstawiciele ligi muszą wejść do Parlamentu Europejskiego, aby "bronić nierozerwalności małżeństwa, rozumianego jako związek kobiety i mężczyzny, oraz ochrony życia, czyli zakazu aborcji i eutanazji". Jak zaznaczył lider ligi Roman Giertych, "posłowie LPR mają pokazać Europie, że perwersyjne związki oraz zabijanie niewinnych i mordowanie staruszków nie są czynami godnymi Europejczyków".
Belka stworzył precedens, który wykorzystują polscy politycy (koalicji i opozycji), handlowcy, dealerzy, zwykli oszuści oraz wszyscy ci, którzy na niewiedzy o unijnych zwyczajach i regulacjach chcą zarobić. Tuż przed oraz zaraz po akcesji zwolennicy paragrafu 22 mają wyjątkowy klimat do działania - wszystko można uzasadnić wymogami unii.
VAT-owanie akcyzy
Skoro wymagania Unii Europejskiej stały się wytrychem dla polityków pragnących przy okazji akcesji znaleźć środki na załatanie dziury budżetowej, powoływanie się na nie zaczęło być standardem. Nieudolność negocjacyjną rządu podczas rozmów o podatku VAT próbowano uzasadnić tym, że w "unii tak musi być". Nie musi: w unii obowiązuje zasada jednolitej stawki podatku od wartości dodanej. Poszczególne kraje mogą się jednak ubiegać o zgodę Komisji Europejskiej na wprowadzenie stawek preferencyjnych. Z takiej możliwości polski rząd nie skorzystał. W wypadku budownictwa mieszkaniowego nie zdarzyło się, aby kraj, który wystąpił o zgodę na wprowadzenie niższych stawek, jej nie otrzymał. Niestety, Marek Pol był tak zajęty pobieraniem winiet od nie istniejących dróg i sekurytyzacją nie chcianego przez nikogo majątku, że sprawą VAT w budownictwie nie zdążył się zająć. W efekcie Polska ma najwyższe wśród krajów kandydackich i członkowskich UE opodatkowanie budownictwa i najniższy przyrost liczby mieszkań. Jedyną rzeczą, jaką udało się nam wynegocjować, jest okres przejściowy do 2007 r. Do tej daty mieszkania wybudowane przez spółdzielnie mieszkaniowe bądź developerów objęte są nie zmienioną stawką VAT.
Przepisy unijne dotyczące podatku akcyzowego są proste jak herb wspólnoty. Istnieją tzw. dobra zharmonizowane, co do których unia stara się wymusić ujednolicenie podatku, i niezharmonizowane, których opodatkowanie jest wewnętrzną sprawą państw członkowskich. Korzystając z pretekstu akcesji, Ministerstwo Finansów podniosło przede wszystkim akcyzę na towary niezharmonizowane, powołując się - a jakże - na wymogi unii. W ten sposób wzrosła akcyza na samochody (w krajach unii w ogóle nieznana) i została wprowadzona 65-procentowa akcyza na mydło, pastę do zębów, dezodoranty i "inne kosmetyki". Jest to rozwiązanie słuszne, bowiem Polacy znani są w świecie z nadmiernego zużycia mydła oraz regularnego mycia niewielu posiadanych zębów.
Szósta dyrektywa
Najwięcej uzasadnień głupiego postępowania dostarczyła naszym politykom tzw. szósta dyrektywa unii. Według polskich polityków, dyrektywa ta jest wręcz nakazem dla krajów wstępujących, by podnieść wszystkie stawki podatkowe. - Nic bardziej mylnego: państwa mogą ustalić bądź negocjować własne stawki, ale "nie mniejsze niż pewna wartość" - mówi prof. Artur Nowak-Far z Katedry Prawa Europejskiego Szkoły Głównej Handlowej. W Polsce sformułowanie "nie mniejsze niż" uznano za zobowiązanie do podwyżek podatków. Tak naprawdę szósta dyrektywa wprowadza rozsądną zasadę, że podatek od wartości dodanej powinien być podatkiem powszechnym. Powszechnym - ucieszyli się urzędnicy w Ministerstwie Finansów - to znaczy od wszystkiego. Zaczęli się więc bacznie rozglądać, co by tu jeszcze "owatować".
Na początek poszły taksówki. W tym wypadku nie chodziło nawet o sam podatek, bo ten od dawna był płacony, ale o kasy fiskalne. Wymyślono bowiem, powołując się na unijny nakaz, że kontrola przychodów i wyliczenie podatku nie są możliwe bez kas fiskalnych. I nie pomogło oświadczenie Jonathana Todda, rzecznika unijnego komisarza ds. polityki podatkowej Fritsa Bolkesteina, który stwierdził: "Szósta dyrektywa podatkowa pozostawia państwom członkowskim swobodę w sposobie ściągania podatku VAT od drobnych przedsiębiorców i usługodawców, a żaden rząd nie może się chować za unię. Jeśli wprowadza wymóg kas fiskalnych, musi wziąć odpowiedzialność na siebie". Ministerstwo Finansów szło jednak w zaparte i - w imię nakazu unii - kasy fiskalne w taksówkach wprowadziło.
O tym, że uzasadnienie Ministerstwa Finansów było szyte grubymi nićmi, przekonuje fakt, że - wedle tych samych przepisów - do usług transportowych podlegających podatkowi VAT, który powinien być rejestrowany przez kasy fiskalne, zalicza się działalność dorożkarzy, rikszarzy oraz flisaków organizujących spływy Dunajcem. Z nieznanych powodów, bez jakichkolwiek podstaw prawnych i widocznie wbrew woli unii flisacy z obowiązku instalowania kas zostali zwolnieni.
Powołując się na szóstą dyrektywę, zamierzano także obłożyć podatkiem VAT dochody twórców z umów o dzieło i umów-zleceń. I znowu specjalnie nie przejmowano się tym, że powoływanie się na wymogi unii jest nonsensowne, bowiem - jak wykazało stowarzyszenie Łazienki Królewskie - w wielu państwach UE taki podatek nie występuje. Twórców uratowała powszechnie znana wysoka sprawność legislacyjna Ministerstwa Finansów i sprzeczności z innymi ustawami. Nie są oni bowiem wymienieni wśród podmiotów, o których mówi prawo działalności gospodarczej. Ponadto zmianę wprowadzano bez korespondującej z nią nowelizacji podatku od dochodów osobistych, co oznaczało, że VAT płacony byłby także od zapłaconego podatku dochodowego, a od kwoty podatku dochodowego nie odejmowano by zapłaconego VAT. VAT od PIT i PIT od VAT to już było za dużo nawet jak na naszych parlamentarzystów, którzy w trosce o to, aby sędziowie Trybunału Konstytucyjnego nie umarli ze śmiechu, ustawę uśmiercili. A szkoda: wszyscy malarze, dziennikarze czy poeci musieliby bowiem nosić z sobą kasy fiskalne!
Europejska Izba Opłat Absurdalnych
Śladem polityków powołujących się na wymogi unii podążyli przedsiębiorcy i drobni naciągacze. Zwolnienie z podatku właścicieli tzw. jednorękich bandytów wprowadzono "w ramach dostosowania polskiego prawa do unijnego". Poseł Józef Gruszka z PSL mówił w Sejmie: "Patrzymy na rozwiązania unijne, projekt dostosowuje obowiązujące regulacje prawne do prawa europejskiego, to jest fakt". Gruszce wtórował poseł Unii Pracy Janusz Lisak: "Rządowy projekt ustawy o zmianie ustawy o grach losowych, zakładach wzajemnych i grach na automatach ma dostosować stan prawny w Polsce do stanu obowiązującego w Unii Europejskiej".
Na Śląsku zaczęła działać Europejska Izba Opłat Administracyjnych, która do emerytów wysyła pisma informujące o pobieraniu "opłat z tytułu wykonywanych działań administracyjnych oraz informacyjnych na rzecz mieszkańców tego województwa". Za te działania pobiera się jednorazowo 13 zł. Do pisma dołączano wypełniony przekaz pieniężny - z NIP fikcyjnej instytucji. W Krakowie emerytów odwiedzają rzekomi urzędnicy bankowi, oferując wymianę złotówek na nową walutę unijną - zamiast euro krakowianie otrzymują słowackie korony. W Warszawie emerytów odwiedzali dobroczyńcy, którzy zapewniali, że po przystąpieniu do UE nie będą oni płacić rachunków, pod warunkiem że jednorazowo uiszczą opłatę w wysokości 194 zł.
Liga czuwa
Odwoływanie się do rzekomych unijnych dyrektyw nie jest wcale polskim wynalazkiem. Rządy i firmy z państw członkowskich od lat wykorzystują tę argumentację. Większość stosowanych sztuczek została zapisana w "Europejskiej białej księdze". Na greckiej wyspie Atos, która od wieków jest własnością prawosławnych mnichów, przestrzegano zasady bezwzględnego zakazu wstępu kobiet na teren monastyru. Greccy socjaliści zażądali jej zniesienia, argumentując, iż jest sprzeczna z przepisami Unii Europejskiej. W rzeczywistości żaden taki przepis nie istnieje, a parlamentarzystom chodziło wyłącznie o udostępnienie tego miejsca dla ruchu turystycznego.
To, że unia nakazuje Polsce nakładanie na obywateli podatków, których nie ma w innych państwach, oraz zastanawia się nad uzbrojeniem flisaków i diw operowych w kasy fiskalne, jest wystarczającym powodem, abyśmy się bali Unii Europejskiej i byli czujni. Na szczęście, czujna jest Liga Polskich Rodzin. Świetnie rozpoznała, czego jeszcze zażąda od nas unia: aborcji, małżeństwa Karola z Jasiem oraz powszechnej eutanazji. Dlatego, jak ustalił nadzwyczajny kongres LPR, przedstawiciele ligi muszą wejść do Parlamentu Europejskiego, aby "bronić nierozerwalności małżeństwa, rozumianego jako związek kobiety i mężczyzny, oraz ochrony życia, czyli zakazu aborcji i eutanazji". Jak zaznaczył lider ligi Roman Giertych, "posłowie LPR mają pokazać Europie, że perwersyjne związki oraz zabijanie niewinnych i mordowanie staruszków nie są czynami godnymi Europejczyków".
Więcej możesz przeczytać w 17/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.